środa, 30 stycznia 2013

Moje Trzy Inspiracje.

Dziś będzie o dzieciach i ich "otwartych umysłach" :-) Dzieci są fantastyczne i twórcze :-) Nie dla mnie pierwszej są największą inspiracją. Nie jeden dorosły zarobił duże pieniądze reagując na potrzeby dzieci. Czasem ktoś pyta skąd pomysły? Moje obecne szycie to głównie efekt przebywania z dziećmi. Kiedyś szyłam tylko ubrania, łatałam dziury, skracałam spodnie. Szyłam to, co potrzebne z praktycznego punktu widzenia. Takie, co się nie brudzi czyli szare, bure i ponure. Nigdy nie miałam z szycia takiej radości jak teraz. Nie dość, że to istny teatr rozmaitości, więc rzadko się nudzi, to jeszcze do mojego życia wkroczyły szturmem kolory. To było tytułem wstępu :-)


Moje "sznurkowe zakupy" i wiosenne tkaniny, z których obecnie szyję.

Syn wymyślił, że polecimy do Dziadków balonem :-) Ot tak, któregoś wieczoru zapytał czy polecimy balonem do dziadków? Ma niecałe trzy lata.
- Jakie zrobimy wiaderko? (miał na myśli kosz balona) - stanęło na tym, że koszem będzie Jego łóżeczko :-)
- Kto będzie pompował duży balon? (oczywiście tata, bo jest duży) (A balon uszyje mama, oczywiście ;-)
-Musimy zabrać jedzenie. Kupisz gumy?
Wszystko do zrobienia! Jednak na ferie pojechaliśmy autem :-)




Minęły dwa tygodnie i ferie skończyły się... To będzie dłuuuugi luty, ale pogoda była cudownie zimowa, więc nie ma co narzekać. Mieliśmy radochę - pojechaliśmy do dziadków a tam czekał na nas długi, prawdziwy, oświetlony, zaśnieżony torek saneczkowy. Zabawa świetna. Któregoś dnia zostaliśmy w ogrodzie. Co robiły dzieci? Huśtały się na huśtawce i grały w piłkę, prawdziwe "sporty zimowe". Zabawa fantastyczna i ile razy można zjeżdżać z tej samej górki, prawda? 




Przytulanka "Jabłonka", dlaczego nie? "Pszczoła średniej wielkości", a jakże! Ostatnie moje projekty także wpisują się w te rozważania o naturze dziecka. Czy żałuję, że nie jestem już dzieckiem? Oczywiście, że nie! Czy napiszę, żeby dbać o dziecko w sobie.... no nie koniecznie bo nie wiem co to znaczy... Poprostu szalenie się cieszę, że mam dzieci. Cieszę się, że są moją inspiracją. Lubię ich porady. Cieszę się, że je dziś słyszę. To mógłby być wpis z okazji Dnia Dziecka :-) ale jest dziś. Te zwykłe dziecięce sprawy dały mi chwilę zamyślenia. Do tego doszły moje wczorajsze zakupy w IKEA z najstarszą Córką (lat 8). Miała kieszonkowe i planowała coś sobie kupić. Co wybrała? Otóż kawałek ślicznej tkaniny (upewniła się przed tym, czy uszyję jej to o co poprosi :-) i kolorowe taśmy ozdobne :-) Jest fantastyczna :-) I zakupy też:


Należy dodać, że rzeczy które przygotowuję do pokoju dzieci
utrzymuję w kolorach marynarskich, więc wybór tkaniny idealny.

Te ostatnie doświadczenia uświadomiły mi jak ważne dla mnie samej są dzieci. Nie dla zaspakajania potrzeby macierzyństwa, ale dla mojego indywidualnego rozwoju. Jak duży wpływ mają nie tylko na to, jak wygląda mój dzień, ale na to co daje mi szczęście i na to co tworzę. 


Miłego końca stycznia życzę i wysokiej zawartości dziecka w dorosłym ;-)

piątek, 25 stycznia 2013

Metki, etykietki.


