niedziela, 27 kwietnia 2014

Daj jej szansę...

Modzie na tkaniny dresowe uległam absolutnie. Tym delikatniejszym dzianinom także. Podobały mi się zawsze, ale bałam się szycia. Nie posiadam maszyn specjalistycznych. Moja maszyna ma ścieg prosty i zyg-zag. Okazało się jednak, że z dzianinami radzi sobie świetnie. Najchętniej nakupiłam teraz dzianin i obszyła dzieci. Poczekam jednak na pierwsze prania uszytków i zobaczymy czy zyg-zag jest wystarczający, a dzianiny dobrej jakości. Wtedy się rozpędzę ;-).




Rozpoczęłam od sukienki z czarnej dzianiny. Dzianina wygląda naprawdę ładnie i nie widać, że to taka zwykłość ;-) Sukienka w/g wykroju własnego, na podstawie innej, kupnej sukienki. Niestety na skutek zszycia kilku warstw tkanin na wysokości pasa wyszła tam trochę sztywna i przyznam szczerze, że byłam bliska zrobienia z niej spódnicy... Nie układała się w tym pasie za bardzo i na plecach też jakoś dziwnie. I tu z pomocą przyszedł... mąż... Zasugerował obniżenie sukienki, czyli w praktyce wydłużenie sznureczka przy szyi. Sukienka nabrała lepszego kształtu. Ogólnie wykrój bardzo fajny na zwiewne, lekkie i lejące materiały. A dresówka to dresówka - im prościej, tym lepiej. Dzisiejszy duet (kroju z tkaniną) niekoniecznie idealny, nieznany jest więc los tej sukienki... Na razie dałam jej szansę ;-)

Dobrego tygodnia :-)


środa, 23 kwietnia 2014

Przedpokój oraz jak odnowiłam ratanową szafę.

Przedpokój. Ten wpis miałam zrobić już dawno. Właściwie to pierwsze miejsce w nowym mieszkaniu, które dość szybko przyjęło wygląd właściwy (na dzień dzisiejszy, bo pewnie jeszcze nie raz się zmieni). Do publikacji zmobilizował mnie fakt, że na kilku blogach został ostatnio poruszony temat przedpokoi, z tego co widziałam był to też temat nowego odcinka "Bitwy o Dom", a na dokładkę trafił do mnie majowy numer " Czterech Kątów" i tam również przedpokoje. No to dokończyłam swój wpis, który robię od kilu tygodni... Do rzeczy: mamy chyba dość niestandardowy układ jak na mieszkanie w wielkiej płycie. To mieszkanie szczytowe i dzięki temu mamy widok na trzy strony świata :-) Słońce wschodzi w pokoju dziennym i pokoju dziewczynek, później od południa oświetla przedpokój, o którym dziś mowa :-) Bardzo lubię ten moment, do mieszkania wpada łuna światła :-) Zachód słońca nad miastem możemy oglądać z kuchni i pokoju chłopca :-)


W dużej, szafie z ratanowym frontem zostało ukryte standardowe wyposażenie przedpokoju: wieszaki na kurtki, czapki itp. oraz półki na buty. Dzięki temu na co dzień panuje tu porządek. Wszystko, co zazwyczaj wprowadza zamieszanie w przedpokoju ukryte jest za dużymi drzwiami :-) Szafy pozostały nam po poprzednich właścicielach. Ta, którą widać jest w bardzo dobrym stanie. Szafa, która wymagała małego remontu znajduje się w jednym z małych korytarzyków, o tym za chwilę. Był taki moment kiedy pomyślałam o przemalowaniu ich na biało. Teraz myślę, że kolor tych szaf w połączeniu z bielą nadał kierunek urządzaniu mieszkania, w którym powoli będziemy zmierzać :-) Biały wieszak na ścianie przy wejściu zazwyczaj jest pusty i oczekuje na okrycie wierzchnie naszych gości, których chętnie witamy :-)


