wtorek, 27 maja 2014

Prawie garsonka ;-)

Za komplecikami i zestawami nigdy nie przepadałam. Zarówno dla siebie jak i dla dzieci. Zazwyczaj je rozdzielam... A tu niespodzianka, sama taki popełniłam ;-) Pocieszam się jednak, że nie jest taki oczywisty i nawet razem wygląda ok. I nie planowałam szyć zestawu, samo wyszło :-)





Jak widać kolejna bluzeczka z szarej dresówki i kolejne malowanie na tkaninie. Wymarzona księżniczka i kwiaty. Do tego wymarzona, wirująca spódnica z koła, z wymarzonego materiału w kwiaty. I szczęśliwa dziewczynka :-) Zestaw po sesji został pieczołowicie złożony i odłożony do półki. Pierwsze oficjalne założenie nastąpi w czwartek, z okazji Dnia Mamy i Taty w przedszkolu. Tak ważne wydarzenie, że ubranko grzecznie czeka, choć nóżki tupią z niecierpliwości, a z ust ciągle pada pytanie: "To ile jeszcze dni?". 


czwartek, 22 maja 2014

Historia różowych kabaretek i dwie spódnice.

Właściwie to będzie tylko historyjka i nie o kabaretkach, a o spódnicy. Zaczęło się jednak od prezentów dla moich córek, w którym każda dostała różowiaste rajstopy typu kabaretki. Zaczęły się przebieranki w kolorowe kiecki i te rajstopy. Dziewczyny ochłonęły z zachwytu po kilku dniach (wszystko odbywało się w okolicy świąt Wielkanocnych). Rajstopy do prania, ale temat powrócił. Jedziemy na Pierwszą Komunię i obie informują mnie, że one koniecznie te kabaretki chcą założyć i znów rewia... I tłumaczę tym moim córkom, że takie kabaretki różowiaste to może i tak, ale do takich spokojnych kolorów i strojów, żeby je ożywić itd. itp. Młodsza Maria (lat prawie 6) znalazła elegancką, granatową suknię. Jest zgoda: kabaretki przyjęte. Helena... paraduje mi w kolejnych coraz bardziej cyrkowych zestawieniach... RATUNKU! Ona ma 9 lat! Na szczęście za wybór strojów zabrałam się wcześniej niż w dzień imprezy. Jak ubrać dziecko ładnie, ale pozwolić na własny styl i szalone dodatki? No uszyć po prostu odpowiednią spódnicę :-))))) Tak więc rozpoczynam od spódnicy, która została uszyta specjalnie do rajstop :-)




Ostatnio rozmawiałam z moją dobrą znajomą o stylu dzieci. Jej córka chodzi do klasy z moją Heleną. Mają w klasie dziewczynkę, która jak dla mnie, ubiera się fantastycznie. I moja córa i córka znajomej także uważaja, że ich koleżanka ma fajny styl. I obie pękałyśmy ze śmiechu opowiadając sobie jak nasze córy wychodzą czasem ubrane do szkoły :-) Na CHOINKĘ, ale nie taką wystylizowaną... Oglądałam ostatnio trochę sesji dziecięcych z różnych firm odzieżowych. Świetne stylizacje: proste, stonowane ubrania, ale moje dzieci nie chcą takich nosić. I to nie jest kwestia pieniędzy. Oczywiście nie stać mnie na szorty za 200 zł ze wspomnianych kolekcji, ale wiele potrafię uszyć. Poza tym mamy fajne ubranka z drugiej ręki (ze sklepów czy po dzieciach znajomych). Spokojnie mogę stylizować moje dzieci... no właśnie... na dorosłych? Uszyłam niedawno tuniki, pokazywałam je TUTAJ. Powstały pod wpływem oglądanych sesji. Moje dziewczyny powiedziały, że są super, tylko one chcą kolorowe, najlepiej w kwiaty i z księżniczkami, albo rowerem też kolorowym :-)))). Nie walczę z tym. Myślę sobie, że to teraz jest czas na eksperymenty. Wolałabym, żeby nie nosiły różowych kabaretek jako dorosłe kobiety, no to kiedy? No TERAZ.
Nagadałam się, więc pora na drugą spódnicę. Ta na blogu już była, ale w zdecydowanie innym wydaniu :-) To część stroju Tauriel z balu karnawałowego. Uszyłam ją z myślą o codziennym wykorzystaniu i muszę przyznać, że dziewczyna chętnie ją nosiła. Dlatego dziś pokażemy ją w takim właśnie wydaniu codziennym. Widzę, że Helena nabiera powoli własnego stylu, mimo "choinkowych wpadek". Najchętniej wybiera teraz wygodne ubrania sportowe, ale lubi spódnice. Tę lubi bardzo, jest wygodna. Została uszyta na zakładkę i nie krępuje ruchów. Zakładka jest duża, zarówno część wierzchnia jak i wewnętrzna dochodzą do biodra. Dzięki temu nawet porywisty wiatr nie odsłania czego nie powinien. Poprosiłam ją, żeby założyła tę spódnicę do zdjęć i coś do tego. Sama się ubrała, bardzo mi się podobało to zestawienie. W takich momentach wierzę, że znajdzie swój własny styl, nie narzucony przeze mnie. Mam nadzieję, że i mi się będzie podobał :-) No i cóż... trzeba pamiętać, że nawet na czerwonym dywanie zdarzają się wpadki ;-)




