piątek, 30 września 2016

Drewniane tace też miały sesję.

Tace mogliście już poznać. Pojawiły się na blogu w trakcie ich wykonywania. Gdy zabrałam na małą sesyjkę mój stołek , ot na balkon, pomyślałam o tacach. No to przy niebie zasnutym jesiennymi chmurami powstały te fotki.

Taca № 1 załapała się na zdjęcia TUTAJ. Wtedy zupełnie surowa, dzisiaj zabejcowana i nawoskowana. Uchwyty ze sznura. Taka sobie naturalnie przyniszczona i choć sprawia inne wrażenie, jest gładka i nie grozi drzazgami.




Taca № 2, na nią czekałam od długiego czasu, to znaczy długo nie mogłam się za nią zabrać. Jak dla mnie super praktyczna rzecz. Stoi na stole w dużym z wodą, cukrem, podkładkami pod szklanki i podkładką pod obiadowy gar. Łatwo ją przenieść ze wszystkimi przydasiami, czy też podnieść do mycia stołu. Na zdjęciach podczas woskowania TUTAJ.


Taca № 3, ta również ułatwia mi życie, a dokładnie sprzątanie. Stoją w niej moje sukulenty, te mniejsze, i te  z mojej uprawy. Plan był taki, że będę rozdawała jak podrosną, praktyka jest taka, że nie mogę się z nimi rozstać... Taca pojawiła się TUTAJ.





Taca № 4, no może podkładka bardziej niż taca. Podczas sesji stały na niej starszaki z mojej uprawy. Prawdę mówiąc, te są już zupełnie gotowe do wyjścia z domu... Posadziłam je w pomalowanych puszkach po kawie. Na dnie oczywiście drenaż, żeby nie stały w wodzie, sukulenty tego nie lubią. Dzisiaj podkładka jest już w kuchni, stoją na niej konewki, które brudzą mi parapet.




- Mamo cio lobiś?  (Mamo co robisz?)
- Zdjęcia.
- Djęcia? (Zdjęcia?)
- Tak.
- Tak lobiś djęcia? (Tak robisz zdjęcia?)
- Tak synku, tak robię...


Z pozdrowieniami


niedziela, 25 września 2016

Gotowy stołek, czyli mój pierwszy mebel raz jeszcze.

O moim stołku pisałam TUTAJ, mogliście go zobaczyć tuż po zmontowaniu, bez obróbki i pomysłu. Postał sobie trochę taki, po czym został wyszlifowany, a następnie z lekka postarzony metodą wyczesania drucianą szczotką. Ostatecznie zdecydowałam się pomalować go bejcą w kolorze dębu i nawoskować. Teraz wygląda tak i nie wyobrażam sobie życia bez niego ;-). Najbardziej cieszy mnie to, że mój mąż lubi stołek tak samo jak ja :-). Wieczorem ustawiamy go na balkonie, siadamy i patrzymy na miasto z 10 piętra. Jak stare dobre przed chatą na wsi, tylko trochę (!) inaczej. A jak już opił się woskiem (stołek, nie mąż) zabrałam go na balkon i zrobiłam małą ustawkę ;-).








I  już zawsze będzie pamiątką bardzo trudnych dniach dla mojej rodziny. Był terapią na pędzące myśli i strach. Czy to dziwne zbierać takie pamiątki? Czy ja wiem, tak wyszło, dla mnie to nie był zły czas. Tak już jest, w trudach przychodzą też dobre doświadczenia, choćby bliskości i jedności. Pozdrawiam Was w tych coraz krótszych i bardziej nostalgicznych, jesiennych dniach. Podobno ulubioną porą roku dla człowieka jest ta, w której przychodzi na świat. Mój miesiąc właśnie nadchodzi...


środa, 21 września 2016

Szafa Mamy. Torby.

To dobra pora, żeby pokazać torbę wiosenno/letnią i jesienno/zimową oraz podsumować dwa różne modele. Ostatnio lubię nosić torby, które sama sobie uszyłam, w przeszłości różnie z tym bywało. Przejrzałam całe mnóstwo inspiracji i najbardziej odpowiadają mi modele, które Wam pokazuję. Jeśli chodzi o użytkowanie jeden z nich sprawdza się zdecydowanie lepiej.

Torba wiosna/lato



Torba jesień/zima



Domyślacie się, która torba jest wygodniejsza? Zdecydowanie ta granatowa. Obie są wielkie: 55 cm na 70 cm. Jednak tylko ta podłużna dała wykorzystać swoją wielkość i ładowałam do niej wielkie zakupy. Kształt beżowej sprawiał, że nawet mała butelka z wodą była problemem. Obijała się o biodra, nie była wygodna i nie wyglądała dobrze. Jedynie noszenie lekkich, miękkich rzeczy wydobywało z niej urok, a ma go, wierzcie mi. Taka torba mogłaby się sprawdzić jedynie z bardzo krótkim paskiem, sprawdzę to jeszcze.

To mówiłam ja,


poniedziałek, 19 września 2016

DIY - szyjemy z dżinsu osłonki na doniczki. Recycling dziurawych spodni część 2.



Dzisiaj szyjemy dżinsowe osłonki na doniczki, tudzież puszki. Dżins jest fajny. Ma ładne kolory, wyraźną strukturę i dobrze prezentuje się w różnych odsłonach. Jest to pomysł na kolejny dżinsowy gadżet do pokoju nastolatków lub rozwiązanie dla osób maniakalnie uprawiających roślinki i wykorzystujących do ich sadzenia wszystko co wpadnie w ręce (puszki, pudełka itp.). Wykorzystamy  zszytą nogawkę, więc pracy będzie bardzo mało i z powodzeniem można uszyć takie osłonki ręcznie.


