sobota, 27 lipca 2013

Alternatywna pracownia wakacyjna No 1.

Już rok temu zapoczątkowałam taką małą świecką tradycję ;-) Po całym roku nocnego szycia odpoczywam w wakacje robiąc coś innego. Mam jeszcze kilka rzeczy do pokazania z ostatnich przedwakacyjnych tygodni. Postanowiłam jednak dla chwili oddechu pokazać nad czym pracuję obecnie. Zdradzę, że tego lata działam w 2 alternatywnych pracowniach ;-) 


Co to? To 3 koszulki typu T :-) zamienione w przędzę? włóczkę? sznurek? jak kto woli :-) Ważna sprawa zapodaję nazwę angielską: T-SHIRT YARN. Ważna sprawa bo pod tą nazwą zainteresowani znajdą w internecie wszystko co potrzeba, czyli jak się zabrać za koszulkę i co z tego może wyjść. Ja po raz pierwszy zobaczyłam ten wyjątkowy recycling na blogu Niebieski Igielnik. Przyznam, że mam mnóstwo pomysłów i planów na stare T-shirty. Póki co, robię małe dywaniki - chodniczki do dziecięcych pokoików.



Jak pisałam techniki i inspiracji w sieci nie brakuje. Postanowiłam jednak napisać kilka słów żeby uruchomić wyobraźnię ;-) Co innego można zrobić z tej dziwnej włóczki? Widziałam: biżuterię (naszyjniki, bransoletki, opaski), koszyczki (ładnie trzymają kształt, ale można je dodatkowo usztywnić krochmaląc), torby, pufy, poduchy, podkładki pod garnki, pompony. Pomyślałam, że można ich używać jak sznurka do pakowania prezentów czy wiązania sukienki lub spodni. Nie wydaje się być odpowiednia na ubrania, bo jest dość sztywna. Jednak kapelusz z małym rondem wykonany z T-shirt yarn dobrze będzie trzymał fason.  


Stosuje się różne techniki zużycia tej włóczki. Można ją przerabiać szydełkowo (mój kierunek), na drutach, a także tkając. Widziałam okrągły dywanik utkany na hula hop :-)


Co jeszcze? Ważna rzecz: warto nauczyć się odpowiedniego cięcia koszulek wtedy z jednej koszulki wychodzi jeden kawałek włóczki. Druga sprawa, którą ja odkryłam po jakimś czasie dopiero: jest fajny sposób łączenia kolejnych włóczek gdy skończy się jeden kłębek (koszulka). 


Co jeszcze? Można działać "na żywioł" i wykonać kolorowy szał ;-) Można dobrać kolory dokładnie takie, jakie chcemy, pasujące do wystroju wnętrza. Pod kolor dywanika zrobić np. poduszki na łóżko :-) Można uzyskać grubszą lub cieńszą włóczkę (tnąc paski odpowiedniej grubości). Jeśli robimy coś z białych koszulek warto je wybielić. Białą włóczkę można pofarbować na potrzebny kolor. Możliwości nieskończone ;-)


Reasumując moje dotychczasowe działania: dywaniki są bardzo miękkie i sprężyste w dotyku. Łatwo dbać o ich czystość - jak o koszulki bawełniane ;-) Nadają się nawet przyniszczone koszulki. Ich prawa strona zwija się do wewnątrz. Na włóczce nie widać drobnych dziurek, które zazwyczaj pojawiają się po długim noszeniu.



P.S. Wszystkie zdjęcia pochodzą z mojej pracowni i są fragmentami dywaników nad którymi pracuję. Jednocześnie nad dwoma, a nawet trzema gdyż skończyły mi się odpowiednie kolory na dokończenie tych, które rozpoczęłam. Teraz szukam T-shirtów bo zużyłam już wszystkie z okolicy ;-) Te niepotrzebne, oczywiście ;-) Mam nadzieję, że ukończone pokażę już we właściwych dla nich miejscach.


Pozdrawiam owładnięta nową pasją ;-)



P.S. Zapomniałam dodać: można też kupić gotową T-shirt yarn, ale to już zupełnie inna historia...

poniedziałek, 22 lipca 2013

Ptasia kolekcja.

