niedziela, 3 listopada 2013

O tym, że bycie królową zobowiązuje.

Niemal każdy gość, który odwiedzał nasz nowy dom mówił: "No to teraz pokaż swoje królestwo". Mówił to do mnie i miał na myśli kuchnię. Już na starcie włożyliśmy w nią sporo pracy. I gdy udało nam się doprowadzić ją do "jakotakości" zapał i energia lekko opadły. Jednak, jak tytuł wpisu zapowiada: "Bycie królową zobowiązuje". Kuchenne prace trwają, a dziś pokażę ten stan "jakotakości" ;-)
Kuchnia jest najciemniejszym pomieszczeniem w naszym mieszkaniu. Zastaliśmy ją z ciemną boazerią na jednej ścianie, ciemnymi płytkami na drugiej, meblami z ciemna oprawą oraz intensywnie żółtymi ścianami. Nie była brzydka, ale ciemna i sprawiała wrażenie bardzo wąskiej. Jak tylko zabrałam się za remont wiedziałam, że boazeria i płytki będą białe. To był ten pierwszy etap prac, o którym dziś napiszę. Zaczynam więc:  "Remont kuchni część 1"

Malowanie boazerii.

Nie ma co ukrywać, pracy było bardzo dużo. Samo malowanie to już przyjemność. Przygotowanie do malowania, to była brudna robota. Zastanawiałam się co począć z tą ścianą. Jak zaczęłam czytać na różnych forach, że zdejmowanie boazerii zazwyczaj łączy się z oderwaniem tynku, to szybko odpuściłam. Na blogach wnętrzarskich widziałam wiele razy białe boazerie i to było najlepsze rozwiązanie. Najpierw całą ścianę zeszlifowałam. Miałam na szczęście szlifierkę oscylacyjną, która bardzo przyspieszyła pracę. Niestety zagłębienia pomiędzy deskami trzeba było potraktować ręcznie. Drugi etap to odtłuszczanie, biorąc pod uwagę, że to kuchnia, czyli zakurzone i tłuste powierzchnie, całą ścianę czyściłam dokładnie benzyną.


Samo malowanie szło dość sprawnie. Najpierw malowałam pędzelkiem rowki pomiędzy deskami, a do reszty używałam wałka. Boazeria była ciemna i potrzebowała 3 warstw farby. Myślę, że za jakiś czas pociągnę ją jeszcze jedną warstwą dla ożywienia bieli, ponieważ w niektórych miejscach widać jeszcze ciemniejsze cienie. Boazeria jest teraz bardzo ładna i łatwa do utrzymania czystości. Farba akrylowa do drewna i metalu daje wodoodporną powłokę. Użyłam tej samej farby, którą odnawiałam meble (Leroy Merlin, 2,5l ok.70zł)



Malowanie płytek ceramicznych.

O ile malowanie boazerii, nie budziło większych emocji, poza współczuciem nad ilością pracy. To na wieść o malowaniu płytek nie raz ktoś miał ochotę postukać się w czoło ;-) Po tym remoncie, kuchni zwłaszcza, zauważyłam, że trzeba mieć odwagę ryzykować albo być pewnym efektu ;-) My mieliśmy tylko to pierwsze. Płytki poza nie pasującym nam kolorem były też zniszczone, miały sporo dziur po różnych zawieszkach. Część doradzających mówiła: zostawcie, nie są złe. Druga część (panowie z obsługi w marketach budowlanych zwłaszcza): "Teraz takie zwykłe białe płytki kupisz (Pan) za grosze, worek kleju i masz nowe, sam położysz, i wiadomo, że nic się nie będzie działo". Ja nie wiem, ale nie raz byłam świadkiem zrywania i zakładania płytek i zawsze łączyło się to z ogromem gruzu, pracy i przedłużających się terminów zakończenia remontu. Był jeszcze jeden ważny argument za. Jeśli zakładałabym nowe płytki byłyby dokładnie takie, na kształt ceglastego muru. Na szczęście miałam wsparcie ze strony męża i pomimo różnych rad pomalowaliśmy.



