środa, 21 listopada 2012

Co się stało z dynią? Część 1.


Jest mgliste listopadowe południe. Wierzę na słowo naukowcom, że słońce jest zawsze, tylko my go nie widzimy ;-) Tak więc nie widząc słońca postanowiłam je ... ugotować (jak nie uszyć to ugotować ;-) Jak dla mnie najbardziej słonecznym i wesołym warzywem jest dynia. Dynia to nie jabłko czy pomarańcza (brawa dla mnie ;-), chodzi mi o to, że dynię trzeba odkryć. Raczej trudno zjeść kawałek dyni i się nim zachwycić. Dynia wypełnia potrawy, dodaje im, chyba nawet bardziej struktury niż smaku... Tak subiektywnie widzę dynię ja - KarolinaPe :-) Powiem tak, dynia sama w sobie np. pieczona z czoskniem i oliwą średnio mi smakuje. W towarzystwie innych warzyw lepiej. Nie napiszę o wszystkim co z dyni zrobiłam, bo kilku potraw nie miałam ochoty powtarzać... Niektóre powtarzałam, bo bardzo chciałam je polubić, ale już przestałam ;-) Oczywiście nie wszystko co pokażę zrobiłam dzisiejszego przedpołudnia. Dziś smażyłam dżem dyniowo - pomarańczowy. Upiekłam też ciasteczka :-). O ciasteczkach z pewnością będzie (ale nie dziś, bo nie dyniowe). Tak więc obżarta ciasteczkami owsianymi, popijając herbatę z kandyzowaną skórką pomarańczową w mieszkaniu wypełnionym po sufit zapachami jestem gotowa napisać pozytywny wpis w środku mglistego, listopadowego dnia :-)

To zdjęcie z 2010 roku,  kiedy rozpoczęła się moja przygoda z dynią.
Początkowo wpadłam w panikę gdy zobaczyłam tę 20kg piękność.
Na temat dyni jest dużo informacji. Napiszę tylko tyle, że w tym roku wypróbowałm osławionej na forach i blogach dyni Hokkaido. Piszą o niej, że ma najpiękniejszy kolor i lekko orzechowy smak. Co ja na to? Jeśli chodzi o kolor: przez ostatnie 2 czy 3 lata dostawałam ogromną 20 kg dynię. Nie była to z pewnością Hokkaido, te nie są tak duże. Pozostał mi po niej jeden mały zagubiony woreczek puree (zamrożony rzecz jasna) i cóż? Ta zwykła dynia (nie wiem czy gospodarz znał jej gatunek) była zauważalnie bardziej pomarańczowa. A smak? Ja nie zauważyłam różnicy. Myślę poprostu, że nie będę się upierać przy Hokkaido. Jest ona z pewnością urocza i dekoracyjna i bardziej pomarańczowa, ale z zewnątrz. Żal kroić, to trzeba przyznać.

Dyni w postaci surowej nie zjadamy dużo, to strefa do odkrycia, którą pozostawiam na kolejne sezony. W tym roku w postaci surowej zajadaliśmy dynię w surówce. Przepisów na surówkę z dyni wypróbowałam kilka. Podam tylko ten, który regularnie powtarzamy. Prosta i tyle.


Surówka z dynią.



W skład surówki wchodzą:


  • Dynia
  • Jabłka
  • Marchew
  • Oliwa*
  • Prażone nasiona dyni*
  • Sól*


*składniki będące opcją

Dynię, jabłka i marchew obrane ze skórki starłam na tartce o dużych oczkach. Wymienione skladniki użyłam w równych ilościach. To wersja podstawowa, którą bardzo lubię, nic więcej z nią nie trzeba robić, wystarczy wymieszać. Lubię też wersję z oliwą i solą oraz prażonymi nasionami dyni, jest bardziej wyrazista a pestki pysznie chrupią i smakują.

Zdjęcia nie oddają w pełni urody tej surówki, to kolory, które komponują się idealnie: jasne odcienie jabłka i różne pomarańcze marchwi i dyni. Śliczne. 


Sok ze świeżą dynią.



W tym roku użyliśmy też dyni do świeżego soku. Sok dyniowy czysty spróbowałam... po czym dodałam jabłka i marchew, taka właśnie jest dynia. Dzieci zorientowały się, że w soku jest coś więcej niż jabłka i marchewka, ale piły ze smakiem. Moja uwaga: do sokowirówki należy obrać dynię ze skóry. Nawet używając takiej, do której wrzucamy całe jabłka i nieobraną marchew. Taką posiadam i nawet ona się zbuntowała, ale na szczęście przeżyła...

Jeśli chodzi o przepis na sok z dynią: Użyłam w równej ilości: jabłek, marchwi i dyni.

Teraz czas na dynię przetworzoną. Planowałam, tak jak do tej pory, zrobić jeden zbiorczy kulinarny post o dyni. Poczułam jednak potrzebę chwili i zapodaję to, co już mam. Z dynią jeszcze nie skończyłam, bowiem w postaci puree zajmuje połowę mojej zamrażalki... Używam więc do woli najedzona już świeżym smakiem. Poza tym może ktoś się skusi i dynię zakupi bo sezon jeszcze trwa.