Swego czasu powstała taka mała ptasia kolekcja. Dwie torby dla dwóch dziewczynek, które się nie znają. (Oczywiście wymyśliłam już historyjkę, jak to spotykają się ONE, dajmy na to na studiach. Obie śliczne i nieco sentymentalne ciągle mają TE torby. Dopiero po roku czy dwóch okazuje się, że mnie znają i odwiedzają starzejącą się już ciotkę, która nadal, bezwstydnie nosi długie, kwieciste spódnice ;-) Do torebek breloczki. Lubię breloczki. Najlepiej duże, długie i przeszkadzające ;-) Szyję to, co lubię, uszyłam więc breloczki :-))) Materiał to IKEA. Bardzo mi się podobał, ale tego typu materiały są trudne w użyciu. Wzory są dość duże i trzeba niestety poświęcić trochę materiału jeśli chcemy ucelować, tak jak tutaj z ptaszkami. Myślę, że efekt jest wart tej "straty".


Pierwsza torba powstała na potrzeby siedmiolatki. To torba typu chlebak. Idealna na małe szkolne wycieczki. Zmieści małą butelkę wody, jabłko i kanapkę (czyt. kolę i czipsy ;-) Torba nie jest dwustronna, ale zadbałam o podszewkę pod kolor ptaszka. Dodatkowo jako wzmocnienie (lekkie usztywnienie) wszyłam polar pomiędzy materiał zewnętrzny i wewnętrzny. Torebka trzyma fason i jest mięciutka :-). Tym razem kilka słów o Mamie Dziewczynki. Znałam (znam) zaledwie kilka osób, które tak zapamiętują to, co mówię lub piszę. Zapamiętują ze szczegółami i na długo. Nie każdy ma taki dar, jest szczególny. Przy takich osobach zawsze czuję się wyjątkowa. Dziękuję Ka.



Dziewczynka, dla której uszyłam tę torbę ma równie wyjątkową Mamę. To Mama, której uśmiech w oczach niemal nie gaśnie. Ostatnio jednak przygasł... w niedzielę zobaczyłam, że wraca :-) Za TEN uśmiech, Dziękuję A.







Pozdrawiam 


środa, 17 lipca 2013

Potwory dla Spółki.

Królestwo: Zabawki
 Podkrólestwo: Przytulanki
  Gromada: Rozśmieszacze
    Rodzina: Wesołki
      Rodzaj: Potwory
    
Rzeczy, które dziś pokażę powstały z okazji Dnia Dziecka. Dziewczynki już jakiś czas temu dały mi projekty potworów do uszycia. Ten "jakiś" czas był na tyle długi, że zapomniały o nich... Niespodzianka była więc duża. Z potworami jest kilka problemów. Po pierwsze: ożywają już podczas szycia. Uciekają, łapią sznury od maszyny, zrywaja nici i łamią igły. Po drugie: są bardzo głodne zaraz po uszyciu i prawie zżarły mi poduszkę z kanapy, ale na szczęście okazało się, że 4 jaśki z IKEA wystarczyły na styk. Po trzecie są uroczo podstępne. Trozek o 1 w nocy wmówił mi! że muszka na szyi jest konieczna! I cóż więcej? Zapraszam na przegląd trzech gatunków Potworów z rodziny Wesołków.

Gatunek: Cimbal (eM, lat 5)

Nie planowałam takich dużych stworów. Każdy z nich (razem z odnóżami itp. ma ponad 70 cm długości). Ci, którzy mnie znają wiedzą: szyję z rozmachem (lub przesadą, jak kto woli). Pewnie każdy psycholog może w tym miejscu stworzyć mój profil ;-) Takie potwory to niespodzianka również dla mnie. Okazało się bowiem, że Cimbal to potwór latający. Pompon na długim warkoczu to śmigło! 




