sobota, 30 czerwca 2012

Historyjka obrazkowa i Kolekcja No 3 dla lalek.



Myślałam, że już za mną radość z wakacji (w sensie nie chodzenia do szkoły). Okazało się jednak, że będąc mamą ucznia zapragnęłam ich tak samo jak wtedy, kiedy sama byłam uczniem. Śniadania w połowie najpiękniejszego snu, szkolne kanapki, zimą herbatka w termosie, odwożenie, przywożenie, przywożenie nr 2, odrabianie lekcji, przygotowywanie materiałów, problemy przedszkolaka i ucznia... Tak, od tego także trzeba odpocząć... 
Na dobry początek: historia przyjaciółek, które wybrały się złapać brązik ;-) i przy okazji zaprezentują Państwu nową kolekcję strojów plażowych :-)


Dziewczyny spakowały ręczniki i poszły poszukać miłego miejsca na odpoczynek i opalanie:-)


Musiały przejść kilka wydm, obawiały się, że gdy słońce zacznie przesuwać się po niebie jakaś góra może rzucać cień na ich blade jeszcze brzuszki:) Marika,w zielonych spodenkach, gotowa była rozbić obóz tuż za rogiem. Maria zaczęła lekko narzekać na nowe sandały, odcień guzika nieznacznie różnił się od malinowej czerwieni plażowego kompletu...


 Jak to dziewczyny, kilka razy zatrzymały się na pogawędkę o... jesiennych trendach... Helena grzebiąc patykiem w piasku mówiła, że kratka jesienią jest niezastąpiona. Marika dodała, że spódnica z koła, z ciepłej flanelki byłaby w jej stylu. Maria uznała, że przy lżejszym, popołudniowym już, słońcu różnica w odcieniu czerwieni jest nieznaczna...



Dziewczyny minęły kilka mrowisk, znalazły miłą plażę i rozłożyły ręczniki. Sprawdziły kąt padania promieni słonecznych i uznały, że to miejsce jest fantastyczne :-)




Zdjęły sandały typu "rzymianki" i rozpoczęły miłą sjestę, ach... Zaczęły w końcu rozmawiać o nowej projektantce KaroliniePe ;-) Czuły się komfortowo w kompletach plażowych z jej najnowszej kolekcji. Marika stwierdziła, że choć torba świetnie się sprawdza to z wielkością metki trochę przesadziła, bądź co bądź, jeszcze nie ma czym się chwalić...




W promieniach zachodzącego słońca zobaczyły, że proces letniego brązowienia skóry można uznać za rozpoczęty! Maria z radością zauważyła także, że malinowa czerwień guzika od sandałów i stroju plażowego jest o tej porze dnia niemal identyczna!



Helena czuła, że różowy komplet jest dla niej idealny. Opalona skóra, róże, kokardy... tak, ona to lubi i pomyślała jeszcze: życzę wszystkim Dobrych wakacji!!!

P.S. Letnia kolekcja to prezenty dla super dziewczyn! Dla dwóch uczennic, już drugoklasistek: mojej córki i jej przyjaciołki oraz dzielnego przedszkolaka, mojej kochanej młodszej córeczki z grupy "Słoneczniki" :-). Zostały elegancko zapakowane ;-) Zamiast podpisu powstały klamerki pod kolor ;-)







czwartek, 28 czerwca 2012

Tytka luksusowa.