Przedpokój to również moje miejsce :-) Jest tu mały stół, na którym powstaje większość moich dzieł. Dzięki temu, że rzuca się w oczy zaraz po wejściu utrzymuję na nim stały porządek :-) Dzięki niemu nie muszę chować w porze posiłku rozpoczętej pracy, aby zrobić miejsce na stole. Wykorzystuję "pół godziny" do obiadu bez myśli, że nie opłaca się uruchamiać maszyny (waży 20 kg!) bo za chwilę trzeba ją chować. Tu nikomu nie przeszkadzam, to duży komfort :-) Może pamiętacie, stół powstał (został odnowiony) latem. Jednak przemalowałam blat lakierem, żeby pasował do reszty przedpokoju. Uwielbiam połączenie bieli i drewna tekowego. Takim właśnie kolorem potraktowałam blat. Zainteresowanych odsyłam na koniec wpisu. Kilka osób, które nas odwiedzało stwierdzało, że do głowy nie przyszłoby im ustawienie stołu w przedpokoju, a już na pewno ławeczki ogrodowej ;-) Jest więc ławeczka i kinkiet ogrodowy do kompletu. To był pomysł Męża :-))) Widać też dość znany zegar a'la kolejowy (Jysk). Tutaj nasze dzieci czekają na pociąg podczas swoich zabaw :-) Na przeciwko ławeczki zawisła taka powiedzmy makatka :-) Ten fragment towarzyszył nam od początku historii nowego mieszkania.




Wcześniej przedpokój był pomarańczowy. Listwy przypodłogowe oraz ta drewniana obudowa(?) odrzwia (?) na przejściach do małych korytarzyków były czarne. Mimo dużej ilości światła pomieszczenie było dość ponure. Kolor ścian zmienił bardzo dużo. Łącznie z tym, że spodobały mi się ciemne płytki podłogowe, które zastaliśmy. Przedpokój stał się bardzo funkcjonalny. Jest nie tylko miejscem przechodnim z pomieszczenia do pomieszczenia.


DIY (Zrób To Sam). Na zakończenie odnowienie szafy. Myślę, że została zniszczona przez pazurki kotów, ale już prawie tego nie widać. Niektóre uszkodzenia były większe (kawałki ratanu zostały oderwane) i te są bardziej widoczne. Muszę jednak przyznać, że bez przyglądania się i pokazywania palcem zupełnie nie widać byłych uszkodzeń. Na zdjęciach poniżej Janek przy rzeczonej szafie, przed drzwiami do swojego pokoju :-) Po prawej stronie łazienka.


Na początek dobrałam kolor farby. Następnie małym pędzelkiem zamalowałam ubytki. Po przeschnięciu farby wzięłam kawałek miękkiej, bawełnianej koszulki, lekko ją zmoczyłam i na taką wilgotną szmatkę nakładałam niewielkie ilości farby i przetarłam cały fragment drzwi pod lustrem. Cały ten kawałek był pozahaczany. Ostatnim etapem, który wykonałam po 2 miesiącach ;-) było pomalowanie tej części drzwi lakierem w kolorze drewna tekowego. Nałożenie samego lakieru byłoby niewystarczające (sprawdzałam) ponieważ ubytki były zbyt duże.



Użyte materiały. Kilka lat temu zakupiłam zestaw 24 kolorów małych tubek farbek akrylowych. Bardzo przydały się do odnowienia różnych rzeczy, dzięki wielu odcieniom brązu dobrałam niemal idealny kolor. Poza tym bardzo przydają się do uzyskiwaniu różnych odcieni podczas mieszania, zwłaszcza z białą farbą. Jak wspomniałam, zastosowałam też na całość lakier akrylowy w kolorze drewna tekowego. Tego samego, którego użyłam do blatu stołu. To bardzo miły, ciepły ale wyrazisty kolor. Dzięki niemu zniknęły drobne ubytki i wyrównał się kolor całości. Mała puszka już się skończyła, zastanawiam się jednak czy nie odświeżyć całych drzwi tym lakierem. Ładnie ożywił kolor. Jednak malowanie ratanowych powierzchni to bardzo pracochłonne zajęcie. Trzeba dokładnie nakładać lakier i usuwać nadmiar, żeby nie powstały zacieki. Może kiedyś ;-)



P.S. Jeśli ktoś zauważył i zastanawia się: po co te rury na szafie? Odpowiadam: to nasz dzwonek :-) Rurowy gong do drzwi ma miły głęboki dźwięk :-) typu Ding-Dong. Lubimy i jest idealny na stację kolejową ;-)


wtorek, 22 kwietnia 2014

Świąteczne migawki.