Rozpocznę od rozwinięcia "zajawki" w postaci ostatniego To i Tamto. Już kilka razy pisałam peany na temat tasiemek bawełnianych. Powyżej widać moją obecną barwną kolekcję. Używam ich jako tasiemek do wiązania poduszek, świetnie się do tego nadają, nie rozwiązują się szybko. Często zdobią różne moje dzieła. Robię na nich moje metki, podszywam zasłony i obrusy, zawiązuję kokardki na włosach i prezentach. Już dawno wymyśliłam, że będę je farbować, żeby mieć więcej możliwości. Tasiemki bawełniane nie występują w wielu kolorach. Zazwyczaj są białe lub naturalne, czyli takie be-żowe. Tasiemki, które zrobiłam nie mają idealnie równomiernych kolorów, ale bardzo zadowolona jestem z efektu. Zabrałam je w plener bo w mieszkaniu było ciemno szaro i ponuro i zakłamania kolorystyczne wychodziły że hej! Jak można było zobaczyć w ostatnim wpisie - bystre oko mojej córki zauważyło podobieństwo tasiemek do kurtki :-)



Przy pierwszym podejściu zrobiły mi się te intensywne. Od początku. Zakupiłam barwniki w pasmanterii w kolorach "blue jeans" oraz "różowy". Pani reklamowała barwniki, że gotować nie trzeba. Ja pomyślałam super! Pamiętam, że kiedyś bawiłam się w farbowanie i to była brudna robota...  I tym razem nie inaczej! Nie trzeba gotować, ale utrzymywać temeraturę około 60℃... Dla mnie żadna różnica 60℃ czy 100℃, trzeba do gara włożyć tasiemki, barwnik i pilnować. Najpierw 30 minut w barwniku a później kolejne 30 minut z 2 łyżkami octu. Tak więc bez złudzeń. Roboty sporo, ale gary łatwo domyć. Dalej: wrzuciłam mniej barwnika niż w przepisie, bo chciałam uzyskać pastele, ale jak widać nie udało się za pierwszym razem ;-) Stąd piękne granaty i fuksja :-) Za drugim razem wiedziałam już co i jak. Tak więc jeden kolor barwnika może nam dać różne odcienie. Bardzo fajnie :-) Jeśli mamy ochotę na pastele to woda po wrzuceniu barwnika musi być nadal przeźroczysta. Natomiast ten naturalnie beżowy kolor to wynik farbowania herbatą :-) Zaparzyłam mocną herbatę i włożyłam do niej taśmę. Zostawiłam, wypłukałam, wysuszyłam, nie gotowałam. Efekt bardzo fajny. 


Tasiemki farbowałam głównie z myślą o moich metkach i etykietach :-) Już przed świętami miałam się za nie zabrać. Do świątecznych wszywek używałam ostatnich sztuk. Nie miałam jakoś ochoty, choć pomysły już były. Do takiej roboty muszę "mieć dzień", inaczej mi nie idzie. Poza tym od razu robię więcej, bo pewne rzeczy wychodzą mi dopiero po kilku sztukach. Nadszedł ten dzień i z chęcią i pomysłami machnęłam metek na dwa lata ;-) Metki przygotowuję w/g tego samouczka. Po co mi one? Większość rzeczy szyję na własny użytek lub prezenty. Jednak takie metki nadają uszytym rzeczom uroku i charakteru, nie mówiąc o przyjemności z własnego logo na rzeczach. Teraz, gdy nie przyszyję swojej metki, to czegoś mi brakuje. Tylko tyle, nic więcej :-) 


Nieco inną odmianą metek są etykiety z logo i adresem bloga. Planuję dołączyć na odwrocie tych "zawieszek" przepis użytkowania (np. temperaturą prania). Już robiłam takie etykietki papierowe, ale za którymś razem naszyłam na tekturkę tasiemkę, a teraz krok dalej, cała etykietka jest z materiału. Tak, to część którą normalnie wyrzuca się... a jednak nie mogę się powstrzymać. Zwłaszcza, gdy dowiaduję się, że te pozornie nieważne rzeczy dają tyle radości. Miałam pomysł na trzy kolekcje (tak, kolekcje etykietek do wyrzucenia :-) :-) Pierwsza seria dżinsowa. Utrzymana w kolorach niebieskich z elementami marynistycznymi. Druga lniana. Bazą jest mój cudowny, zgrzebny len z dodatkami w kolorach czekolady i kawy z mlekiem. Trzecia seria - proste szarości. Jej główny zamysł to skrajna prostota. Białe metki oraz guziczek tu i uwdzie. Bardzo udana.  Pokusiłam się też na kilka pastelowych etykietek. Miałam trochę równiutkich ścinków w tym kolorze i je wykorzystałam.