Kto wiedział, ten nadal wie, kto się domyślał, ten się upewni, kto nadal nie wie, to się dowie: mieszkam w Poznaniu i w tytule zapodałam kolejne fajne słowo ;-) które poznałam gdy tu zamieszkałam. Zanim przystąpiłam do pisania zasięgnęłam informacji u wujka Googla. Kiedyś słowo tytka tyczyło się toreb i opakowań papierowych, takich w których kupujemy cukier i mąkę tudzież truskawki. Teraz Poznaniacy (zdaje się, że nie tylko) mówią też o tytkach foliowych, w innych rejonach kraju - reklamówkach. Coby nie mówić, reklamówki są bardzo wygodne, jeśli chodzi o ich kształt i ładowność. Trzeba też przyznać, że najpopluarniejsze ekotorby na zakupy, szyte na prosto i płasko nie są zbyt wygodne i mało ładowne. Postanowiłam więc połączyć zalety jednych i drugich i oto wyszła ekotytka luksusowa;-) To moj pierwszy egzemplarz. Myślę jednak, że nie ostatni. Kontynuując temat tejże tytki, uszyłam ją dla wychowawczyni mojej córki, którą jak można się domyślić, bardzo lubimy. Wręczymy Jej upominek na zakończenie roku szkolnego, coby w przyszłym roku umilił dźwiganie ciężaru wiedzy do domu celem dokładnego sprawdzenia wagi ;-) Miejmy nadzieję że, pomimo niedogodności, będzie rósł ;-)











  





Na zakończenie postanowiłam jeszcze wrócić do tematu poznańskich wyrazów ;-) Poznań to miasto bardzo luksusowe. Na jedno z pierwszych śniadań zajadałam... kawiorek, ale nie z szampanem tylko z masłem, bo to pszenny chlebek ;-). Okazało się także, że jedna z potraw, którą zajadałam się całe życie zmieniła tutaj rodzaj. Chodzi o popularny twaróg ze śmietaną, solą, pieprzem, tudzież szczypiorkiem. Zawsze myślałam, że jem gzikę, okazało się jednak, że to był gzik... bo Poznań wie lepiej ;-) Jest jeszcze jeden wyraz, o którym wspomnę, a którego szczerze nie znoszę, choć zasiedziałam się w Poznaniu już 10 lat... Nadusić... nadusić klamkę, żeby drzwi otworzyć, nadusić przycisk, żeby zielone światło włączyć, nadusić enter i opublikować wpis ;-)

czwartek, 21 czerwca 2012

Lato, echże ty...


Dni mijały coraz dłuższe, coraz cieplej było u mnie
Coraz lżejsze miała suknie,lekko płynął wiosny strumień
Wreszcie nocy raz czerwcowej zobaczyłem ją jak śpi
Bez niczego, zrozumiałem lato, echże ty
Lato, lato, lato, echże ty

Marek Grechuta







P.S. Wiem, trudno uwierzyć, że dziś pierwszy dzień astronomicznego lata... Jednak to jest fakt, dziś 21 dzień czerwca! Jesień dopiero za 3 miesiące! Zapodaję zdjęcie mojego okna dzisiejszego poranka, tutaj powinnam wstawić cytat z "Deszczowej piosenki" ale nie wstawię ;-) Może trzeba było poczekać z wpisem do jutra, aż lato kalendarzowo się rozpocznie... Pomyślałam jednak, że dziś przyda się trochę słońca, choćby z przed kilku dni, choćby tylko na zdjęciach...


wtorek, 19 czerwca 2012

Zemsta Panny Młodej ;-)

Jak zapowiadałam, Panna Młoda zapodała słodką zemstę :-) Dziś na blogu NIE MOJE dzieło, ale ja owszem. Tadaaam, Króliczka Karolina widziana oczami, uszyta rękami Panny Młodej z ślubnego wpisu, tzn. jej ludzkiej odpowiedniczki ;-). Radość dla mnie OGROMNA, za którą po raz kolejny DZIĘKUJĘ! Uwielbiam rękodzieło i z radością przyjmuję takie podarunki. Mojej nowej koleżance uszyłam kanapę ;-) Siedziała pokątnie na talerzu z owocami... Do Króliczki Karoliny przychodzą czasem Króliczki moich córeczek o Te ;-) w niebieskich golfach. Dobrze się razem bawią, po czym Karolina wraca do siebie, bo nie mieszka w dziecięcym pokoju :-)

Karolina w plenerze :-)




Karolina w codzienności:)

 

Znajdź 6 podobieństw ;-)



To właśnie tych zdjęć brakowało do wpisu :-) Są autorstwa szanownego męża. 

niedziela, 17 czerwca 2012

Co się odwlecze to nie uciecze, dziś jednak kartki.

