poniedziałek, 31 grudnia 2012

W sobotę był Ślub.

Z tej pięknej okazji powstała kolejna kartka. Szyłam ją w pracowni świątecznych prezentów i nie dałam rady stanąć obok tego nastroju i uszyć czegoś innego. Nie walcząc długo popełnilam kartkę (w zasadzie to moje kartki powinny nazywać się materiałki...) z filcu, zimowej tasiemki i dwóch tkaninowych pierniczków. W trakcie naszła mnie myśl, żeby ich nie przyszywać, ale przywiązać. Tym samym powstały ozdoby na choinkę. Mam cichą nadzieję, że już za rok zawisną na pierwszej choince w tej nowej rodzinie :-)




Najlepsze życzenia, jak to u mnie już bywało, włożyliśmy do kieszonki :-)



Do życzeń i uszytych pierników dołączyłam parę tych prawdziwych :-) Całość zapakowałam w turkusowe pudełeczko z serduszkową bibułą (tu i uwdzie zwaną krepą ;-)


Przy okazji pochwalę się prezentem, jaki dostaliśmy od Przyjaciół :-) Otóż, po wyjęciu z małego kartonika moim oczom ukazało się czerwone pudełeczko w kształcie serca... (To turkusowe, to opakowanie kartki o której było powyżej). I tak patrzę na to pudełeczko i myślę sobie hmm... bo dostaję rownocześnie informację ustną, że to prezent dla CAŁEJ naszej rodziny... Ja już dawno po zaręczynach, córki jeszcze do tematu nie podchodzą... Kolczyki, pierścionki ??? W naszej rodzinie mamy 2 chłopaków...



Otwieram..... i mym oczom ukazał się SKARB!...


Święta Rodzina z Nazaretu :-)


Tym optymistycznym akcentem kończę ostatni wpis tego roku :-) 

Pozdrawiam i życzę wszystkim miłego wieczoru :-)

środa, 26 grudnia 2012

Pracownia świątecznych prezentów.


Dziś zapodaję różne różności, które rozdaliśmy w ostatnich dniach. W kolejnych wpisach postaram się ułożyć pozostałe. Muszę pozbierać wszystkie zdjęcia robione w międzyczasie raz telefonem, raz aparatem... Wiele rzeczy, które uszyłam w przeszłości i nie posiadam zdjęć powstało właśnie w okresie przedświątecznym. Tegoroczne "sesje" odbyły się oczywiście na tzw."wariata" ;-) ale co tam, chyba wszystko mam. Dość gadania. Zupełnie nieplanowo kilka rodzin otrzymało od nas ozdoby choinkowe. Planowałam tylko te dla naszego domu, ale jak wspomniałam moje dzieci z radością mi pomagały a ja szyłam, szyłam, szyłam.....



Zestaw muzyczny. Gdy zobaczyłam te puszki w świątecznej kolekcji IKEA wiedziałam, że będą dla Nich. Wiedziałam też, że do jednej włożymy pierniczki, w drugą zapakujemy domową przyprawę piernikową. Nie wiedziałam jednak, że do największej włożymy ozdoby choinkowo - mieszkaniowe w nutki. Zestaw wydaje się udany :-)



Zwariowany zestaw w kratkę. Mam szczerą nadzieję, że koniki nie zawisły tak poprostu na choince, ale hasają po całym domu ;-) Koniki dla chłopców, serduszko dla dziewczynki :-)



Zestaw dla przyjaznych Sąsiadów (przez duże eS). Zestaw Piernikowy, nie mogło być inaczej (to dzięki Kasi zaczęłam piec pierniczki, korzystając z Jej przepisu). Ozdoby nieprzypadkowe i spersonalizowane oraz pierniczki do zjedzenia. Wstyd przyznać, ale w ubiegłym roku nie dałam Im moich pierniczków. Zdaje się, że uznałam, że skoro pieką a ja z ich przepisu... no nie wiem... Wiem, że uwielbiam piernikowe wymianki międzyrodzinne i tym razem wzięłam w nich udział :-)