Jeszcze kończę nowy wpis, taki konkretny, nie jak ten dzisiejszy ;-) Mam nadzieję, że jutro go opublikuję, bujam się z nim od kilku tygodni... Zgrałam dziś świąteczne zdjęcia z aparatu, pomyślałam, a co dam... daję ;-) Kilka kadrów świątecznych. Na pierwszy ogień: Niedoszły Świąteczny Stroik. Miałam w nim nasadzić kiełków rzeżuchy i nawet młode sadzonki kwiatków przygotowałam... I jakoś uznałam w końcu, że nawet nie wiem gdzie go postawić. A miał wyglądać mniej więcej TAK. Może za rok :-)


Nasz Chleb Powszedni. Piekłam go w niedzielę o 5 rano :-) Chciałam świeży, chrupiący, świątecznie zwyczajny... udało się :-)

Sterta Świątecznych Ciasteczek Czekoladowych ;-) Piekłam babeczki, zapomniałam zmniejszyć ilość ciasta, z którego zazwyczaj robię wielką babę czekoladową. Zabrakło foremek - upiekło się ciasteczka. Chyba nie muszę pisać, że to one rozradowały dzieci szczególnie ;-) Do powtórzenia :-)


Zupełnie Nieidealny Sernik Świąteczny, ale co poradzę, że taki podoba mi się bardziej niż idealne ;-) A rozchodzi się o pęknięcie. Zdaje się, ze te idealne ich nie posiadają. Sernik Kajmakowo - cynamonowy, pyszny, od LISKI :-). Przepis znajdziecie TUTAJ, a i u mnie już był jako łapacz dobrego nastroju.


Moja własna kompozycja - mazurek :-) Po raz pierwszy, zupełnie na czuja: kajmakowo - czekoladowy z nutką pomarańczy. Wykorzystałam Ekstrakt Pomarańczowy i Kandyzowane Plasterki Pomarańczy, o których pisałam TUTAJ. Mówi się (chyba), że gorzka czekolada i pomarańcza zrównoważyły hipersłodki kajmak :-) Smaczny wyszedł.

Prawdziwy Recycling, czyli koszyk do święcenia. Nie dość, że udana przemiana (zdarza się, że się naprzemieniam a i tak nie używam...) to jeszcze poświęcona ;-) O koszyczku było TUTAJ. Nie bawię się w małe kiełbaski i chlebusie do koszyczka. Ładuję szynkę i pajdę chleba. Nie mamy problemu ze zjedzeniem święconki. Niestety mam takie wspomnienie z dzieciństwa: wciskanie święconego, które było zechłe i zimne, a przecież nie mogło się zmarnować.



Na zakończenie: stół z zastawą na 12 osób :-) Było wesoło, gwarnie, słodko. I nie było czasu na robienie zdjęć świątecznych potraw... Jedynie te kilka, które gotowe były w sobotę :-) Zdjęcie zrobione o 5 rano w niedzielę gdy w piekarniku pachniał chleb... Dziś odpoczywam i kończę ten wpis na jutro ;-)


Pozdrawiam serdecznie i poświątecznie

środa, 16 kwietnia 2014

Pasty moja miłość.

Ten wpis miałam przygotowany po części od dawna. Zdjęcia uzupełniałam jak udało mi się sfotografować potrawę, niektóre zrobione rok temu. Ostatnio kilka razy podawałam telefonicznie przepisy na moje pasty, więc już czas je zebrać. Zmobilizowałam się właśnie dziś. Może przydadzą się na nadchodzące święta. Święta Wielkanocne pod względem jedzenia to dla mnie (poza jajami ;-) pieczone mięsa z marynaty, niekoniecznie szynka, pokrojone w plastry. Pieczeń na obiad, plastry wędliny na kolację i właśnie co do tego? Pasty! Można przygotować je wcześniej są lekkie i smaczne. Kawałek świeżego chleba, nieco mięsa z obiadu, butelka (albo dwie) czerwonego wina, do tego nocne polaków rozmowy: święta w pełni...