Gatunek: Trozek (Ha, lat 8)

Trozek na śniadania jada banany, na obiad zupę pomidorową, rosół oraz naleśniki. Na kolację preferuje cukierki... Tego dowiedziałam się od właścicielki wesołka :-) Poza tym dostałam już drugi projekt - koleżanki dla Trozka...



Właścicielki Cimbala (po lewej stronie) oraz Trozka podczas łąkowej sesji zdjęciowej :-)


Gatunek: Pirat  (Jot, lat 3)

Chłopiec projektu nie dał, ale jakże mogłoby to być: chłopak bez osobistego potwora :-) Potwora morskiego dla chłopaka obmyślałam już jakiś czas. Moja najstarsza córka opowiada wszystkim: "Mama robiła te potwory w nocy, już nie chciało się jej szyć i zrobiła supełki"... Nie jest to prawdą! Szczegół w postaci węzełków na odnóżach powstał na skutek inspiracji maskotką Dziewczynki z bloga "Mamą i żoną być" i można zobaczyć go TUTAJ. Oczywiście (jak widać) nie ja pierwsza szyję przytulaka z projektu dzieci. Pirat (imię nadał mu chłopiec) w moim zamyśle nie miał uśmiechu. I to Chłopcu nie podobało się w ogóle. Usiadł przy mnie i powiedział: "mamo syj (szyj) tak" Zademonstrował mi jak ma uśmiechać się Pirat. No to ja usiadłam i tak uszyłam :-))) Jako dorośli powoli tracimy fantazję, ale powroty do dziecięcych światów pomagają ją odzyskiwać :-) Jestem obecnie po niezłym szkoleniu ;-)


Dziewczyny dostały jeszcze drewniane korale i bransolety. Chłopiec dostał pas. Mówi o nim: "Tu mozes włozyć miec fietny (miecz świetlny), tu młotek, a tu cukielki się wkłada (kieszonka)" ;-) Bardzo się cieszę, gdyż nabieram doświadczenia w byciu mamą chłopaka. Coraz lepiej trafiam w Jego chłopakowe potrzeby. Ten pas to strzał w 10! Użyłam starego zapięcia od plecaka i Janek sam potrafi go zakładać i zdejmować. Ma regulowaną długość więc na kilka lat zabawy wystarczy. Poza tym potwór morski zdeklasował ulubionego krokodyla - przytulankę! Janek nadal mi za niego dziękuje, choć od Dnia Dziecka minęły już prawie 2 miesiące...


POTWORY....


... i SPÓŁKA :-)


Gdy tak szyłam po nocy (akcja zakończyła się sukcesem po 2) byłam pewna, że nie tylko moja maszyna działa, żeby zdążyć przed świtem 1 czerwca :-) Szaleńcza radość i duma moich dzieci (przecież to One przygotowały projekty!) są najlepszą kawą na dzień po nieprzespanej nocy...

Mama


- Ja też bym chciała taką torbę jak ma Janek, ale w kwiaty.... (Ha, lat 8)
- Musis iść spać! Idzies spać. Wstajes. Mama usyła... (Jot, lat 3)


piątek, 12 lipca 2013

Lato...



Jak widać udało mi się dodać nowy wpis. Niestety pierwsze próby uruchomienia mojego białego kumpla (komputerra) zakończone niepowodzeniem. Drugie próby dały nadzieję. Postanowiłam trochę się wysilić i jednak nowy wpis zrobić. Bywały już wpisy o wszystkim i o niczym czyli tzw. myśli poplątane autorki bloga. I dziś też tak pewnie będzie, ale będzie i szycie :-) Trudno zacząć pisać po takiej przerwie, słowotok jakby mniejszy ;-) Zaczynam więc...