Na początek płytki umyłam detergentem, a później dokładnie benzyną. W internecie znalazłam niewiele informacji na temat malowania płytek dlatego zdecydowałam podzielić się moim doświadczeniem na blogu. Większość forumowiczów pisze oczywiście zrywać i nowe kłaść. Ktoś opisywał szalenie skomplikowane nakładanie farby dwuskładnikowej (to ja już wolałabym to zrywanie chyba...) I w końcu trafiłam na filmik na "Muratorze", zdaje się, sponsorowany przez Benjamin Moore. Był dla mnie na tyle przekonujący, że zdecydowałam się na tę właśnie farbę, czyli Benjamin Moore, Aura 524. (zapłaciłam 160 zł za 1l) Od razu dodam: w ulotce nie ma informacji, że nadaje się do płytek ceramicznych. 
Czas na wnioski. Farbą malowało się świetnie. Dobrze trzymała się płytek, nie mazała się. Nakładana była pędzelkiem (na łączeniach) i wałkiem. Za drugim razem niemal idealnie pokryła płytki. Dała miły, satynowy efekt. Ja osobiście jestem zachwycona. Farba rzeczywiście odporna jest na zmywanie. Płytki myję klasycznymi mleczkami, gąbką lub ściereczką. Bez problemów schodzą plamki po sosach itp. Farba nie schodzi (nie pozostawia białych śladów na ściereczkach). Jest jeden minus: można ją zadrapać ostrym narzędziem typu nóż. W kilku miejscach "zahaczyliśmy" płytki podczas montażu mebli. Wtedy wystarczył mały pędzelek i szybki retusz. Przed malowaniem zalepiłam niepotrzebne otwory samochodową gładzią szpachlową, o której pisałam przy okazji renowacji mebli, i przetarłam papierem ściernym. Reasumując: Efekt przerósł moje oczekiwania. Te zadrapania, które oczywiście zdarzają się, są niewielką ceną za wygląd kuchni, wygodę użytkowania, a przede wszystkim szybkość uzyskania tego efektu. Rzecz miała miejsce dwa miesiące temu i gdybym teraz miała podejmować decyzję byłaby taka sama. Faktura jaką płytki uzyskały po nałożeniu farby wałkiem dała efekt raczej muru niż ceramiki i to bardzo! mi odpowiada.



Poniżej można zobaczyć takie mniej więcej przed i po. Wiem, że na blatach chaos i nieład, ale zdjęcia z łapanki ;-) i w trakcie przeprowadzki. Jestem wdzięczna mojemu mężowi, że od czasu do czasu złapał aparat i pstryknął kilka fotek dla potomności. Ja byłam tak pochłonięta tym wszystkim, że nie pomyślałabym o zdjęciach.


Przed i Po w poziomie :-)



Przed i Po w pionie :-)

 

Jak już się tłumaczyłam, nie robiłam zdjęć ustawianych i w kuchni zamieszanie, ale myślę, że efekt, o który chodziło widać dobrze. Od razu jaśniej :-) W następnym odcinku kuchennych rewolucji ;-) ciąg dalszy. Zabrałam się za odnawianie mebli. Jak tylko zakończę te działania pokażę efekt końcowy. Jutro ma dotrzeć nasz stół kuchenny. Już przebieram nóżkami i nie mogę się doczekać :-) Ten, który widać na zdjęciach ma inne miejsce docelowe. Długi wpis wyszedł, ale cieszę się, że udało mi się zebrać wszystko w całość. 

Z kubkiem gorącej herbaty pozdrawiam listopadowo i życzę dobrego tygodnia.




P.S. Można zobaczyć ciąg dalszy kuchennych zamian.


TUTAJ dzielę się malowaniem kuchennych mebli na biało.
TUTAJ przedstawiam nowy stół kuchenny.


Edytowane 10 lutego 2014 roku:
Minęło już 5 miesięcy od malowania płytek kuchennych. Nadal uważam, że to był świetny pomysł. Cały czas cieszę się ich bielą. W tym czasie jeden raz w ruch poszedł pędzelek celem zamalowania ubytków. Zadrapania powstały podczas zdejmowania suszarki na naczynia. Poza tym z płytkami nic złego się nie dzieje. Nie uszkadzają ich wiszące na relingach przybory kuchenne. Przynajmniej raz w tygodniu zmywam je mleczkiem i gąbką, a niemal codziennie wilgotną szmatką.