W moim domu rodzinnym past się nie jadało. Myślę tu o pastach z jajek czy makreli, bo przecież nie mieliśmy wtedy pojęcia (moja rodzina) o istnieniu bakłażana, awokado, oliwek czy nawet ciecierzycy... Pasty poznałam i pokochałam od pierwszego smaku, mniej więcej w czasie swoich pierwszych chlebów (to już 4 lata). Pierwsza była pasta jajeczna i cudowna wymianka, którą do dziś pamiętam. Zaniosłam Komuś pół bochenka świeżego chleba, a dostałam pastę :-) Nie jestem znawcą tematu, ani kucharzem. Podaję przepisy, z których ja korzystam. Inspiracji szukam w internecie, próbuję różnych wersji, te które podaję to moje ulubione na dzień dzisiejszy. Zazwyczaj jest to wersja minimum. Zapodaję także nazwy oryginalne dla past, ale od razu zaznaczam, że nie wiem, która wersja, czy który dodatek decyduje o oficjalnej nazwie smakołyku. Pasty są także doskonałym towarzystwem dla pieczonych i gotowanych warzyw. Pyszna alternatywa dla masełka i bułki tartej :-)

Pasta z bakłażana (Kipołu)


Może budzić pewną wątpliwość: czy podać ją gościom... Bez dodatku papryki, czy pomidora, a nawet z nim nie wygląda atrakcyjnie, jest taka bura... Jeśli jednak podaję gościom to, co uważam za najlepsze? To zdecydowanie tak. Na zdjęciu poniżej podana w towarzystwie Chlebka Piadina (taki polski podpłomyk).


Składniki:
  • pieczony bakłażan
  • ząbek czosnku
  • sól
  • 1 łyżka oliwy
  • pieczona papryka 
Wersja z pieczoną papryką jest moją ulubioną. Papryka poza uzupełnieniem smaku poprawia znacznie jej wygląd. Pasta z bakłażana widywana jest także w wersjach z: pomidorem świeżym (koniecznie bez pestek i miąższu), pomidorem suszonym, ze zdecydowanie większą ilością czosnku, oraz dodatkiem jogurtu. Próbowałam wszystkich.

Przygotowanie:

Świeżego bakłażana i świeżą paprykę zawinąć w folię aluminiową i piec w piekarniku około 1 godziny. Lekko przestudzone warzywa obrać ze skórek, paprykę oczyścić z gniazda nasiennego. Tak przygotowane warzywa, czosnek i oliwę zmiksować w blenderze. Doprawić solą do smaku.

Pasta z oliwek


Po raz pierwszy jadłam  tę pastę z czarnych oliwek. Przywiozłam taką z Włoch, zakupioną w sklepie, zamkniętą w słoiczku. Pasta z czarnych oliwek świetnie pasuje do jajek. Tę z zielonych wolę w towarzystwie mięsa lub wędliny. Na zdjęciu poniżej w równie dobrym towarzystwie Pizza Bianca, czyli Pizzy Białej. Ciasto na pizzę posmarowane oliwą, posypane ziołami i tak upieczone. Moje dzieci uwielbiają ten rodzaj pizzy, która jako takiej nie przypomina ;-) Bardzo smaczna i szybka kolacja.


Składniki:
  • oliwki około 20 sztuk
  • oliwa 1 łyżka
  • sól
  • papryka (użyłam oliwek z pastą paprykową)
Przygotowanie: 

Wszystkie składniki zmiksować w blenderze. Jeśli pasta nie jest wystarczająco zwarta (jest zbyt sucha) dolać oliwy. Ta pasta dobrze przechowuje się w lodówce. Wystarczy przełożyć ją do słoiczka, zalać niewielką ilością oliwy i można ją tak przechowywać do 2 tygodni.

 Pasta z ciecierzycy - Hummus

To pasta  innego rodzaju niż wcześniejsze. Jest gęsta, bardziej syta. Sama nie wiem, taka cięższa chyba. Przygotowuje się ją z ciecierzycy, to rodzaj grochu, a to wiele tłumaczy :-) Na zdjęciu w towarzystwie małych bułeczek :-) Mile widziana do mięs, ryb, warzyw. Świetna do kanapek zamiast masła.