Puree dyniowe.

To puree nie jest szczególnie atrakcyjne w smaku samo w sobie. Jest natomiast dobrym punktem wyjścia do większości potraw. Jego przygotowanie nie jest szczególnie kłopotliwe. Natomiast zdecydowanie ułatwia i przyspiesza korzystanie z uroków dyni.

Dynię umyłam, podzielilam na części i oczyściłam z pestek. Następnie, bez obierania ze skóry, ułożyłam ściśle na blaszce do pieczenia ciast, szczelnie przykryłam folią aluminiową (można użyć naczynia żaroodpornego z przykryciem) i piekłam do miękkości (około 60 min. w 180℃). Po wystudzeniu łyżką wybierałam upieczony miąż, całość blenderem zmiksowałam na puree. Takie puree świetnie się zamraża. Przygotowuję porcje różnej wielkości z myślą o różnych potrawach. O mrożeniu przeze mnie przetworów pisałam już TUTAJ.

To zdjęcie z ubiegłego roku.  Prawda, że piękny kolor?

Puree ziemniaczano - dyniowe.

O ile puree dyniowe samo w sobie nie jest zachwycające, to w połaczeniu z ziemniakami i czosnkiem może stanowić samodzielny posiłek lub pięknie wyglądać i smakować z przysłowiowym kotletem ;-) Polecam. Na zdjęciu dla porównania zwykłe puree ziemniaczne. Zielony koperek zawsze na miejscu ;-)


Przepis:

  • 0,5 kg dyni (obranej i oczyszczonej z nasion)*
  • 1 kg ziemniaków (obranych)
  • 1 ząbek czosnku
  • 2 łyżki masła
  • sól, pieprz do smaku
  • 3 - 4 łyżki śmietany lub jogurtu greckiego**
* można użyć puree, wtedy potrzeba ok. 300g
** to rozwiązanie opcjonalne


Ziemniaki zalać wodą i zagotować. Gotować 10 min. i dodać pokrojony miąższ surowej dynii. Gotować dalej do miękkości warzyw. Odcedzić i zmiksować blenderem lub ugnieść tłuczkiem. Dodać masło, jogurt, zmiażdżony czosnek, doprawić solą i pieprzem. Jeśli używam dyniowego puree podgrzewam je i dodaję do ziemniaków po ich odcedzeniu. Puree dyniowe jest już w dużej części pozbawione wody dlatego używam go mniej.

Dżem dyniowo - pomarańczowy. 


Może być także pomarańczowo - dyniowy. W tym roku doszłam do ich idealnej, jak dla mnie, proporcji czyli 1:1. Przepis jest mojego autorstwa. Trzy lata temu wyszłam z jakiegoś przepisu, z tego co widzę spoglądając w notatki, były to nawet trzy przepisy. I tak w tym roku powstał ten, poprawiony i mój ulubiony. Trzeba stanąć w prawdzie: przygotowanie tego dżemu, od początku do końca to dużo pracy. Pracę ułatwia i znacznie przyspiesza posiadanie gotowego już puree dyniowego. Ja często zamrażam dużą porcję takiego puree z myślą o dżemie i gdy sezon pomarańczowy nadchodzi rozmrażam ją. Tak zrobiłam i dziś.


Przepis:
  • 2 kg puree z dynii
  • 700 g cukru
  • 2 kg pomarańczy (ok. 8 sztuk)
  • 1 cytryna
  • imbir (ok. 5 cm)

Z podanej porcji wyszło mi 8 słoiczków dżemu o pojemności 250ml. 