20 komentarzy:

  1. hej zerknij tu :D też kuchnia odnowiona może Cię coś zainspiruje
    pozdrawiam
    miłego urządzania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chętnie zerknę, ale link nie aktywny :-) Cały czas szukam inspiracji :-)

      Usuń
  2. Bazerię bardzo chciałabym pomalować, ale mąż się nie zgadza... Mamy więc ciemny korytarz.
    Natomiast płytki - rewelacja. Bardzo jestem ciekawa, jak farba będzie się spisywać za pół roku.
    Ja bym tak chetnie łazienkę potraktowała..Tylko, ze nasze łazienkowe płytki są idealnie gładkie, mogłoby więc nie chwycić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że wkrótce uda mi się zrobić kilka zdjęć i efekty będą lepiej widoczne. W białej boazerii jestem zakochana. Dziś gotowa byłabym zakładać po to, aby od razu malować na biało. Boazeria, ciemna zwłaszcza bardzo "wyszczupla" pomieszczenie i "ciągnie w górę"(architektem nie jestem stąd dziwne określenia ;-). Biała boazeria to inna historia. Powoduje, że wnętrze jest bardzo przytulne. W końcu to zawsze drewno. Nie wiem jak Twoja boazeria się ma, ale na tej, po latach jak sądzę, lakier zupełnie nie dawał warstwy ochronnej. Deski były szorstkie i było na nich sporo kurzu i tłuszczu. Teraz jest gładka i spokojnie można szorować szmatką. Zwłaszcza przy stole. Płytek też jestem ciekawa ;-) A te płytki były zupełnie gładkie, farba ładnie łapała. To wałek nadał farbie na płytkach fakturę. Pozdrawiam.

      Usuń
  3. Bardzo lubię oglądać takie metamorfozy przed i po :-) ale sama też nigdy nie zdążam zrobić zdjęć przed ;-) Ogrom pracy i zapału, efekt duuużo lepszy od wyjściowego, super! Biała boazeria to przecież jeden z wyróżników pięknego stylu skandynawskiego, a białe płytki można śmiało podciągnąć pod płytki typu subway. Białe jest takie uniwersalne ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama z ciekawością oglądam czy obejrzę kiedyś to nasze "przed i po". Niestety nie mam takich samych ujęć kuchni, ale dobrze, że w ogóle jakieś są. Pozdrawiam.

      Usuń
  4. Mam pytanie, jakiej farby użyłaś do malowania płytek? znalazłam w internecie farbę specjalnie do tego, ale jest strasznie droga...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tekście napisałam, że jest to Benjamin Moore, Aura 524. (zapłaciłam 160 zł za 1l) W ulotce nie ma informacji, że nadaje się do płytek ceramicznych. Zaryzykowałam. Pozdrawiam.

      Usuń
    2. A myśli Pani że można by pomalować tą farbą płytki w łazience? Nie mamy kasy na remont a płytki mają taki obrzydliwy różowy kolor..:-(

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. Pomalowałam nią w tym samym czasie małe ubytki w wannie i nic się nie dzieje, nie odpada, a to już pół roku. Kilka z nich było na dnie wanny, czyli tam gdzie jest często namoczona. I w łazience nie zadrapie się tak szybko jak w kuchni. Ja osobiście zaryzykowałabym :-) Jeśli jest to jasny róż to bardzo prawdopodobnie wystarczy jedna warstwa, farba bardzo ładnie kryje. Pozdrawiam.

      Usuń
  5. Dzięki za wnioski na temat malowania płytek. Też o tym myślałam ale jakoś bałam się spróbować- dzięki tobie wiem że warto! Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę bardzo :-) Mijają kolejne miesiące, farba nadal dobrze się ma :-) Jestem bardzo zadowolona z podjętego ryzyka :-) Z pewnością nie zrobilibyśmy remontu kuchni do dziś i ciągle miałabym poczucie tymczasowości i do zrobienia. W tej kuchni czuję się świetnie. Jeszcze zmieniłam kilka rzeczy. Jeszcze mam kilka pomysłów, ale malowanie boazerii i płytek miało znaczenie zasadnicze. Pozdrawiam.

