środa, 20 lutego 2013

Na główkę i pod główkę - poduszki.

W końcu zniknęła ostatnia świąteczna gwiazdeczka ;-) Przed świętami na kanapę doszyłam dwie małe poduszki i nie miałam nieświątecznych poszewek. Materiał w okręty kupiłam w IKEA już kilka miesięcy temu z innym przeznaczeniem, ale kolorystycznie ładnie mi zagrał z kratkami i narzutą i uszyłam. Bardzo podobają mi się tego typu poszewki: zawiązywane na tasiemki, z wyglądającym środkiem w kontrastowym kolorze. Ten biały materiał to oczywiście część poszewki a nie poduszka. Już dawno marzy mi się letni patchwork z marynistycznym motywem. Jeśli więc powstanie tego lata to poduszki też będą pasowały. 





Na jednej stronie poduszki widoczny jest okręt Jack'a Sparrow'a znikający w białej mgle... A tak naprawdę to materiał mi się skończył i doszyłam biały. No ale nie byłabym sobą gdybym nie wymyśliła innego powodu ;-)


 O tych poduszeczkach, a raczej woreczkach gimnastycznych nie planowałam pisać, ot drobnostka, ale gdy je szyłam przypomniało mi się jak moja mama uszyła taki dla mnie... Pamiętam, że w podstawówce wszyscy takie musieliśmy mieć na gimnastykę i pamiętam, że byłam przeszczęśliwa, że mama uszyła go specjalnie dla mnie. Niestety został w szkole. Zupełnie o nim nie pamiętałam. Umysł (mózg) jest nieprawdopodobny. Czasem niewiadomo skąd powracają wspomnienia. Ten woreczek był taki ważny, bo mama nieweiele dla nas szyła. Wiadomo - maszyna służyła do łatania dziur i skracania spodni. Dlatego takie chwile zostają w pamięci. O jednej rzeczy nigdy nie zapomniałam. Mama uszyła mi komplet pościeli do wózka dla lalek. Muszę go poszukać, może jeszcze gdzieś się uchował. Pamiętam, że był doskonały i piękny. Poduszka i kołderka były czerwone. Na pościel mama uszyła poszewki białe z koronkami i przez dziureczki w koronkach przebijała ta czerwona pościel :-) Tak, była idealna. Nie miałam pojęcia, że mama potrafi szyć takie rzeczy ;-) I pamiętam, że szyła nocą. Pamiętam jak przebudziłam się w nocy i kołderka była już w niebieskim wózku. Poduszkę zobaczyłam rano :-) Do tego mama obszyła budkę wózka białą koronką... Ach... 
Wracając do woreczków gimnastycznych ;-) Skąd pomysł? Niedawno byłam na basenie z grupą mojej córki (jako suszarka pojechałam ;-) i tam miałam okazję z perspektywy zobaczyć jak chodzi moje dziecko... No krzywo chodzi... Byliśmy już na konsultacji u specjalisty (niestety problem nieco bardziej złożony), ale poza tym pomyślałam, że takie woreczki nie zaszkodzą. Uszyłam oczywiście od razu dla całej trójki. I chodzą z tym woreczkami na głowach tak, żeby im nie spadały rzecz jasna. Wychodzi to całkiem dobrze, ale póki co, zupy nie pozwalam im jeść z tymi przyrządami gimnastycznymi ;-) Nie muszę dodawać, że mają z tymi woreczkami ogólnie dobrą zabawę. Każde samo wybrało materiał na swój woreczek. Chłopak ma rakietę, oczywiście. Buzz Astral (bohater bajki "Toy Story") nią lata...  Starsza siostra ma woreczek z zawstydzoną panienką, rzecz jasna. Mała blondyneczka ma kwiateczka, naturalnie. Jeśli kogoś interesują szczegóły: szukałam w sieci jakie powinny być wymiary takich woreczków. Spotkałam takie 11×14, 10×13, 11×12. Nasze wyszły 10×12. Wypełnione zostały grochem. Waga takiego woreczka (zawartego w niej grochu) to około 110 gramów (to też sprawdziłam). Niestety robią nieprzyjemny hałas podczas upadku na tzw. panele podłodgowe, a to jednak zdarza się ;-)




Mój Asystent załapał się na fotkę ;-) Towarzysz zajęć przedpołudniowych gdy pozostała część gromadki jest w placówkach użytku publicznego (szkoła i przedszkole).





- Mamusia, ale flajda z tymi poduskami ;-) (aut. Maria)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Na moim kameralnym blogu zaczęło pojawiać się dużo spam'u... Zdarzyło się nawet, że przedostał się przez zabezpieczenia bloggera i został opublikowany jako komentarz. Stąd moja decyzja o moderowaniu komentarzy. Dziękuję za każdy niespamowy komentarz :-).