2 słoiki bez dla 4 metrów braci :-) Że bezy nie świąteczne? Nic bardziej mylnego. Po pierwsze: każdemu wedle potrzeby ;-) Moi dwaj młodsi Bracia potrzebują dużo cukru, żeby nosić swoje głowy dwa metry nad ziemią ;-) Są też bardzo mądrzy, a mózg zużywa bardzo dużo cukru :-) Po drugie: po upieczeniu 240 sztuk pierników miałam sporo białek. Wystąpiły więc czynniki sprzyjające dla wypieku bez o smaku miętowym i kakaowym (dla zainteresowanych wątek kulinarny na końcu). Naszła mnie jeszcze jedna myśl dotycząca bez miętowych: można sobie zjeść dla kurażu, po przejedzeniu :-)))




Napiszę teraz o Pani Joasi, która jest wychowawczynią Helenki. Ma dla dzieci dużo serca, cierpliwości i po kilku już latach pracy nie traci pasji (ostatnio na lekcji na temat Włoch zamówiła dla dzieci pizzę :-))). I do tego wszystkiego lubi moje przetwory :-) Dla Pani Joasi słoiczek dżemu dyniowo - pomarańczowego i pierniczki i serducho, naturalnie :-).



Co jeszcze? były pierniczki, koniturrra wiśniowa, konfiturrra z pigwy, dżem pomarańczowo - dyniowy, jabłka z cynamonem. Wszystkie ubrane, podpisane z myślą i pamięcią o naszych bliskich...




Bezy

  • 4 białka
  • 250 g cukru pudru
  • szczypta soli


  • 2 łyżeczki kropli miętowych - bezy miętowe
  • 4 łyczeki kakao - bezy czekoladowe
  • 1 łyżeczka cynamonu - bezy cynamonowe
  • 2 łyżeczki startej skórki pomarańczowej - bezy pomarańczowe


Białka (koniecznie o temperaturze pokojowej) ubić na sztywno ze szczyptą soli. Dodawać stopniowo cukier puder. Jako opcję podaję bezy o różnych smakach. Jeśli zdecydujecie się na któryś ze smaków to: na końcu, na najwolniejszych obrotach miksera lub łyżką wmieszać wybrany składnik. Najbardziej lubię te zwykłe, ale czasem mam ochotę na odmianę.

Warto wiedzieć: białka można zamrażać. Dobrze przechowują się w takim stanie i gdy uzbieram w zamrażalce odpowiednią ilość - działam.


Na zakończenie powiedzonko mojego brata, które zasługuje na obecność w sieci :-))) Powstało oczywiście w studenckich czasach:

Święta, święta i... po studiach ;-) 


poniedziałek, 24 grudnia 2012

Przyjdź na Świat...

"Przyjdź na Świat, by wyrównać rachunki strat, żeby zająć wśród nas puste miejsce przy stole..."



Życzę Nam wiary w Boże Narodzenie. Żeby Jezus przyniósł pokój wbrew wszystkiemu, miłość bezwarunkową i wypełnił pustkę. Szczęścia Nam życzę Kochani Bracia, Rodzino (zwłaszcza ta zza Oceanu), Drodzy Przyjaciele i Czytelnicy :-) 

Jeśli macie ochotę zapraszam na piękną kolędę Zbigniewa Preisnera, w wykonaniu Beaty Rybotyckiej "Kolęda dla nieobecnych" niecukierkowa, niewesoła, spokojna, piękna... 



P.S. Zdjęcie to kadr z filmu "Narodzenie" ("Nativity") szczerze polecam.



Karolina.





piątek, 21 grudnia 2012

Wystroje i nastroje.