To był maj... Było pochmurno, deszczowo i ciemno i choć jak zwykle, miałam sporo roboty, ni z gruszki zaczęłam szyć zasłony do pokoju. Musiałam coś zrobić, żeby nie zapaść w zimowy sen... Zasłony i firany (IKEA) przywodzą na myśl wakacje na Mazurach... Dwa razy miałam szczęście żeglować i nie przypuszczałam, ze ten rodzaj wolności, nieprzewidywalności tak bardzo mnie zauroczy i pozostanie tęsknotą... Tak więc nowy wystrój pokoju dziennego miał przywodzić na myśl wodę i wiatr. Na kanapę zakładam narzutę w pasy, a czasami lekką narzutę z IKEA. Pokój wygląda tak:


Przy okazji inne moje małe hobby, czyli uprawa sukulentów :-)  Sukulenty uwielbiam i tylko takie rośliny mam w domu. Nowym nabytkiem jest Starzec Azjatycki. Natomiast grubosze (Hobbit, Owalny i Drzewiasty) mam już od dawna. Piszę o nich bo to rośliny, które bardzo lubią lato i świetnie znoszą suszę magazynując wodę w liściach. Idealnie nadają się więc do tego letniego wpisu :-) Na zdjęciu widać obok roślin właściwych tzw. chwasty. To nie jest zaniedbanie. Zostawiam je celowo. Dają mi namiastkę naturalności. Donice stoją przez większą część roku na parapecie i przez uchylone okno wpadają do nich nasiona. To mile widziani goście (przeze mnie ;-)


Na zdjęciach widać też nowe puszki z IKEA. Piszę o nich bo jestem zachwycona. Bardzo proste i wymarzone. Zwłaszcza ta największa. Mam zamiar ozdobić ją napisem CHLEB i używać w kuchni jako chlebak. Bardzo chciałam mieć taki chlebak. Po pierwsze i najważniejsze: metalowa puszka wydaje się najlepsza do przechowywania pieczywa. Po drugie: jest ładna i już od jakiegoś czasu podobają mi się takie puszki - chlebaki, ale cena 120 zł i więcej wydawała mi się zdecydowanie przesadzona. Tymczasem IKEA 3 sztuki (1 duża i 2 małe) 60 zł.


Atmosfera pokoju tak bardzo mnie poniosła, że uszyłam łódki ;-) I choć jak zwykle, miałam sporo roboty, ni z gruszki zaczęłam szyć ;-) te łódki :-)))) Rozmawiałam o tym z moją serdeczną znajomą i obie uznałyśmy, że największą radość mamy gdy zaczynamy szyć od tzw. czapy i najlepiej bez okazji :-) Radość moja była ogromna. Tym bardziej, że skorzystałam w końcu z pięknej albumowej książki, którą dostałam w prezencie :-) O książce za chwilę a tymczasem.....

Dwa małe statki postanowiły wyruszyć na wielką wyprawę. Wielką gdyż na mazurskie Śniardwy, a w niektórych miejscach na jeziorze nie widać już drugiego brzegu... PRAWIE jak morze....


Słyszały historie o podwodnych potworach, ale kto w nie wierzy? Wtem...


Okazało się, że potwór to bardzo przytulny morski zwierzak o imieniu Pirat. Pogawędzili chwilę, a że zmierzch zapadał przybili do brzegu witani owacjami żeglarskiej braci :-)


Książka, o której wspomniałam jest autorstwa Franceski z bloga Shabby Home. Przyznam, że zauroczyła mnie Jej twórczość i marzyłam o tej książce po cichutku. "The song of the sea" w bardzo letnim klimacie z pięknym zdjęciami na tle Wenecji. Powiedziałam KOMUŚ o tym moim marzeniu i On je spełnił. Przyjaciele już tak mają.... W każdym razie mam ochotę uszyć wszystko co w niej jest ;-) Statki widzieliście wyżej, ale zmodyfikowałam je nieco. Franceska szyje eleganckie żaglowce, a chciałam raczej żaglóweczkę bez silnika ;-)


O książce pisałam już w TYM poście. Zainspirowana wtedy blogiem Franceski uszyłam samoloty. Jak się przekonałam, instynktownie uszyłam je niemal tak samo. Przyznam, że najnowsza książka również bardzo mi się podoba. Tak sobie myślę: może przywiozę ją kiedyś z Włoch...



P.S. Uroczego morskiego potwora postaram się przedstawić już wkrótce :-) Na dziś wystarczy :-) Z pozdrowieniami.