Składniki:
  • 250 g ciecierzycy ugotowanej lub z puszki
  • sok z połowy cytryny
  • 5 łyżek pasty Tahini (w moim przypadku: 5 łyżek sezamu, 3 łyżki oliwy)
  • ząbek czosnku
  • oliwa
  • sól
Przygotowanie:

Jeśli gotujmy ciecierzycę (nie używamy tej z puszki): należy namoczyć ją w wodzie, najlepiej przez noc. Na drugi dzień gotować przez około 2 godziny. Jeśli nie posiadamy pasty Tahini przygotowujemy ją w następujący sposób: ziarna sezamu prażymy na suchej patelni. Po przestudzeniu miksujemy je z oliwą. W oryginalnej wersji są to 2 łyżki oliwy i 1 łyżka oleju sezamowego. Tak przygotowaną pastę miksujemy z ugotowaną ciecierzycą, czosnkiem, sokiem z cytryny i solą. Dolewamy oliwę, w takiej ilości aby powstała pasta. Ciecierzyca jest dość sucha więc jeśli wolimy lżejszą wersję pasty zamiast części oliwy możemy dolać wodę, najlepiej tę, która została nam z gotowania ciecierzycy.

Pasta Jajeczna.

To drugi powód tego wpisu, który może okazać się przydatnym podczas tych świąt. Jeśli nie mamy ochoty na jajka w klasycznej postaci lub te zostały nam ze śniadania pasta zdecydowanie uprzyjemni ich zużycie :-) Ja uwielbiam ją z kiełkami rzodkiewki lub rzeżuchy :-) Świeżo, lekko, smacznie. Na zdjęciu Nasz Chleb Powszedni :-)


Składniki:
  • 2 jajka na twardo
  • 3 łyżeczki majonezu
  • 1 łyżeczka chrzanu
  • sól, pieprz
  • dodatki do wyboru: cebulka, szczypiorek, natka pietruszki, koperek
Przygotowanie:
Składniki zmiksować w blenerze na pastę. W razie potrzeby dolać oliwy lub dołozyć majonezu. Mozna podawać z kiełkami rzodkiewki i rzeżuchy.

Jest jeszcze Pasta z awokado w oficjalnej wersji, ze świeżą kolendrą zdaje się, zwana guacamole. O niej już opowiadałam na blogu. Jeśli to na nią macie ochotę jest TUTAJ. Awokado niestety szybko ciemnieje, dodanie do pasty soku z cytryny nieco spowolni ten proces, ale nie przygotujemy jej wcześniej jak pozostałe. Jednak świeża, gotowana szynka z odrobiną awokado - bezcenne ;-)


To jeszcze nie wszystkie pasty, które lubię i robię. Jest jeszcze pasta z rukoli, pesto i jego polska wersja :-) Może kiedyś zrobię im zdjęcia i także tutaj zagoszczą :-)  

piątek, 11 kwietnia 2014

Wiosna: małe metamorfozy i kolejny rok z blogiem :-)


Miałam takie rzeczy w pokoju dziennym, w których ciągle mi coś nie pasowało. Rozpocznę od tej, którą kilka razy chciałam wyrzucić, a później pokażę tę, która była w ciągłym użytku ;-) Trzy pudełeczka ze sklejki. Już gdy je zamawiałam nie spodziewałam się cudów, bo kosztowały niewiele. Zaryzykowałam. Są bardzo niestabilne, miękkie i w surowym stanie niezbyt atrakcyjne, choć jakby nie patrzeć pochodna drewna to jest ;-) Z pewnością, gdyby potraktować je klasycznym decoupagem (papier z klejem plus kilka warstw lakieru) nabrałyby mocy. Jednak minął mi już czas zachwytu tą techniką i wykorzystuję ją sporadycznie. Postanowiłam więc dać im szansę i pomalowałam. I nie było mi żal pomalować pod kolor obecnej dekoracji półki nad telewizorem. Zobaczymy co będzie później ;-) Teraz je lubię.