Miłego odpoczynku, dla odpoczywających. Owocnej pracy, dla pracujących :-)

środa, 23 stycznia 2013

To i Tamto

No i proszę, kolejne To i Tamto. Kolaże tematyczne, które jak już pisałam, powstają tylko z tego co u mnie :-) Tak się składa, że i tym razem są zajawką tego co za chwilę na blogu. Pokażę jak tylko ukończę. 



Bez obaw: nie będzie o mojej kurtce, chociaż ją uwielbiam :-) Będzie natomiast między innymi o tasiemkach - jak najbardziej ręcznej robocie. Tym razem ja w roli farbiarza :-)


Farbiarz Karolina (prawie jak Golarz Filip) Was pozdrawia.


niedziela, 20 stycznia 2013

Wykreślone z listy "Do zrobienia" 2.

Wymyślałam tytuł na ten wpis i nic lepszego czy bardziej trafnego nie przyszło mi do głowy. Mam wyjątkową chęć i wenę na zaległości. I wielką przyjemność z wykreślania ich z listy :-) Zwłaszcza, że bliski mi jest pewien projekcik i postanowiłam, że nie zabiorę się za niego dopóki nie zrobię rzeczy "na wczoraj".
Najpierw prezentuję bluzę dla Leonarda. Muszę przyznać, że bluzy które uszyłam dla moich Lwów z Kolekcji № 1 były nieco przyciasne... Dwa lwy trafiły do chłopaków i Ci oczywiście nie zauważyli tego. Natomiast doszywałam już rękę takiemu jednemu ;-) Jeden Leonard, który ma obecnie na imię Zgredek ;-) jest pod opieką dziewczynki. Ta zauważyła tę niedogodność i złożyła zamówienie na rozmiar większy i w kolorze niebieskim. Bluza przymierzona, jest w porządku. Zamówienie zrealizowane!



Kolejna rzecz to także zamówienie. Niestety nie mogłam znaleźć orginału zamówienia (a wiem, że je gdzieś chowałam, bo bardzo mim się spodobało) ale szło mniej więcej tak: "Proszę o uszycie pszczoły średniej wielkości" ;-) Skrzydełka miały ulec przycięciu po całkowitym uszyciu owada, ale zgłoszono sprzeciw. Jestem dość dorosła i generalnie słucham dzieci jeśli chodzi o doradztwo podczas szycia dla dzieci, tak było i tym razem, skrzydła zostały :-) Nie miałam materiału w paski, więc naszyłam czarne tasiemki na żółciutką tkaninę. A wszystko po to aby uszyć pszczołę średniej wielkości (3 cm× 2 cm) :-) Zamówienie zrealizowane!



Uszyłam także worek - sakiewkę dla pewnego pirata ;-) No dobra, nie pirata, ale chłopca, który lubi przygody. Myślę, że przydatna to rzecz na skarby. Worek prawie ze skóry (sztuczny zamsz).



Rzutem na metę uszyłam worek na prezenty dla klasy mojej H. Pani wychowawczyni wyprała takowy przed świętami i uległ zniszczeniu. Zostałam poproszona o naprawę. Od razu powiedziałam, że przed świętami nie dam rady, dlatego w ramach  odrabiania zaległości zabrałam się za niego tuż po Nowym Roku. Przyda się już za rok i dla kolejnych pokoleń młodych Polaków. Próbowałam naprawić, próbowałam i... uszyłam nowy. Worek jest spory, zapomniałam go zamierzyć, ale myślę, że ma wymiary około 50 cm × 70 cm. Ostatnia chwila żeby go pokazać ;-) Zamówienie zrealizowane!



I jeszcze małe coś na zakończenie. Już nie zaległości, ale nowe projekty. Przy moich aktualnych projektach postanowiłam wspomóc się wykrojami z Burdy. Nie jest to moje pierwsze zetknięcie z wykrojami. Uszyłam kiedyś nawet żakiet z podszewką! Jednak jak rozłożyłam jeden z wykrojów to mi ręce opadły... a instrukcję szycia mam w języku niemieckim, którego nie znam... Ale wyzwanie padło! Poinformuję kto kogo zwyciężył ;-)


Jeśli podjęliście jakieś wyzwanie na ten tydzień to życzę powodzenia!

czwartek, 17 stycznia 2013

Bal Przerebiańców :-)

Tym razem postanowiłam, że nie będzie jednego długiego wpisu: co było, co jest... ale podzieliłam go na dwie części :-) Dziś przegląd strojów karnawałowych z lat ubiegłych. Może komuś zapodam pomysł, bale i baliki na czasie :-) Zapraszam.