Miał być kolejny odcinek blogonoweli, a nie ma. Chciałam uzupełnić mój wpis o dwa, trzy zdjęcia i nie wychodzi. Myślę sobie, że jednak są one, te zdjęcia, potrzebne dla całości odbioru, poczekam więc, a kilka osób ze mną :) Dzisiejszy wpis jest jednak małą kontynuacją poprzedniego, blogonowela jak nic ;) Pierwsza kartka jaką dziś przedstawiam powstała dla bohaterów poprzedniego odcinka. To znaczy dla ludzkich odpowiedników (reżyser się gubi, blogonowela jak nic :) Robię różne rzeczy ale życzeń, zwłaszcza osobistych, do królików będących przytulankami,nie piszę :)))


Już jakiś czas temu doszłam do wniosku, że wszystkiego sama zrobić nie mogę, nawet jeśli potrafię... Na tym nie koniec moich spostrzeżeń. Okazało się, że nawet jeśli potrafię to nie koniecznie robię to najlepiej... I... bardzo się cieszę! To bardzo ułatwia życie. Kartki. Kiedyś: często je robiłam. Później: okazało się, że nie nadążam i zaprzestałam wysyłania...buuu... Ostatnio: zaopatrzyłam się w kilka u Nocy Majowej. Są bardzo urokliwe, ja takich nie potrafię :) Czasem jednak nadchodzi wena i chęć, wtedy siadam i... szyję, te kartki ;))) 
Pierwsza powstała z okazji ślubu. Nie pokażę całości, bo kartka jest bardzo osobista. Napiszę, że miała kilka stron, powstała mała książeczka z opowieściami. Wiem, mogłabym drukować teksty. Może kartki byłyby wtedy bardziej eleganckie, ale moje kartki nie są eleganckie. Poza tym, mam wrażenie, że słowo ręcznie pisane zanika... Niech trwa:) Jedną opowieść ujawniam:


To piosenka Starego Dobrego Małżeństwa. Bardzo ją lubię i bardzo kojarzyła mi się z Parą  Młodą, dla której powstała kartka.


Strona tytułowa oraz "koperta" w komplecie z kartką :)


A to napis na końcu kartki ;) Ślub to przecież początek, jakby nie patrzeć:)

Moje kartki szyję "na wymiar" święta i solenizantów ;) Kolejna, którą dziś pokazuję, powstała z okazji chrztu:) Do kieszonki zostały włożone karteczki z życzeniami od moich dzieci dla ich nowego, małego przyjaciela:) Był samolot, auto i piękny obrazek chrztu, były życzenia zapisane runami elfickimi, jak przypuszczam... (podejrzewam - nie tylko ja- że dzieci rozpoznają elfy i rozmawiają z aniołami, a później się psują, te kontakty... gdy idziemy do szkoły (tak wyczytałam), zaczynamy myśleć, że jesteśmy coraz mądrzejsi i wtedy zachowujemy się i piszemy już tylko "po ludzku"...)






Tutaj tak rozwiązałam problem koperty do mojej niestandardowej kartki :)

Kolejna kartka powstała z okazji ślubu. Coś bardzo świeżego, ofiarowana wczoraj Parze Młodej, przez Posłańców :) Ujawniłam się, blogowo, Parze Młodej i jesli czytają, to ja im macham:)))  Kartka była pracochłonna, spędziłam nad nią kilka godzin. Sprawiła mi dużo przyjemności i jestem całkiem zadowolona z efektu. To próba nowego, jak dla mnie, sposobu robienia aplikacji. Można niemal malować szyjąc. Czasem zastanawiam się czy szycie to sztuka. Takie szycie użytkowe. Im więcej uczę się tym pewniejsza jestem, że tak właśnie jest. I nie mam tu na myśli mojego szycia, ale szycia w ogóle. Jak widzę co artysta potrafi... to się uczę :)))







Czyli, że cdn... ;)