poniedziałek, 25 marca 2013

Nowe wakanty i woreczki gimnastyczne raz jeszcze.


Ostatnio pokazałam nowy patchwork dla nowego człowieka. Czasem przy okazji narodzin nowego człowieka powstają nowe wakanty w  rodzinie: starsze rodzeństwo. W tej rodzinie powstały stanowiska: starsza siostra oraz starszy brat, który jest już starszym bratem młodszej siostry i teraz jeszcze młodszego brata. Ten ośmioletni człowiek ciągnie 2 etaty starszeństwa! Wydarzenia ważne, postanowiłam z tej okazji uszyć więc coś jeszcze. Takie małe "conieco" dla użytkowników jaśków czyli poszewki dwie ;-) Nie wiem, czy będą się cieszyć, tak chciałam się zgrać tematycznie z prezentem dla ich brata. Nie są to poszewki typu "myk, myk" tudzież "rachu ciachu", jakimi poszewki na jaśki zwykle bywają. Patchwork jest dość czasochłonny. Poszewki wykończyłam dodatkowo podszewką. Nie chciałam żeby widoczne były łączenia tkanin - przy patchworku jest ich dużo. Prawda, że ten chłopakowy jasiek, jest bardzo męski? Tak mi się wydaje :-)


Przy okazji jeszcze machnęłam dwa woreczki gimnastyczne. Nie tak dawno tata opisanego rodzeństwa wyraził zaciekawinie woreczkami naszych dzieci i uznał, że to całkiem dobry pomysł. No to proszę i miłego użytkowania ;-)



Kilka zdjęć gdyby ktoś zastanawiał się na użytecznością woreczków. Woreczki gimnastyczne (można je obejrzeć TUTAJ) w akcji z moimi dziećmi... 




 Kochane dzieci, nie rzucajcie się proszę woreczkami od cioci, 
bo Wasi Rodzice przestaną mnie lubić ;-)



czwartek, 21 marca 2013

Cztery pory roku i myśli poplątane :-)

Kiełki fasoli mung, smakują zupełnie jak słodki, zielony groszek.

Człowiek czasu nie zatrzyma....

Mój blog jeszcze nie ma roku, ale minęły już cztery pory roku odkąd powstał :-) Postanowiłam wrócić do moich nagłówków, żeby tu zostały. Mam nadzieję, że nadal uda mi się zachować ich sezonowość, bardzo lubię te zmiany. Dziś nie będzie niczego konkretnego (już tak bywało ;-) Dziś będzie trochę sentymentalnie i trochę o ludzkiej naturze ;-) a nawet o naturze w ogóle i o hodowli ;-) Kilka myśli, które mi się plątają ostatnio ;-) I piosenka będzie, już za chwilkę. Zapraszam jeśli macie ochotę :-)

Wiosna


Lato


Jesień


Zima



"Chyba w marcu
Gdzieś nad ranem
Zabujałam się to fakt
I do dziś, po dziś dzień 
Już tak mam."

To fragment piosenki Lidki Pospieszalskiej pt. "Inaije" (z płyty pod tym samym tytułem), którą szalenie lubię. Można posłuchać TUTAJ. I chociaż powstała jakieś 7 lat po moim ślubie, a z 10 po owym zabujaniu :-) to bardzo kojarzy mi się z tamtym czasem :-) To była wiosna, a my przeszliśmy wiele kilomertów rozmawiając, rozmawiając i rozmawiając... 

O naturze ludzkiej czyli "Było sobie trzech hodowców kiełków ;-)"

Właściwie to były sobie Trzy Kobiety, wcale nie zmęczone życiem: eMHa oraz Ka. Nie były zmęczone życiem, ale miały serdecznie dość zimy i śniegu, a wszystko rozpoczęło się 13 marca tego roku. Miały dość śniegu i jeszcze dość braku sałaty na talerzu :-) Ka zamówiła co trzeba i wszystkie trzy czekały na listonosza. Wszystkie trzy skakały radośnie ma myśl o małej hodowli pysznych ( wtedy-chyba) kiełków :-) W przesyłce były nasiona: brokuła, soi, buraka, dynii, rzodkiewki i fasoli mung, słonecznika oraz rzeżuchy. I urządzenie o niewdzięcznej nazwie: kiełkownica. Do tej pory rzecz była o hodowli. Teraz następuje fragment o naturze ludzkiej ;-) Każda kobieta miała wybrać po jednym rodzaju nasion do kiełkowania. eM wybrała rzodkiewkę, bo nasiona wydawały się najładniejsze, takie podobne do kamyczków. Ha wybrała rzeżuchę, bo już dobrze znała jej smak. Ka chwilę myślała i zdecydowała się na fasolę mung, a Ha zadała jej pytanie: Dlaczego? Nigdy jej nie jadła - dlatego... eMHa i Ka są jak ich nasionka. eM zawsze wybiera to, co jej się zwyczajnie podoba. Ha lubi to, co zna. Ka, w ostatnim czasie podejmuje nowe wyzwania, a że skoki na gumowej linie głową do rzeki (bangee) nie są jej po drodze to wybiera fasolę mung ;-)