Rok 2009 - Mariposa

Mariposa to motyla wróżka z serii bajek Barbie. To był pierwszy Bal Przerebiańców (tak nazwała go Helenka ;-) w naszej rodzinie. Emocji było sporo, pracy także. Pamiętam, że omal nas nie minął z powodu zapalenia ucha... Strój był bardzo pracochłonny. Nie mogę dokopać się do zdjęć z naszego aparatu, więc zapodaję przedszkolne. Niestety Pan Fotograf podszedł do zadania zbyt artystycznie, jak dla mnie... i takie fotki nam zapodał. Nie do końca widać spódniczkę, która składała się z pojedynczych płatków, a każdy obszyty był czarną lamówką. Różowe skrzydełka wykończone zostały także czarnymi tasiemkami. Wianek upleciony ze sztucznych kwiatków miał dopięte motylki :-)


Rok 2010 - Tygrysia Lilia

To był etap oglądania Piotrusia Pana znów i znów. Przebranie oczywiście księżnkiczki tyle, że indiańskiej. I ile raz oglądany był film (znów i znów) ja byłam wzywana na szkolenie, żeby żaden szczegół stroju Tygrysiej Lilii mi nie umknął. Starałam się jak mogłam. Oto rezultat oraz zdjęcie poglądowe - kadr z filmu Diseya "Piotruś Pan"


Rok 2011 - Panna Młoda

To był strzał w 10! Oczywiście nie ja, a Helena wymyśliła ten strój i zrobiła furrorę w przedszkolu. W ruch poszły firanki :-) oraz pluszowe kwiatki. Zabawa pierwsza klasa :-)


Rok 2012 - Na scenę wkracza Marysia.

Że mi będzie łatwiej, bo mam już dla Marysi gotowe przebrania... Nic bardziej mylnego. Maria nie chciała być Mariposą, Tygrysią Lilią ani nawet Panną Młodą. Ona chciała być Baletnicą... Tak w zasadzie to wszystko gotowe mieliśmy, ale żeby nie było, że na bloga z rękodziełem wrzucam jakiegoś gotowca to wuala: gumeczka z różyczką, która zdobiła koczek baletnicy jest mojej igły :-)


Obecnie w mojej pracowni przygotowujemy stroje i nie tylko na tegoroczny karnawał. Nie będzie Mariposy, Indianki, Panny Młodej ani Baletnicy. Posunę się o krok dalej: nie będzie żadnej innej Księżniczki czy Wróżki! Dodam, że dzieci same wymyślają swoje przebrania. I podnoszą poprzeczkę ;-) Powoli powstaje w naszym domu wypożyczalnia strojów karnawałowych ;-)


ZapiszZapisz

niedziela, 13 stycznia 2013

Tylko podobne czyli torby dla bliźniaczek.


Niestety nie znamy się bardzo dobrze. Mieszkamy daleko od siebie. Jednak na te chwile, które razem spędzamy wiem jedno te BLIŹNIACZKI to INDYWIDUALISTKI. Choć fizycznie bardzo podobne to każda inna. Powiem tak: nie śmiałabym uszyć dla nich identycznych toreb :-)))


Różne są tendencje w modzie, ale na wypadek, gdyby jednak torebka miała do czegoś pasować uszyłam broszki :-) Wolałam nie zarażać mamy Bliźniaczek, na to, że nagle poproszą o buty pod kolor ;-)


Nie było moim zamiarem uszycie torebek dwustronnych, ale właściwie mogą zostać uznane za takie. Teoretyczna podzszewka jest bardzo kolorowa a i podszycia na lewej stronie przyzwoite.



Dobrego tygodnia :-)


środa, 9 stycznia 2013

Subiektywny przegląd Aniołów.