Jak do tej pory czekałam na zmianę kolorów na blogu związaną z porą roku. Jednak jesienne kratki wyjątkowo przypadły mi do gustu i miło mi się w nich siedziało. Nie mogę uwierzyć, że to już czwarty nagłówek na moim blogu, czas szybko leci... Dziś moje literki wyszły w plener :-) 



Równo tydzień temu powoli do naszego mieszkania zaczęła wkraczać czerwień. Podobnie jednak jak z nagłówkiem, jakoś bez pośpiechu żegnałam się z naszym kraciastym pokojem. Zasłony wisiały niecały miesiąc. Nasze jesienne kratki można zobaczyć TUTAJ (poduszki) TUTAJ (zasłony) i TUTAJ (nagłówek). Nowe rzeczy szyłam powolutku i stopniowo w kolejne ranki oczom moich domowników ukazywało się coś nowego. W sobotę (tydzień temu) zawiesiliśmy nasze uszyte ozdoby, później kolejne poduszki i w końcu zasłony. Czerwień jest cudowna o tej porze roku. I myślalam, że będzie jej u nas znacznie więcej, ale wyszło jak wyszło. W naszym mieszkanku jest nienachalna i trochę nas grzeje w te deszczowe grudniowe dni... Sami zobaczcie.







Na codzień kanapa otoczona jest warstwą ochronną (narzutą ;-) przed małymi rączkami w polewie czekoladowej lub podobnej :-) Narzuta jest dwustronna (moja miłość do rzeczy typu dwa w jednym jest duża ;-) Narzutę zazwyczaj widać od szaro - kawowo - mlecznej strony tzw. praktycznej (nie widać na niej plam). W okresie świątecznym zapodałam stronę w paski. Ta strona została uszyta z myślą o pokoju z akcentami marynarskimi w okresie wiosenno - letnim. Mam całą zimę na ten projekt ;-)


Poszaleliśmy też z taśmami ozdobnymi :-) Zakupiłam je w IKEA, celem pakowania prezentow i paczek. Dziewczyny mnie nakręciły i poszło :-) Zaczęło się niewinnie, od jednej osłonki... Resztę widać poniżej oraz powyżej (drewniane okrągłe pudełka na komodzie).




Nastroje.

Ostatnie wieczory spędziłam na wykańczaniu i pakowaniu prezentów, zdobieniu pierników oraz piciu korzennej herbaty tudzież grzanego winka :-) Zapomniałam o tym, jakże ważnym, zastosowaniu domowej przyprawy piernikowej. Z przyprawą ze sklepu radzę uważać, często zawiera mąkę... Domowa jest do tego idealna. Przepis, a właściwie sugestię zamieszczę na końcu wpisu. 



Przy pakowaniu prezentów postawiłam na kilka papierów (w tym zwykły szary, pakowy i taki sam biały) i sznurki. Szalenie spodobały mi się także proste kartoniki  do podpisywania prezentów. Na kartonik przyklejałam taśmę ozdobną i robiłam dziurkę. Pomysł podpatrzyłam gdzieś w sieci, nie pamiętam gdzie, bo zdaje się, że trafiłam na nie w różnych miejscach. Już wkrótce poznacie zawartość większości z pakuneczków :-)



Gruby facet w obcisłym sweterku czyli kilka słów komentarza ;-)


Tak w zasadzie to już wszystko, ale opowiem jeszcze co i jak z dzisiejszymi nowinkami. Ten podtytułowy gruby facet itd. to moja poduszka z drugiej strony :-) Poszewka została uszyta z mojego starego swetra, co to w nim uczyłam się w zimowe wieczory, w czasach liceum. Gdyby nie mój setyment już dawno zostałby spalony i nie miałabym tej urokliwej poduszki. Z jednej strony prezentuje się eleganco, a z drugiej trochę zabawnie (jak ten gruby facet ;-). 


Druga poduszka, z czerwoną gwiazdą, powstała z inspiracji IKEA. Chciałam ją pokazać, ale nie widzę na stronie. Poduszka była podobnego koloru, drukowana w czerwone wzory, nie pamiętam jakie, ale pewnie i gwiazdy były. Miała też pędzelki na rogach. I tak właśnie powstała ta moja. 