KONIEC... zimy, moi Mili :-)

poniedziałek, 18 marca 2013

Cztery słonie, zielone słonie :-)


To było tak ;-) Zacznę, że miałam małe obawy szyjąc dla Tego Młodego Człowieka kołderkę. A to dlatego, że póki co, rzeczy dla Niego mają podobać się raczej Jego Mamie i Tacie. Tak się składa, że gust mój i rzeczonej Mamy nieco się różnią. Dodać jeszcze muszę, że BARDZO! chciałam. Wątpliwości zostały niemal rozwiane podczas szycia patchworka z kotem gdyż zobaczyłam, że Mamie, a nawet Tacie bardzo przypadło do gustu zestawienie kolorów. Odetchnęłam z ulgą i nawet nie próbowałam wymyślać innego zestawu. Również dlatego, że to zielono - biało - czarne zestawienie szalenie mi się podoba. Jest takie świeże i radosne. Oczywiście nie było mowy, żeby kołderka wyglądała tak samo. Nie po to szyje się patchworki, żeby były na świecie dwa jednakowe ;-) Tak więc tylko jedna tkanina została powtórzona i zachowana kolorystyka. Swoją drogą to ze wspomnianą Mamą tworzymy IDEALNY duet podczas jedzenia Mieszanki Wedlowskiej :-) Każda z nas wybiera inne smaki :-) Mogłybyśmy ewentualnie poróżnić się o Irysy, ale Tata Chłopca zjadł wszystkie ;-)





Nie byłabym sobą, a blog blogiem Dwa Talenty gdyby nie nastąpiło w tym momencie snucie opowieści ;-) Tak więc informuję uprzejmie, że właściwie to już wszystko pokazałam, a teraz nastąpią historyjki dla wytrwałych ;-) Jest kilka zdjęć zakulisowych ;-)


Patchwork (105 cm × 117 cm) trochę niestandardowy. Nie chciałam ciąć mocniej tych tkanin bo straciłyby urok. IKEA wchodzi w różne wzornictwo tkanin. Muszę przyznać, że poprzednia kolekcja zupełnie nie przypadła mi do gustu (zarysy twarzy, sylwetek - jakieś niespokojne dusze...). Natomiast ta ostatnia jest super. Jedną z nowych tkanin jest ta biała z czarnymi wzorami o różnej tematyce: jest traktor i rakieta, kurczaki i kraby, iglo i kościół :-) Jak tu pociachać takie cudo. Materiały pocięłam w pasy o szerokości 25 cm i całość pikowałam tylko na szerokość. Bardzo udany wzór, subiektywnie rzecz ujmując ;-) I niespotykane wydarzenie. Kołderka, którą zaprojektowałam w moim zeszycie została uszyta w tej formie w 100%, bez modyfikacji w trakcie realizacji. A co tam, pokażę, choć jak wspominałam moje zdolności rysunkowe stanęły na możliwościach siedmiolatki ;-)



Poszewki na jaśki (40 cm × 40 cm). To zdecydowanie mój ulubiony sposób szycia poszewek poduszkowych: na zakładkę. Bardzo ładnie i tak swojsko wyglądają. Zakładka (mam na myśli tę część materiału, który zakrywa samą poduszkę i jest w środku poszewki) może być z tego samego materiału co całość poszewki, jak i w kontrastowym kolorze. Czasem doszywam tasiemkę, czasem guzik, ale tutaj jest tylko zakładka. Nie mogłam się zdecydować, więc są dwie. 





Cztery słonieOd słonia się zaczęło, ten patchwork się zaczął. Gdy kupiłam wykroje na zabawki to zachciało mi się uszyć wszystkie, nie tylko małpkę. O wykroju pisałam przy okazji przebrania za Pippi. Wykrój nr 7904, z katalogu wykrojów. Wygląda tak:

 Zdjęcia pochodzą ze strony toiowo.sklep.pl

Czekałam więc tylko na okazję ;-) Po małpie przyszła kolej na słonia (Dla regularnie zaglądających - stąd powrót do niemieckiego - wkrój mam w języku niemieckim ;-). Do wykroju dołączyła piosenka, która leci mniej więcej tak: "Cztery słonie, zielone słonie, każdy kokardkę ma na ogonie" (śpiewana pierwotnie przez "Fasolki"). Stanęło na tym, że trzy słonie będą aplikacją na kołderce, a czwarty z niej wyjdzie. Skąplikowany proces tworzenia ;-) Sam słoń nie był bardzo trudny do szycia, ale jednak pracochłonny. Myślę, że może służyć za poduszkę - przytulankę. Pozbawiłam go cyrkowego kocyka a zapodałam ogonową kokardkę i odrobinę szaleństwa. Tak więc słoń ma trochę za uszami i nie tylko ;-) Fajnie uszyć zabawkę pod kolor kołderki :-) Według mnie... Uwaga! wizualizuję: siedzi sobie taki świeżo wyspany kurczaczek w łóżeczku, wchodzi mama i widzi rumiane policzki, w jednej rączce zielona kołderka a w drugiej zielony słoń i słyszy owa mama: "Juź pałem" (już się wyspałem) :-) (Oczywiście jest godzina 14 - a nie! 6 rano. I oczywiście kurczaczek zasnął o 12 - a nie! wołał co 10 minut siku ;-) Cudownie i stylowo ;-) Reasumując: Słoń Poduszkowiec - przemiły zwierz domowy. O wysokości 34 cm, długości 38 cm plus 19 cm trąba ;-), zjadł aż dwa jaśki (IKEA 2,49) aby wypełnił mu się brzuszek. I taki orginalny słoń wiosenny powstał :-)


 Dobrego Życia Kochany Chłopczyku! 

środa, 13 marca 2013

Przedwiośnie i samoloty transportowe :-)

Postanowiłam zmienić chronologię. Bynajmniej nie chronologię zdarzeń gdyż nie posiadam uprawnień, a szkoda bo ten dzisiejszy biały opad atmosferyczny przesunęłabym na grudzień... Zmieniłam chronologię przedstawienia tych zdarzeń na blogu (uprawnienia posiadam). W ostatnim czasie szyłam patchworki dla nowonarodzonych chłopców :-) Ten dzisiejszy jest późniejszy, ale responduje z porą roku, która być powinna a nie jest! Przyznam, że wczorajszy śmiech dzieci na sankach nie bawił mnie tak bardzo i chyba resztkami sił przekonuję sama siebie, że jestem zadowolona z tej śnieżnej rzeczywistości...


 Tak więc jeszcze ciepła od żelazka przedwiosenna kołderka dla małego człowieka o dłuuugich paluszkach :-) Moje ostatnie patchworki odeszły od klasycznych kwadratowych kawałków i szalenie się z tego cieszę. Nie dlatego, że te klasyczne nie podobają mi się, ale z tego jak nieograniczone są możliwości! Dziś wzór, który chodził za mną od dawna. Może nie ten konkretny, ale taki makatkowy kierunek. Przyjemność miałam ogromną z szycia tego obrazka i poszło mi bardzo szybko. Nie będę pisała jaka kiepska jestem z obliczeń matematycznych i jak musiałam sztukować dół kołderki bo źle pocięłam paski, bo wygląda jakbym wszystko dobrze zaplanowała ;-) A plan był taki: dół to pola, jeszcze ciemne, zaorane, ziemia dopiero budzi się do życia, pachnie zimą i jesienią. Tylko niektóre pola zielenią się oziminą. Góra kołderki to tulipany (nie bez powodu te kwiaty :-) samolot i drzewo. Samolot to motyw podpatrzony na włoskim blogu Shabby Home. Mam nadzieję, że kiedyś będę szczęśliwą posiadaczką książki tej blogerki :-) Bardzo lubię Jej pomysły i motywy. Trochę "Tildowe" klimaty, ale jednak inne. Napisała kilka książek, a ta jedna ("The Song of the Sea") szczególnie mi się podoba (tzn. te fragmenty, które są udostępnione). Póki co, jakoś poradziłam sobie sama. Przygotowałam najpierw projekt aplikacji a później pomyślałam, że samolot musi też wylecieć z kołderki ;-) Spód kołderki to taka miła tkanina w brązach i beżach, która została zakupiona jako wielkie prześcieradło już jakiś czas temu:-)



Samoloty transportowe :-)