Bardzo subiektywny - podkreślam. Zacznę od tego, którego popełniłam z okazji Świąt dla pewnej małej dziewczynki, o której narodzeniu i imieniu pisałam TUTAJ. Wspomniałam imię, bo to ono po raz kolejny zainspirowało mnie. Mojemu królikowi uszyłam skrzydła. Jaka krawcowa, taki królik spod jej igły - skrzydła zdjemowalne ;-) Może przy nowej właścicielce przyszyją się na stałe :-) Muszę w tym miejscu zaznaczyć: to nie jest anioł typu stróż! Ot, króliczek przebrany za aniołka, czy coś na kształt.





edytowano 17 lipca 2016 roku
W tym miejscu nastąpił subiektywny przegląd aniołów, które lubię lub robią na mnie wrażenie. Dowiedziałam się jednak, że prawa autorskie dotyczące zdjęć są bardziej radykalne, dlatego znajdziecie tutaj jedynie odnośniki, bez zdjęć.

Blog: life's better with angels. Tam Ci aniołów dostatek, ale... Anioł Stóż - Kobieta. Jak przenoszę (wizualizuję) swoje emocje, reakcje, niczym nieuzasadnione łzy... no cóż... Aniołom Stróżom w postaci kobiety mówię nie, dziękuję... ale takie laleczki w ślicznych stylizacjach? Dlaczego nie :-) Podobają mi się bardzo.

Wiem, że nie wszystkie Anioły to Stróże. Mają różne role i zadania. Te piękne, w zwiewnych szatach, jeśli zaśpiewają w chórach anielskich będą wyglądały wspaniale! Przyznam jednak, że od dzieciństwa miałam problem z tymi słodkimi aniołkami w zwiewnych szatkach przedstawianych jako Stróże... Może kojarzycie taki obrazek religijny: dwójka dzieci stoi na niepewnym moście a za nimi anioł, taki w zwiewnej sukni? Taki mniej więcej:  klik


Otóż już jako dziecko zastanawiałam się jak taki anioł da radę unieść na tych delikatnych skrzydłach dwójkę dzieci... Tak wiem, po pierwsze anioł, po drugie nie sądzić po pozorach. Tyle, że ja mocno wszystko wizualizuję... no tak mam. 

Przyznaję: nie wzruszały mnie nigdy urokliwe aniołki pędzla Rafaella Santi. Nigdy nie posiadałam torby, koszulki, ani zakładki do książki z tym motywem. Aniołki zyskują nieco, gdy zobaczyć je w całości "Madonny Sykstyńskiej". Jak widać każdy anioł ma swoje miejsce w niebie. A mowa o tych dwóch "maluchach" u stóp Maryii. Tutaj można zobaczyć obraz w całości: klik.

Jak pisałam, anioły mają różne zadania. Niektórym ludziom potrzebne są te w pięknych szatach, innych wzruszają te dziecięce, jeszcze inni stawiają na Anioły w ludziach. Jeśli wizualizuję takie właśnie to chętnie widzę rzeźby Pana Arka Szweda, trafiłam na Jego stronę niedawno i bardzo lubię tam zaglądać.
Takie zwyczajne, trochę szwendacze, trochę zmęczone, zapatrzone gdzieś dalej...

Ważne miejsce w hierarchii anielskiej zajmują z pewnością Archanioły. To Anioły od zadań specjalnych (walka ze złym duchem, zwiastowanie). Te często pokazywane są jako waleczni rycerze. W mojej hierarchii i wrażliwości na sztukę (nie, że wysokiej, ale subiektywnej) wyjątkowe miejsce zajmują Archanioły z ikon Kiko Arguello (który dziś obchodzi 74 urodziny :-)
Święty Rafał: klik
Święty Gabiel: klik 
Święty Michał: klik


I tak, szukałam, szukałam i znalazłam! Wiem jak wygląda mój Anioł Stróż :-) Jest pędzla Mistrza Jacka Malczewskiego... Te Anioły mnie poraziły i jeśli chodzi o mojego to mam nadzieję, że jest taki właśnie. Skrzydła orła, nie muszą być białe, można po nich się wspiąć... niekoniecznie do sławy. Szabla w ręku, gotowa do obrony przed złem... 

Najpierw dwa moje ulubione: "Trzej aniołowie z Tobiaszem" oraz "Do sławy".
Nie mogłabym nie wspomnieć, bardzo przejmujący tryptyk "Za aniołem"

O aniołach można dużo. Ja kończę w tym miejscu bardzo ważnym aniołem: Anioł Stróż Helenki. Narysowany przez Nią samą z okazji Święta Anioła Stróża (2 października) w 2011 roku.



P.S. I jeszcze jeden... Tak nas wczoraj pięknie osypało.



:-)