W poprzednim odcinku sagi o dziurze na kolanie wykorzystaliśmy krótkie spodnie. Dzisiaj wykorzystamy niedziurawą część nogawki. Do roboty.


Odcięte nogawki są, teraz szukamy puszki, kubka lub pudełka po jogurcie, które wpasują się obwodem w nogawkę. Ja używam spodni dziecięcych, więc znalazłam nie za dużą puszkę po kawie. Puszka może być mniejsza obwodem od nogawki, wystarczy wtedy owiązać ją sznurkiem, tasiemką lub podobnym wiązadłem. Gdy mam już puszkę docinam nogawkę do odpowiedniej długości. Jedną osłonę uszyję z wywinięciem (musi być dłuższa), drugą bez.


Postanowiłam, że jedna osłonka będzie miała szew widoczny z przodu, drugi umieszczę na boku. Po wywinięciu na lewą stronę przypięłam szpilkami spód każdej osłonki w jednej umieszczając szycie na boku, w drugiej z przodu. Jak na zdjęciach poniżej.


Przeszywam dół osłonek na maszynie lub ręcznie. Tak, czy tak, pracy nie jest dużo, a nawet mało.


Teraz nadajemy osłonce trzeciego wymiaru. Składamy dno prostopadle do przeszycia i zapinamy rogi szpilkami około 2 cm od brzegu. Zdjęcia poniżej obrazują opisany proceder. 




Przeszywamy. To także zajmuje chwilką. Rogi możemy zostawić albo uciąć. Ja zostawiłam, usztywnią nieco formę.


Wywracamy na prawą stronę i gotowe :-).



Jest 6.45. Wypiłam kawę, zrobiłam wpis, stukam do Was Dzień Dobry i życzę miłego dnia.


P.S. DZIECI, WSTAJEMY !

czwartek, 15 września 2016

DIY - obszywamy nogawki spodenek ozdobną tkaniną. Recycling dziurawych spodni część 1.


Rzecz, którą dziś pokażę, to nie jest żadne odkrycie, dla dobrze szyjących oczywista oczywistość. Mam jednak nadzieję na sens swoich działań, może kogoś zainspiruje mój wpis, a może kogoś, czegoś nauczy, a może nie. Ja poćwiczyłam robienie zdjęć w trakcie pracy, co nie jest łatwe. Ręce galopują do przodu, a tu przerwa... uśmiech...pstryk :-)


Mamy długie dżinsy, w dobrym stanie, z dziurami na kolanach. Co z nimi robimy?

a) zostawiamy jak są, niech się dziurawią na zdrowie
b) wyrzucamy, ale my nie o tym
c) obcinamy i zostawiamy do naturalnego strzępienia
d) obcinamy, podwijamy, podszywamy, tak po prostu
e) obcinamy i obszywamy tkaniną

Wrzesień to czas gdy niewielkim, acz problemem  jest poranne ubieranie (się) dzieci odpowiednio do temperatury. Chłodne poranki, a po nich ciepłe, a nawet upalne popołudnia - to wyzwanie. Dlatego bardzo często w użytku są spodenki do kolan. I całkiem niedawno popełniłam ten mały dżinsowy recycling. Spodenki noszone są często, na zmianę z zielonymi, z podobnego recyclingu -  TUTAJ.

Jeśli ktoś ma ochotę na DIY, to zapraszam dalej, jeśli nie, to byłoby na tyle...

Zaczynamy od wycięcia fragmentów spodni z dziurami. Dolną część nogawek zostawiamy, nimi zajmiemy się w kolejnym odcinku spodniowej sagi recyclingowej. Spodenki docinamy do preferowanej długości.


Przygotowujemy obszycia z tkaniny. Wywracamy spodenki na lewą stronę i przymierzając (przykładamy do spodni tkaninę, profesjonaliści tak nie robią) lub mierząc centymetrem (tak robią), wycinamy z wybranej tkaniny kawałek o długości równej obwodowi nogawki, z zapasem na szew. Szerokość paska zależy od tego, jakie szerokie chcemy zrobić obszycie. Moje gotowe obszycia mają około 4 cm, paski do ich przygotowania miały 8 cm szerokości. 


Obszycia, nazwijmy je roboczo mankietami, zszywamy i przymierzamy do nogawek, czy aby na pewno są tego samego obwodu. Jeśli nie, poprawiamy. Zapasy szwu rozprasowujemy, a następni, z jednej strony, mankiet podwijamy tzn. zaprasowujemy na ok. 1 cm. Robimy tak tylko z jednej strony i jeśli nasze mankiety mają górę i dół, np. są na nim ptaszki, to podwijamy tę górną stronę, czyli np. od strony główki ptaszka, jak to ma miejsce u mnie. Oczywiście wszystkie działania wykonujemy na obu mankietach.


Układamy mankiet w nogawce prawą stroną mankietu do lewej strony nogawki, jak na zdjęciu poniżej. Zszycie na mankiecie układam z tyłu nogawki. Przypinamy szpilkami, zszywamy.


Wywijamy obszycie na prawą stronę nogawki, przypinamy szpilkami.


Wywracamy spodenki na lewą stronę. Nie jest to konieczne, ale moim zdaniem wygodniej szyje się od środka nogawki. Nie potrafię słowami precyzyjnie wyjaśnić o co mi chodzi, dlatego zamieszczam zdjęcie tego procederu poniżej. Dzięki temu unikam przypadkowego zszycia nogawki w worek...


I koniec. Wygląda to tak.


A nawet tak.


Serdecznie pozdrawiam.