Do puree używam także skórki z pomarańczy. Najlepiej byłoby  użyć pomarańczy ekologicznych. Jeśli jednak nie mam takiej możliwości oczyszczam porządnie te, które mam. Najpierw myję je szczoteczką w ciepłej wodzie. Na blogu BoMimi znalazłam też sposób na pozbywanie się pestycydów ze skórki owocow i warzyw. Należy zanurzyc je na 20 - 30 min. w wodzie z dodatkiem 3% wody utlenionej (do kupienia w aptece). Na litr wody używamy 1 łyżkę stołową wody utlenionej. Następnie spłukuję i wycieram je ściereczką do sucha. Działam dalej: Pomarańcze obieram, bardzo cienko, z pomarańczowej skórki, bez białej części i kroję ją w wąskie paseczki. Można też delikatnie zetrzeć ją na tartce.Do dżemu tylko połowy otrzymanej w ten sposób skórki. Nadaje ona gorzkiego posmaku i silnego aromatu, który ja uwielbiam. Nie każdy jednak jest wielbicielem takich "zakrętów smakowych" więc przygotowuję nieco delikatniejszy smak. Pozostałą część skórki kandyzuję i używam do ciast i herbaty :-). Wracam do dżemu. Teraz czas na tę białą część skórki. Należy ją bardzo dokładnie zdjąć z pomarańczy. Ja osobiście filetuję pomarańcze. Okrawam je dokładnie z białej części ostrym nożem tak, że nie pozostaje nawet ta przezroczysta błonka, a sam miąższ. Następnie wycinam miąższ pomarańczy z pomiędzy tych błonek wewnątrz pomarańczy. To co pozostaje mi w ręce porządnie wyciskam z soku, resztę wyrzucam. Dzięki  temu w dżemie nie mam błonek i nie przeszkadzją mi później. Można oczywiście obrać poprostu pomarańcze i pokroić je razem z błonką. Skórkę, miąższ i wyciśnięty sok z pomarańczy przekładam do rondla i gotuję na małym ogniu do miękkości skórek (ok. 15 min.). To ważne, aby skórki były miękkie, w innym razie w dżemie będą ona wyczuwalne jako twarde kawałki, co w połączeniu z delikatną dynią i pomarańczą daje średni efekt. W czasie gotowania starłam na tartce świeży ibmir i wycisnęłam sok z cytryny i dodałam je do pomarańczy. Gdy skórka jest już miękka dodaję puree z dynii. Po ponownym zagotowaniu całości dodaję cukier. I to w zasadzie koniec. Teraz już tylko gotujemy dżem na małym ogniu do uzyskania odpowiadającej nam konsystencji. Tutaj nie stosuję metody włączania i wyłączania dżemu. Nie zależy mi na całych, nie rozgotowanych owocach. Pomarańcze szybko się rozpadają a puree dyniowe, wiadomo. Dlatego gotuję całość za jednym razem, tak długo jak potrzeba. I dlatego jest to dżem, nie konfitura. Przekładam dżem do słoiczków, zakręcam i pasteryzuję.  

Bardzo lubię ten dżem. W mieszkaniu pachnie obłędnie. Bardzo odpowiada mi też jego smak i konsystencja. Kiedyś przygotowywalam konfiturę pomarańczową. Bardzo ją lubię, ale najlepiej sprawdza się w herbacie, na toście jest jakby... za sztywna? nie rozpływa się na nim, a ja lubię :-) Natomiast dżem dyniowo - pomarańczowy łączy smak pomarańczy i delikatność dyni. Na tostach delikatny,  subiektywnie doskonały ;-)


To było pracowite przedpołudnie. Jeśli macie mgłę w domu to polecam gotowanie. Zapachy skutecznie ją przegonią ;-) 

3 komentarze:

  1. Karolo, ja również mam świeże doświadczenie z dynią :-) Z zupą z dyni z imbirem wg. renomowanego przepisu. I to doświadczenie mówi mi: nigdy się nie zmuszaj do nie swoich smaków! Przepraszam się z własną intuicją, a dynia i imbir, won z mojej kuchni! ;-) Część zupy zjedzona w bólach, bo zdrowa, wiadomo :-/ a resztę zamroziłam z zamiarem użycia w roli czarnej polewki ;-) albo dla ugoszczenia jakiegoś ekofana ;-) Ale za to ostatnio upiekłam Twoje ciasteczka z wcześniejszego postu, wanilia pachniała cudownie! i cukier z wanilią też tak będę robić :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą. Ja też czasem popełniam błąd tego typu ;-) Jak pisałam, czasami nawet dwa razy :-/ U nas zupa dyniowa jest z papryką, cebulką i filetem z kurczaka. Gotujemy ją regularnie i wszyscy z chęcią zjadamy. W tym sezonie też już była dwa razy, ale nie zrobiłam fotek. Widziałam przepis na tą z imbirem i nawet chciałam spróbować, ale nie miałam odwagi ;-) Teraz już nie podejmę tematu. Chyba, że Was odwiedzimy i w ramach eksperymentu mi ją odmrozisz :-) Ja z grzeczności zjem całą (ale będę już wiedziała co i jak więc wysiłek nie na marne), a Ty pozbędziesz się jej nie wyrzucając jedzenia (bo tego nie lubimy;-). A Ty dyni w ogóle, czy tylko w tym zestawieniu? Cukru waniliowego od roku używam tylko takiego. Zapach w słoiku nie jest to typowy zapach wanili, ale podczas pieczenia ukazuje swoją moc :-) Teraz zabieram się za domowy ekstrakt waniliowy. W barku stoi wódka, od pół roku. Już czas na nią ;-)

      Usuń
  2. Teraz ja chyba już dyni wogóle ;-) ale reszta tak mocno nie protestowała, może lekko inny smak mają.

    OdpowiedzUsuń

Na moim kameralnym blogu zaczęło pojawiać się dużo spam'u... Zdarzyło się nawet, że przedostał się przez zabezpieczenia bloggera i został opublikowany jako komentarz. Stąd moja decyzja o moderowaniu komentarzy. Dziękuję za każdy niespamowy komentarz :-).