Prawdą jest, że za to szycie mogłam wziąć się szybciej, ale nie potrafię wyprzedzać nastrojów i nijak nie mam weny na szycie świąteczne we wrześniu... Jedynie na poduszkę swetrową miałam pomysł wcześniej. Później wymyśliłam zasłony i w związku z nimi poduszkę z białą gwiazdą. I tu należy się wyjaśnienie dla tych z Was, które otrzymały ode mnie smsa o treści: "Czy masz może biały lub kremowy sweter, którego nie nosisz a żal Ci wyrzucić? Ostrzegam lojalnie, że na pociachanie ;-)" No i dostałam odpowiedź pozytywną, bezpośrednią akurat. Upewniłam się kilka razy i ciach. Nie wiedziałam jeszcze co z tego wyjdzie. Na szczęście wyszło i swetrodawczyni może nawet przytulić się jeszcze do niego :-) Reasumując: wełnianych aplikacji nie dziergałam a wycięłam ze swetra i obszyłam :-) Bardzo zadawalający mnie efekt.


Teraz czas na komentarz do ozdób świątecznych. Uszyłam ich łącznie 24 sztuki, przy czym 9 wisi na naszym oknie. Nie zrobiłabym tylu gdyby nie pomoc moich dzieci. Z wielką radością, dokładnością i pomocą łyżeczek wypychały kolejne sztuki. Rano wstawały i pytały, czy uszyłam nowe do wypychania :-) Ostatnie 4 już sama musiałam wypychać... ale pomogły mi bardzo. 


Wtręt kulinarny czyli herbata korzenna i grzane wino.



Na 1 l herbaty używam 1/2 łyżeczki domowej przyprawy piernikowej.

Do metalowego garnuszka wsypuję taką herbatę jaką lubię, najlepiej liściastą, w takiej ilości jaką lubię (2 czubate łyżeczki herbaty liściastej czarnej). Można użyć też herbaty owocowej. Dosypuję 1/2 łyżeczki przyprawy piernikowej i na małym ogniu doprowadzam do wrzenia. Taką herbatę lubię lekko osłodzić. Trzeba dopasować sobie smak korzenny. Z tą ilością przyprawy wychodzi herbata o delikatnym smaku. Czasem (gdy mam katar) wolę taką, która porządnie inhaluje mi nos i zatoki ;-) Herbatę przelewam do dzbanka przez sitko i gotowe.

Podobnie sprawa wygląda z grzanym winem.

Używam wina słodkiego lub półsłodkiego i około 1/2 łyżeczki domowej przyprawy piernikowej na 1 l wina. Przyprawę wsypuję do garnuszka i wlewam wino, a następnie podgrzewam na małym ogniu. Wino nie powinno się zagotować. Powinno być mocno podgrzane czyli do temperatury około 50 ℃. Wino grzane lubię dość mocno przyprawione :-)

To byłoby tyle. Dużo pracowałam ostatnio. Jeszcze przed południem kończyłam projekcik, a dzieci lukrowały pierniki. Zadzwoniła sąsiadka, że chce wpaść, a ja jak nigdy powstrzymałam Ją! Dlaczego? Zamykamy oczy i wizualizujemy: Na jednym! stole moja maszyna i szmatki oraz lukrowanie pierniczków przez siedmio- cztero- i dwulatka :-))) Dziś wieczór spokojny. Nie zrobiłam wszystkiego co zaplanowałam, ale jestem zadowolona, zrobiłam dużo :-)

P.S. Do tej pory komentarze mogły u mnie pisać osoby zarejestrowane na Google i zdaje się kilku innych portalach. Czasem mi mówiliście, że chcieliście coś napisać, ale nie możecie... No i okazało się, że mam na to wpływ... to nie wina Google, tylko mojej niewiedzy. Zauważyłam szczegółowe ustawienia (po 8 miesiącach... brawo!). Zdaje się, że teraz każdy może :-) Możecie sprawdzić :-)


Pozdrawiam zimowo. Do przeczytania w Wigilię :-)


wtorek, 18 grudnia 2012

To i Tamto

Utworzyłam, swego czasu, taką kategorię na moim blogu i cisza. Dziś ją przerywam. Wpis króciutki, czasu  brak. Dzieje się przedświątecznie. To taka mała zajawka do tego, co się dzieje :-)