      Usuń
  6. Fajny pomysł z malowaniem boazerii, natomiast płytek bym nie ruszała , jedynie zmieniłabym blaty kuchenne na jasne. Okno i ściana okienna jasne, tak ja po metamorfozie,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poza tym, że kolor płytek mi akurat nie odpowiadał (ale to rzecz gustu) to były mocno zniszczone. Pęknięcia, dziury po jakiś przyczepionych sprzętach, niektóre zaklejone i zamalowane kredką. Wszystkie pozaklejałam gładzią szpachlową, a farba je całkowiceie zakryła. Oglądałam płytki malowane na inne kolory, ale według mnie tylko białe dobrze wyglądają. A blat planujemy zmienić :-) Dzięki za komentarz :-)

      Usuń
  7. o czegoś takiego szukam! Tylko na jaką powierzchnię wystarczy jedna puszka farby? (tej do płytek) :)
    Wyszło cudnie. Ja marzę, żeby przemalowac płytki w starej łazience bo na remont jak na razie mnie nie stać :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Super wyszły te panele na biało w kuchni.POZDRAWIAM.

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj, Zasadnicze pytanie bo od malowania minęły już trzy lata. Jak spisuje Ci się malowana boazeria? Czy farba zmywa się przy czyszczeniu, odpada po jakimś czasie, przeciera się? Obecnie malowałam u siebie płytki. Efekt świetny, po 3 miesiącach spisują się idealnie. Malowanie płytek oraz ścian już dawno za mną, ale mocno myślę nad pomalowaniem boazerii w przedpokoju i w części kuchennej. Niestety korytarz jest cały w boazerii i trzeba by się nieźle namęczyć, żeby to wszystko pomalować 3-4 warstwy. Jak długo malowaliście u siebie tą jedną ścianę boazerii? Jak szybko schnie pierwsza warstwa i kolejne? Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj. Boazeria spisuje się świetnie. Kolor nie schodzi, farba nie opryskuje. Przy boazerii stoi stół i ta część jest bardzo często zmywana, tam też zupełnie nic się nie dzieje. Jedyne co się dzieje, to są miejsca, w których jakby lekko żółto przebiły sęki od boazerii. Takie lekko pożółknięte kółka w kilku miejscach i widzę po strukturze, że są to miejsca sęków w deskach. Mnie to zupełnie nie przeszkadza i nie jest bardzo widoczne. Ciekawe, bo pojawiły się po jakiś 2 latach dopiero. Jeśli więc chciałabyś tego uniknąć, to można pierwszą warstwę pomalować podkładem białym do drewna. Będzie on już pierwszą warstwą koloru, ale jednocześnie zabezpieczy przed nieprzewidzianymi przebiciami. Poza tym taki podkład zwiększa też trwałość farby. Moim zdaniem nie jest on konieczny, ale mile widziany. Ja nie używałam podkładu. Ile czasu? Już nie pamiętam dokładnie ile zajęło malowanie tej ściany. Producenci podają różny czas nakładania kolejnej warstwy, miałam takie po 4 godzinach i takie po 12 godzinach. Ogólnie jest to praca męcząca i zazwyczaj maluję jedną warstwę dziennie. Spokojnie można nałożyć jedną rano, drugą wieczorem. Absolutnie nie żałuję pomalowania boazerii, uważam, że to bardzo dobre rozwiązanie i bardzo lubię tę ścianę w kuchni. Jeśli w tej chwili remontowałabym kuchnię boazeria zostałaby z nami. Serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
    2. Bardzo dziękuję za odpowiedź i gratuluję motywacji :) U mnie niestety do malowania kafelek musiałam narzeczonego naciągać, a i tak z niedowierzaniem podchodził do pomysłu. Teraz wszyscy myślą, że to nowe kafelki. Mam nadzieję, że w wkrótce i z boazerią się uda. Pozdrawiam serdecznie! :)

      Usuń

Na moim kameralnym blogu zaczęło pojawiać się dużo spam'u... Zdarzyło się nawet, że przedostał się przez zabezpieczenia bloggera i został opublikowany jako komentarz. Stąd moja decyzja o moderowaniu komentarzy. Dziękuję za każdy niespamowy komentarz :-).