Druga rzecz, którą potraktowałam farbą jest bardzo praktyczna. Drewniana misa na owoce. Owoce zawsze stoją u nas na komodzie w pokoju. Na nowym przeniosłam miskę z owocami do kuchni, ale zdecydowanie zmalało spożycie tych produktów. W pokoju są pod ręką. Dzieci, czy dorośli siadają na filmie i odruchowo szukają czegoś na ząb, a tu piękne, umyte jabłuszka :-) Miska wróciła do pokoju i nie pasowała do wystroju komody ;-) No to ją dopasowałam. Była już mocno zniszczona. Ma dla nas dodatkowo wartość sentymentalną. Znalazła się w naszych pierwszych, małżeńskich zakupach w IKEA ponad 11 lat temu :-)



Bieżnik na stół. Farby do tkanin i szeroko rozumiana grafika pochłonęła mnie bez reszty. Wszędzie widzę zastosowanie. Nie jestem pewna, czy już się martwić, ładnie się ubrać i pójść do lekarza ;-) (Tak mawiał nasz znajomy z czasów studenckich :-))) Jutro o tym pomyślę (tak mawiała Scarlett O'Hara z "Przeminęło z Wiatrem" :-) No dobra: wiosenny bieżnik na stół ;-) Powstał metodą stemplowania, o której wspominałam TUTAJ.



Metamorfozie uległ także wiklinowy koszyczek oraz doniczka z pierwiosnkiem. Koszyczek w kolorze orange, mocno już podniszczony dostał drugą szansę. Mam na niego różne pomysły, a nawet taki, żeby pełnił honory święconkowe :-) Wiedziałam, że nie uda mi się uzyskać idealnej bieli i pomarańcz będzie się przebijał. Teraz już wiem, że mi to nie przeszkadza. Pierwiosnka dostałam z okazji Dnia Kobiet (podobnie jak bibułowe kwiatki z półki powyżej). Dziś już przekwitł, ale puszcza nowe liście, świeże i zielone. Nie mamy ogrodu i żal mi go wyrzucić. Dodałam więc wiosenno-świąteczny akcent :-)




Wiosenny wygląd zyskały także wianki w przedpokoju :-)


P.S. Mijają dwa lata od pierwszego wpisu na moim blogu. To jest miejsce, którego potrzebowałam. Daję upust myśli poniekąd twórczej, a niekiedy tej codziennej :-)  Czasem sama dziwię się ile rzeczy już zrobiłam. Tak łatwo o tym zapomnieć, gdy przychodzą jakieś ciemne chmury... Tyle było uśmiechniętych twarzy :-) Nie będzie statystyk, nie będzie podsumowań :-) Dziękuję Wam Drodzy Czytelnicy za to, że do mnie zaglądacie :-) Wiem, że blog spełnia moje zamierzenia. Ci, którzy są daleko widzą co się u mnie dzieje :-) Tych, którzy są blisko nie zamęczam plastycznymi opowieściami o tym, co zrobiłam ;-) Mogą tu zajrzeć jeśli mają ochotę, a jeśli nie mają to nie zaglądają ;-) Cieszę się, że korzystacie z moich przepisów :-) Przez ten rok wiele się wydarzyło. Okazało się, że moim hobby jest także urządzanie wnętrza naszego nowego mieszkania, dlatego częściej pojawiają się wpisy z kategorii wnętrza. Na jakimś blogu (niestety nie mogę teraz do niego dotrzeć) przeczytałam, że niektórzy zarzucają blogerom, że robią coś specjalnie na bloga. Ja bardzo często tak robię :-) Może nie tak, że wymyślam "co by tutaj napisać" i zaczynam to robić, ale zdecydowanie mobilizuje mnie to, że dawno nie publikowałam wpisu. Szyję i robię rzeczy właściwie wyłącznie na użytek własny czy rodzinny. Takie rzeczy łatwo odłożyć w kąt, bo nie są niezbędne. Lubię ten rodzaj blogowej mobilizacji, nie przymusu. Poniżej nagłówki, które towarzyszyły mi przez ostatni rok. Ten obecny chyba zagości na dłużej niż jedną porę roku :-) Bardzo go lubię.





Tymczasem do następnego wpisu. Serdecznie wszystkich pozdrawiam.