poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Wakacyjna stolarnia pod świerkiem. Komody.

Komody to był pierwszy pomysł na odnowienie mebli. Stół (który można zobaczyć TUTAJ) i biurka (pokażę wkrótce) to już następstwo tych właśnie prac. Komódki to było też największe wyzwanie. Jak to często bywa w tego typu pracach okazuje się, że jest więcej roboty niż wydawało się na pierwszy "rzut oka".




Odnotowałam następujące fazy w tej renowacji mebli (tu nastąpi częściowy opis prac i rodzaju mebli, które zostały poddane odnowieniu):

Faza 1: Entuzjazm.
Recycling daje dużą satysfakcję. Mały koszt - duży efekt. Postanowiłam przerobić stare kuchenne szafki wiszące na dwie półeczki - komódki dla moich dziewczynek. Półeczki na ich osobiste "przydasie". Obie nie mogą uwierzyć i co jakiś czas pytają co mają tam trzymać ;-)

Faza 2: O....O....
Roboty jest dużo więcej niż myślałam. Okazuje się, że szafki są w gorszym stanie niż wydawało się . Trzeba je porządnie oczyścić, a ubytki i niepotrzebne dziurki zakleić szpachlówką (będzie o niej na końcu). Bolały ręce i kręgosłup bo wszystko wycierałam ręczne papierem ściernym. Używałam papieru ściernego o grubości 180 (na pierwsze ścieranie) i 400 (wyrównanie). Nie wystarczyło lekkie przetarcie, miejscami sklejka "rozchodziła" się. Trzeba było ją podklejać. Przyznam, że rozkręcone szafki nie wyglądały zachęcająco. Do tego Tata, który nie wierzył w powodzenie całej akcji...

Faza 3: Do roboty!
Prace nad szafkami trwały ok. 2tyg. Oczywiście można było uwinąć się w tydzień. Miałam świadomość, że jeśli ich nie zrobię to ich nie będzie, bo póki co nie kupimy nowych półeczek... Tak więc codziennie powolutku robota szła do przodu. Malowanie było miłe acz długotrwałe. Fronty szafek były ciemne i potrzebowały aż 4 warstw białej farby. Oszlifowanie (ręczne oczywiście) blatów i nóg z drewna sosnowego to była już czysta przyjemność. O użytych materiałach napiszę na końcu.


Faza 4: Zmęczenie.
Był taki dzień: wszystkie części szafek, stołu i biurek wyniosłam z garażu i przygotowałam do malowania (większość ostatni raz). To właściwie była już końcówka prac, a z pewnością najłatwiejsza i najprzyjemniejsza. I przyszedł kryzys. Usiadłam piłam kawę i zastanawiałam się czy było warto.... Za materiały użyte to napraw i wykonania mebli coś już można było kupić, a reszta przyszłaby z czasem...

Faza 5: "Wyszło nieźle" (Tata :-)
Oczywiście warto było. Mam spójny i prosty w formie zestaw mebli. Dokładnie! taki jaki chciałam, bez namiastek i ustępstw na rzecz kosztów. Wszystko od razu (kto tego nie lubi) i jakby nie liczyć opłacało się. Nie napiszę tutaj: chwila pracy i masz co chcesz. Pracy było dużo, koszty były także. Wiele warstw białej farby, lakieru, metry papieru ściernego itp. itd. Jest też satysfakcja i dużo radości z czystej fizycznej pracy...




Do sesji pozowały stwory i potwory, które wyszły z mojej pracowni. Są też dywaniki o których pisałam TUTAJ. I jest Lili, rybka Marysi. Już wkrótce pokażę biurko, na którym będzie stało akwarium nowej przyjaciółki :-)



Przed i Po

Tak, jak pisałam do komódek wykorzystałam stare, kuchenne szafki. W ostatniej chwili zrobiłam zdjęcie "przed". Szafka na zdjęciu miała już odkręcone fronty ;-) To charakterystyczne meble z lat 70-tych. Bardzo prosta "puedłkowa" wręcz forma. Jakiż potencjał w nich drzemie...
 


Za kulisami, czyli co? gdzie? za ile?

Podobnie jak w przypadku stołu, zamontowałam blaty, żeby nadać półce "komodowy" charakter. Kosztorys w skrócie:
Blat: półka sosnowa 1,8cm  40cm 200cm  (przecięta na pół) (Leroy Merlin, 63 zł)
Nogi: kantówka 4cm 5cm 240cm (pocięta na nogi o dł. 20cm każda) (Castorama, 13 zł) 
Tyły szafek: płyta (Leroy Merlin 6 zł za 2 szt., przycięte na miejscu)
Uchwyty: ceramiczne 3,10 zł za sztukę (Leroy Merlin)
Farba i lakier: 72 zł (2,5l), 23zł (0,75l) więcej TUTAJ
Szpachlówka: 8 zł (sklep z lakierami samochodowymi)

Jak już wspomniałam, wszelkie ubytki, dziurki itp. zaklejałam szpachlówką. Zdaje się, że samochodową, ale działała dobrze ;-) Z pewnością są takie specjalne do renowacji mebli, ale nie sprawdzałam. Potrzebną ilość masy miesza się z odrobiną utwardzacza. Nakłada na ubytek, a po godzinie wyrównuje papierem ściernym. Później już tylko malowanie.


Szpachlówka

- Co robisz? (Mąż)
- A nic, tak sobie szlifuję. (Żona)
- Ja wiem co Ty robisz.
- .....??
- Ty wąchasz drewno, ja Cię znam.
- :-) :-) :-)


2 komentarze:

  1. Komentarz na końcu mnie rozwalił :D
    Piękna robota! Szkoda, że mnie się nie chce...
    A szafek kuchennych to ja mam sporo, ale dzielnie służą w piwnicy. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też ;-) Muszę przyznać, że trochę mnie zna :-) Roboty sporo i cieszę się, że wytrwałam do końca. Pozdrawiam.

      Usuń

Na moim kameralnym blogu zaczęło pojawiać się dużo spam'u... Zdarzyło się nawet, że przedostał się przez zabezpieczenia bloggera i został opublikowany jako komentarz. Stąd moja decyzja o moderowaniu komentarzy. Dziękuję za każdy niespamowy komentarz :-).