Nikt nie spodziewał się, że Ci chłopcy urodzeni w marcu tak szybko urosną. Ich mamy nie spodziewały się tego w ogóle ;-) Jednak tak się stało... Jot i eM kłócili się często. Pierwszy był szybki, drugi wysoki, oboje zastanawiali się nad przyszłością. Ich marzeniem stała się powietrzna firma transportowa. I pewnego  dnia ich marzenie spełniło się. Tego ich mamy nie spodziewały się w ogóle... Jot i Jego samolot zajmowali się transportem groszków kokosowych (samolot z kremowymi groszkami). eM swoim brązowym samolotem przewoził czekoladę, oczywiście :-) Oboje pracowali dla fabryki produkującej czekoladę mleczną z groszkami kokosowymi. Akurat tego ich mamy mogły się spodziewać ;-) Samoloty stały się ich pasją. Co roku biorą udział w pokazie lotniczym połączonym ze zrzutem czekoladek i groszków kokosowych. Widok jest oszałamiający. Nie tyle samolotów, co widzów pokazu stojących na łące z szeroko otwartymi buziami :-)))) Jeśli kiedyś waszym oczom ukaże się taki widok zatrzymajcie się i głowy do góry (jeśli lubicie czekoladę i groszki kokosowe ;-)
I tym sposobem Drodzy Czytelnicy po raz kolejny pokazałam Wam co dzieje się w mojej głowie podczas szycia ;-) Wybaczcie, że tak bez ostrzeżenia :-)



Kiedy syn mój Jan zobaczył jak pracuję nad samolotem to zapytał czy to dla Niego... Jedyne co mogłam zrobić w tej sytuacji to uszyć dwa samoloty. 


Wspominałam kiedyś, że jestem dziewczyną ;-) i mam trochę problemów z szyciem dla chłopców. Nabieram doświadczenia! Samoloty to dobry kierunek :-)



 Rośnij Chłopczyku Malutki, Janek czeka na Ciebie ze swoim samolotem!

piątek, 8 marca 2013

8 marca bez ironii i w pastelach cały tonie ;-)

Zaglądam na różne blogi i wszędzie pastele. Pastelowe kwiaty, naczynia, obrusy, poduszki i zasłony, a nawet jajka tu i tam... U mnie także, a jakże... pastelowe gatki :-) Zapraszam :-)


Zaraz po tym jak wymyśliłam, że uszyję sobie spodenki do spania, pomyślałam że uszyję je także dla kilku bliskich mi kobiet :-) Ustawiłam sobie termin - 8 marca. Tak robię gdy jakiś pomysł wyda mi się dobrym i nie chcę żeby mi umknął :-) I udało się. Wysłałam lub wręczyłam osobiście takie spodenki do spania. Oczywiście planowałam więcej, ale nie udało się. Nauczyłam się już przyjmować takie redukcje planów. Tak wiele rzeczy i spraw składa się na moją codzienność... Nie sposób wszystkiego przewidzieć. I całe szczęście :-) Z pewnością wrócę jeszcze do szycia spodenek, już wymyśliłam nową kolekcję. Nie omieszkam zrobić wtedy kilku sztuk i obdaruję nimi kolejne cudowne kobiety :-) Na temat spodenek rozpisałam się ostatnio teraz więc tylko wspomnę, że wykrój pochodzi z Burdy 12/2003.



Dzień Kobiet. Nawet nie chce mi się sprawdzać kiedy i kto wymyślił to święto. Pewnie padała już w mojej obecności odpowiedź jako riposta na hasło, że to "relikt minionego ustroju politycznego". Nie obchodzi mnie to. Lubię Dzień Kobiet. Nie czuję się jednak dotknięta czy pominięta jeśli tego dnia jakiś mężczyzna nie złoży mi życzeń. Bardzo się cieszę, że jestem kobietą i uczę się akceptować wszystko, co to "bycie" ze sobą niesie. Dlatego też sama z radością składam życzenia Kobietom. A w tym roku przygotowałam małe "conieco" - alternatywa dla rajstop ;-) Swoją drogą: szalenie się cieszę, że goździki (które tak bardzo wpisały się wtedy w to święto) wracają do łask. Zawsze lubiłam goździki. Pewnie dlatego, że kwiaty jednej z odmian są ulubionymi kwiatami mojej Mamy :-)
Szkoda trochę, że nie bardzo przyjął się Dzień Mężczyzny (10 marca). Zastanawiałam się dlaczego. Może potrzebuje czasu, bo istnieje dopiero od 1999 roku? Poza tym myślę sobie: świętowanie kobiety dlatego, że jest kobietą, wydaje się... bardzo kobiece ;-) Natomiast świętowanie mężczyzny... sama nie wiem... A może tak podłączyć się pod Święto Myśliwego (3 listopada)? Tak, to jest jakieś rozwiązanie :-)


Jak tylko wymyśliłam spodenki do spania wiedziałam, że chcę dla nich sesji w plenerze :-) Sznurek i kolorowe gacie pośród śpiącej jeszcze natury to wesoły widok, prawda? :-) Cudowne słońce nam dopisało. Jeszcze zimno, jeszcze trawa się bieli, ale jest słońce. Jak dobrze... I moja asystentka :-) Jak zawsze pomocna:



Drogim Kobietom (tym które sobie tego życzą) składam życzenia, te najlepsze dla Was. I dobrych snów też życzę :-)