środa, 6 lutego 2013

Cóż, że ze Szwecji?



O przebraniu na tegoroczny bal karnawałowy Helena zdecydowała już w wakacje! Tak bardzo spodobała się Jej seria książek o Pippi Astrid Lindgren czytana przez panią Edytę Jungowską. Przyznam, że trzeba dzieciom przypominać, że to bajka, a nie historia. Fakt podnoszenia konia przez małą dziewczynkę jest zupełnie do przyjęcia ;-) Problem z tym, że mieszka sama. Tata gdzieś na wyspie króluje murzynom, a mama, no cóż... zmarła ponoć na skutek ciągłego płaczu Pippi... Tak, wolałabym, żeby tego autorka nie pisała. Można by mnożyć takich "przykładów" w literaturze dziecięcej. Staramy się takie sytuacje "obgadywać" z dziećmi wielokrotnie i w najgorszym przypadku pozbywać się literatury (bywało...). To wszystko nie zmienia faktu, że dzieci już niemal od pokoleń (1945 rok) uwielbiają Pippi i jej przygody. Wczoraj na szkolnym korytarzu wszyscy dorośli i starsze dzieci wiedziały kim jest ta dziewczyna, ale młodsze dzieci już nie wszystkie. Tak czy owak Helena doskonale czuła się w tej roli. Podskakiwała i wyglądała przezabawnie :-) Najfajniejsze było to, że każdy kto spojrzał na moje dziecko uśmiechał się. Niemal wzruszające, gdyby nie przebranie... 






Pippi, jak to Pippi znalazła odpowiednie drzewo i wlazła na nie. Rozejrzała się, zamarzyła, pomyślała i zeszła :-)



Historia Pana Nilssona.


To właściwie od niego powinnam zacząć wpis, bo to on był moim głównym zadaniem w tym przebraniu :-) Pan Nilsson to nieodzowny towarzysz Pippi. Zabawne, wyczytałam, że aktorka grająca Pippi nazywała się Inger Nilsson :-) W każdym razie rzeczony Pan Nilsson to mała małpka. Nasza nie jest taka mała, ale co tam. Może ktoś pamięta jak wspomniałam wykrój z Burdy (wykrój nr 7904 z katalogu, nie z wydania gazetowego) nad którym pracuję. Przypomina... no nie przypomina niczego, a z pewnością nie małpy... Do tego ów wykrój zakupiłam w języku niemieckim i ze słownikiem on line dzielnie pracowałam. Największe problemy miałam z nosem! Na szczęście była niezła instrukcja obrazkowa :-) Reasumując: udało się! Chyba jeden z bardziej skomplikowanych projektów. Może pyszczek trochę się marszczy, ale myślę, że to kwestia materiałów. Warto użyć miękkich, trochę elastycznych. Moje były dość sztywne (nie rozciągały się zupełnie). Ta szara tkanina to IKEA, taki aksamit, bardzo miły efekt przytulankowy :-) Wypełnienie maskotki, jak zwykle, "jasiek" z IKEA za 2,49 zł. Wprowadziłam swoje zmiany. Oczy w/g instrukcji miały być specjalnymi, gotowymi oczkami do maskotek, ale ja nie lubię takich oczu na przytulankach, są takie nieprzytulankowe więc oczy wyszyłam :-) Dzięki temu nikt nie urwie oka "temu misiu". Wydłużyłam też ręce temu Panu. Helena wymyśliła, że Pan Nilsson będzie ją trzymał za szyję. Na łapkach ma przyszyte rzepy i się czepia. Fajny jest jak nie wiem co ;-)

Taki projekt Pana Nilssona dostałam od mojego dziecka. Jak widać ma ubranka, więc nie ociągałam się nadto i ubranka były :-) 


Zdjęcie pochodzi ze strony burda.de



Włosy - Zrób To Sam (ang. DIY - Do It Yourself) czyli jak zrobić sterczące warkoczyki Pippi.

To raczej mała podpowiedź niż samouczek, ale niech będzie żeby dało się znaleźć w potrzebie. W klasie duże zainteresowanie budziły sterczące warkoczyki Pippi. Jeśli w ktoś jest ciekaw jak je zrobiliśmy, to proszę, fotka poglądowa:


Wykorzystałam druciki od mocowania zabawek w kartonach. Są wystarczająco sztywne i zabezpieczone taką folią? Swoją drogą kto to wymyślił! Dziecko drepcze w miejscu pragnąc nową zabawkę poznać dotykiem. Rodzic drepcze (tak to nazwijmy), bo rozkręca kolejny drucik i okazuje się, że musi być jeszcze jeden, a później jeszcze taśma klejąca i sznurek... Wrrróć! Tak więc drucik na frotce zagięty w połowie i skręcony. Zrobiłam kitkę związując ją frotką z drucikiem i ułożyłam go pod włoskami. Podzieliłam kitkę na trzy pasma jak zwykle do warkoczyka i jednym pasmem oplotłam drucik. Zaplotłam warkoczyk, założyłam drugą frotkę na koniec. Jeśli drucik wystawał pogięłam go i ukryłam we włoskach. Fryzura trzymała się cały dzień.
Kolor także budził zainteresowanie :-) Plakatówka w kolorze orange dała taką właśnie rudość. Pewna szalona ciocia poddała nam tę myśl :-) Dla zainteresowanych: farba zeszła bez problemów i bez śladu ku niezadowoleniu córki :-)
Tak, można kupić perukę i małpkę w sumie też ;-) ale ja tu nie o tym ;-)

To był super dzień!

4 komentarze:

  1. Świetna stylizacja, mała wygląda cudnie!! wręcz idealnie jak Pippi no i małpka w spodenkach jest urocza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ona nią prawie była ;-) Oczywiście chodziła w przebraniu (a nawet roli!) cały dzień. Przyznam, że wieczorem byliśmy u kresu cierpliwości ;-) Ale co tam, cośmy się ubawili to nasze ;-)

      Usuń
  2. wow, przeszukałam tyle miejsc w internecie w poszukiwaniu idealnej peruki dla mojej małej pippi a tu proszę :) pomysł z farbką nie taki zły :)
    strój uszyłam sama, została mi tylko głowa no i małpka, tak pięknej jak ty zapewne nie uszyje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W naszym przypadku świetnie się sprawdził :-) Zapewniam, że farba zeszła bez problemów i bez śladów :-) Małpkę można uszyć znacznie prościej. Ja miałam ochotę spróbować tej wyprofilowanej główki, tak z ciekawości i w ramach szkolenia ;-) Pozdrawiam :-)

      Usuń

Na moim kameralnym blogu zaczęło pojawiać się dużo spam'u... Zdarzyło się nawet, że przedostał się przez zabezpieczenia bloggera i został opublikowany jako komentarz. Stąd moja decyzja o moderowaniu komentarzy. Dziękuję za każdy niespamowy komentarz :-).