To i Tamto (This &That) to dość popularne hasła na blogach. Szalenie mi się podobają takie kolarze tematyczne. Jakoś fajnie działają na odbiorcę (mnie). Teoretycznie nie mające ze sobą nic wspólnego rzeczy grają w duecie idealnym. Od początku moim zamiarem było wyłapanie tylko takich z mojego otoczenia, nie poszukuję inspiracji w sieci, są w tym lepsi ode mnie i napiszę o nich kiedyś. I właśnie dziś taki duecik pojawił się na mojej kanapie. Tak patrzę i mówię: jest! To i Tamto :-)

Pozdrawiam w zabieganiu, ale nie szaleństwie :-)

piątek, 14 grudnia 2012

Kot, gitara i pianino czyli nowy patchwork.

Dostałam zadanie :-) w formie patchworka i haseł z tytułu wpisu. I oto co wymyśliłam:-)



Kołderkę wspominałam już kilka razy. Wbrew pozorom była pracochłonna. Coś mi nie szła, prułam kilka razy. Jednak, jak nigdy, byłam przekonana, że fajnie wyjdzie. Cały czas realizowałam plan i zrealizowałam. Lubię szycie, razem z pruciem. Bardzo lubię :-) Na to jak wygląda dziesiejszy patchwork duży wpływ miało imię dziewczynki, dla której szyłam. Białe imię. Cieszę się, że wiem dla kogo szyję, znam imię. Gdy je usłyszałam to już wiedziałam, że będzie biała z kolorowymi akcentami. Wygrzebałam wszystkie moje białe tkaniny z różnymi kolorami. W rezultacie zdecydowałam się na jeden dodatkowy kolor. Zielony kot? Oczywiście, że zielony. Kołderka ma pomagać śnić dobre sny. A kto słyszał śnić o szaro - burym kocie? Kot musi we śnie śpiewać, palić fajkę, nosić buty albo chociaż być zielony :-) Jak można się domyślić hasło gitara i pianino ubrałam w nuty :-)




Historia zielonej kokardki. 
Tak się zdarzyło, że w trakcie prac nad tym patchworkiem wpadła do mnie osoba, dla której go szyłam. Nie trzeba mnie było namawiać, żebym pokazała co mam ;-) Ciekawa byłam reakcji, bo patchworki spod mojej igły wyglądały zazwyczaj inaczej. Reakcja była pozytywna, co mnie uspokoiło i rozbujało, bo Osoba zasugerowała, że na poszewce na poduszkę przydałby się zielony akcent. Ja na to hmm... nie bardzo mam jak, ale hasło padło i nie moglam odpuścić...  Zielonego miałam już śladowe ilości, nie miałam też źródła zaopatrzenia (zniknął zielony z IKEA!). Okazało się jednak, że po naszyciu zielonych ramek zostały mi kawałki. Na ramkę wokół nutek nie było szans, ale na kokardkę owszem. I tadam. Poszeweczka standardowo łóżeczkowa 40cm 60cm.




Za tę chwilę spokoju z kołderką i aparatem przyszło mi zapłacić. Cała moja gromada była w domu (sobotnie przedpołudnie). I obiecała nie przeszkadzać jeśli zrobię im później zdjęcia na tej stercie materaców... Zgodziłam się i za 10 min. spokoju miałam pół godziny szaleństwa :-) Moje córki to zwierza fotograficze, no uwielbiają. Janka chciałam przekonać to włożenia czegoś miękkiego, na kształt piżamki, ale nie było szans (na pierwszym zdjęciu poniżej widać co o tym myśli...) Jedynie hasła: zdjąć skarpetki nie muszę dwa razy powtarzać ;-)





Zaczęło się spokojnie....








...ale chłopak z natury sieje zamęt ;-)






Zdjęcie zrobione na stanowczą! sugestię syna, hmmm...


Bezpośrednie przygotowania świąteczne czas zacząć! Jest zezwolenie na czerwień ;-) Może już przy kolejnym spotkaniu u mnie :-)