I jeszcze nowy mieszkaniec naszego domu pozujący do zdjęć :-) Frajda, tak się zwie świnka morska Heleny. Bardzo miłe i kontaktowe zwierzątko :-)




poniedziałek, 19 maja 2014

O tym, że przeciwieństwa sie przyciagają, czyli nowalijki z boczkiem.


Nie od dziś wiadomo: biały i czarny zawsze dobrze wypadnie. Ognisko ciemną nocą jest najpiękniejsze. Tiul w towarzystwie szarej dresówki - szał :-)  A młoda kapustka, albo szparagi z boczkiem.... Czy to może być połączenie idealne? Jak dla mnie jest :-) Z resztą przy takiej ilości młodych warzyw ten kawałek mięska niknie i rozkłada równomiernie kalorie (ale nie będę wspominała, że takiej potrawy można zjeść caaaały gar ;-). Do rzeczy: uwielbiam raz po raz łączyć nowalijki z cięższym mięsem. Ostatnio popełniłam to połączenie kilka razy i dziś zapodaję wpis. Nic nowatorskiego, ale może spróbujecie. Bardzo szybkie i pożywne i ładnie wygląda :-)


 Młoda kapusta z marchewką i boczkiem.

Myślę sobie, że młoda kapusta z boczkiem to jedna z potraw, która może charakteryzować polską kuchnię na stole dla "zagranicznych przyjaciół".
A co do tego? Dla mnie wystarczy pajda świeżego chleba, ale z placuszkiem ziemniaczanym byłoby też cudnie i bardzo po polsku :-)



Składniki:
  • Główka młodej kapusty
  • ok.300g wędzonego boczku
  • 2 średnie marchewki
  • 4 ząbki czosnku
  • garść majeranku
  • sól i pieprz do smaku
Przygotowanie:

Na dużej patelni typu wok podsmażam boczek pokrojony w paseczki. Dodaję do niego pokrojony czosnek i marchewkę i chwilkę posmażam. Dodaję surową, posiekaną kapustę. Robię to stopniowo, gdy część kapusty puści sok i zmaleje jej ilość dokładam kolejną porcję. Aby potrawa była gotowa, a warzywa jeszcze kruche wystarczy dosłownie 20 min. 

Makaron ze szparagami, cukinią i boczkiem.

I jeszcze druga propozycja. Tym razem boczek podałam oddzielnie od całości. Wygląda ładnie i całkiem zdrowo w towarzystwie zgrabnych szparagów :-) Przełamuje delikatność całości, ale nie narzuca się kaloriami ;-)


 Składniki:
  • 1 pęczek szparagów
  • 2 małe (nie maleńkie) cukinie 
  • 1/2 pęczka koperku
  • 100 g boczku wędzonego w plastrach
  • 1 kostka rosołowa warzywna rozpuszczona w szklance wody
  • 250 g surowego makaronu typu rurki
  • oliwa 
Przygotowanie:

Szparagi podgotowałam, powinny być jeszcze lekko twarde. Na dużej patelni, typu wok podsmażyłam na oliwie cukinię, wlałam przygotowaną szklankę bulionu. Po zagotowaniu całości dołożyłam pokrojone, podgotowane szparagi. Patelnię przykryłam i chwilę dusiłam, do miękkości warzyw. Nie lubimy warzyw ugotowanych na miękko i trwa to dosłownie 5 min., warzywa są nadal lekko chrupiace. Dokładam posiekany koperek. Patelnię zestawiam z ognia, pozostawiając całość pod przykryciem. Warzywa połaczą się z koperkiem. W międzyczasie gotuję makaron. Przygotowyję też boczek: plasterki smażę na suchej patelni, a nastepnie przekładam na tacę wyłożoną ręcznikiem papierowym aby odsączyć nadmiar tłuszczu. W ten sposób boczek jest lekko odchudzony. (Wyrazy boczek i odchudzony nie powinny występować w jednym zdaniu ;-) Ugotowany makaron mieszam z przygotowanymi warzywami w delikatnym bulionowym sosie. Podaję z podsmażonym boczkiem :-) To jest pyszne :-) 



Biorąc pod uwagę to, że w czasie nowalijek właściwie stajemy się roślinożerni taki kawałek boczku, nawet tłuściutkiego nie zaszkodzi ;-)


sobota, 17 maja 2014

Kartki z okazji Pierwszej Komunii Świętej.


Dziś kartki, które z okazji Pierwszej Komunii Świętej rozdaliśmy w maju. Wewnątrz kartki, jak zwykle, kieszonki na życzenia, obrazki, historyjki, co kto chce. Wykorzystałam tasiemkę własnej produkcji, stemplowaną różami.




Dwie kolejne powstały w tym samym czasie i tworzą małą kolekcję. Malowane zboże (wygląda trochę jak trawa...) to też moje dzieło. Farba w rzeczywistości jest złota i zdecydowanie mniej pomarańczowa. Na zdjęciach tak wychodzi. 





W środku były dwie kartki. Jedna, w formie etykietki, i dotyczyła prezentów. Były nimi bluzeczki z poprzedniego wpisu. Tłumaczyłam na niej brak etykietek, ceny i rozmiaru, czyli poprostu przyznałam się do popełnienia w/w. Muszę przyznać, że trochę się denerwowałam, to były pierwsze ubranka, które uszyłam i wyszły poza rodzinę. Na drugiej karteczce właściwe życzenia napisała moja córka, bo były to kartki dla Jej koleżanek.


 I zapakowane te kartki :-) Ot zwyczajnie, biało - biało.... jak to w maju....


Chyba czas na wpis o tych moich tasiemkach, które ostatnio pojawiają się na blogu. Będą, jak tylko zbiorę myśli i zdjęcia :-) Syndrom niespokojnych rąk prześciga moje wpisy na blogu ;-)


wtorek, 13 maja 2014

Sesja :-)

Bluzeczki - tuniki. Lekkie, delikatne i zwiewne. Może to pod wpływem maja.  Może samego święta. Ten moment sakramentu, chyba każdego... chwila, uniesienie, czasem widziany jakby przez łzy, niewyraźnie. Prawie nieuchwytny, niezauważalny... moment. A później? Daje moc i odwagę. Siłę i wiarę w to, że można inaczej, że trzeba inaczej, bo już nic nie jest takie jak było.... Dziś pod wpływem Pierwszej Komunii, ale te myśli krążą mocno po głowie, bo byliśmy ostatnio na Chrztach, Ślubie i Komuniach. 


Dzień był bardzo dziwny, właściwie to pogoda była dziwna. Jak to ostatnio: świeciło słońce, za chwilę lało... To widać na zdjęciach. Cały czas ambitnie jadę na ustawieniach manualnych aparatu i czasem nie zdążyłam za światłem. Niektóre zdjęcia prześwietlone, inne trochę ciemne i wszystkie zbudowały wyjątkową, jak dla mnie, całość. Jestem na etapie wybierania zdjęć na ściany do naszego mieszkania i myślę, że wiele z tych dzisiejszych zawiśnie w pokoju dziewczyn. Nasza sesja trwała ponad 2 godziny. Zupełnie tego nie planowałam. Zależało mi na kilku zdjęciach bluzeczek, bo powędrowały już do nowych właścicielek :-) A tymczasem zrobiłam fajną sesję całej mojej trójki. Kolejne odcinki jeszcze będą, bo miałam kilka nie sfotografowanych strojów, a dzieci tak dobrze się bawiły, że ubrania dosłownie latały po pokoju ;-) Zdjęć dużo, chyba jeszcze nie było tylu w jednym wpisie, ale nie mogłam się zdecydować. Niektóre przepozowane (dziewczyny są genialne!), a niektóre... dla mnie wzruszające, takie nieuchwytne momenty...  

ZAPRASZAM









  
Całemu zdarzeniu przyglądał się Chłopiec... Najpierw z ewidentną ignorancją i tzw. pukaniem się w czoło. Po czym nieśmiało zasiadł na stołku. Za krótką chwilę, gdy zabawa zdawała się rozkręcać, przybiegł w innym stroju...


... by w końcu, po namowie sióstr założyć przebranie!!!! Proszę Państwa: mam zdjęcia! Czuję się jak paparazzi ze zdjęciami za parę tysięcy ;-) Zdjęcia przebrania Chłopca na bal karnawałowy :-)


....ale o tym to będzie w innym odcinku, bo dziś już zawaliła Was zdjęciami


P.S. Żeby nie było: tuniki uszyte i wymalowane przeze mnie :-)