poniedziałek, 28 grudnia 2015

Tajemnica Bożego Narodzenia.


Nasza stajenka. Zupełnie zwyczajna. Kamienna grota, pustynia, pasterze, zwierzęta. Niebo z wielką gwiazdą, z dala nadchodzą królowie, Józef, Maryja i na końcu Jezus. Zupełnie nie wiedziałam o czym napisać w ten świąteczny jeszcze czas. Nie było szaleństwa, choć pracy sporo. Raczej spokojnie i w zamyśleniu. Bez zamieszania zakupów, choć wieloma metrami papieru do pakowania prezentów. Przeżywając stary, a jednak całkiem nowy etap. Na końcu narodził się Jezus... Narodził się we mnie zupełnie zwyczajnej. Tej w trampkach, nie w elegancki botkach. Tej, która przesoliła świąteczną pieczeń. Tej z dłońmi, które mimo świąt haczą szorstkością o wełniany szalik. Tu jest Jego miejsce narodzenia. Niekomfortowa grota za miastem... Narodził się tam, gdzie potrzeba światła. Żeby rozegnać ciemność błędnego myślenia. Żeby nadać ważność i majestat... 







Tajemnica Bożego Narodzenia.... Prawdziwa i napełniająca pokojem. Nie tam daleko, pod wielką gwiazdą, ale tutaj blisko, bliziuteńko, JEST. 
Tego przekonania Wszystkim Wam Życzę

P.S. Kamienie na grotę zebraliśmy podczas wakacji nad Bałtykiem :-)

sobota, 14 listopada 2015

Świat nie jest taki zły, niech no tylko zakwitną... Pompony :-)


Nie toleruję sztucznych kwiatów! Tych, które mają udawać prawdziwe. IKEA zaczyna mnie przerażać rozrastającym się działem "plastikowo - roślinnym".... Natomiast nie mam nic przeciwko wszelkim kwiatom zrobionym i uszytym, które są poprostu zrobionymi kwiatami ;-). Zwłaszcza z tych tkanin naturalnych lub papieru. Gdy zobaczyłam w sieci pompony na kiju to wpadłam. No zauroczyły mnie bardzo. Nie grają kwiatów, czy bawełny. Są pomponami na kiju :-). Postoją sobie chwilkę, nacieszą oko i jak złapią już wystarczająco dużo kurzu to je wyrzucę poprostu... Myślę też, że są czy mogą być ciekawą dekoracją świąteczną. Podoba mi się jeden duży na kiju i dużo małych. Widziałam kije z mnóstwem kolorowych pomponików - bardzo fajny efekt.




I cóż więcej. Przynieś z dworu badyli kilka. Przeszukaj szafę celem wydobycia resztek włóczki. Przydatnym może być klej w pistolecie. Znajdź chwilę lub dwie. Zrób sobie krainę kwitnącego pompona. Chyba, że Ci się nie podoba, albo nie chce.... ;-)





Postanowiłam pokazać Wam zdjęcia pomponów z miejsca, w którym stoją. Zdjęcia pod światło kiepskie, ale co tam. Ciekawostką jest to, że wszystkie były robione w przez jakieś 10-15 min. A światło jakie różne. Listopad jak się patrzy...



niedziela, 8 listopada 2015

Projekt denim, jeans, dżins, wycierus, czy jak tam zwał. Recycling.



Recycling to chyba jeden z ważniejszych powodów dla których tak lubię rękodzieło i szycie. Zrobiłam porządek z wszelkimi dżinsami w naszych szafkach. Dokupiłam jeszcze dwie pary wielkich spodni w lumpeksie. I tak z 4 par spodni, 1 spódnicy, 1 dziewczęcej sukienki i kilku kawałków nogawek ze skracanych spodni powstały:
  • siedzisko i oparcie na paletę (na nie zeszło większość materiału)
  • 2 poszewki na poduszki 40 cm na 40 cm
  • 2 poszewki na poduszki domki
  • 1 karuzelka nad łóżko z małych resztek
Na początek mała kanapa z palety. Paletę pokazywałam TUTAJ. Zmieniła zastosowanie. Niestety nasza mała Frajda odeszła do psiego raju. Ze względu na alergie chłopaków nie planujemy kolejnych zwierzątek. Paleta stała się więc siedziskiem, a dziewczyny chętnie z niej korzystają. Jest dobrze doświetlona i często tutaj czytają. Pomyślę chyba jeszcze nad jakimś stoliczkiem. Do przygotowania siedzisk wykorzystałam gąbkę ze starego materaca. Oparcie ma gąbkę podwójną dzięki czemu stoi sobie grzecznie. No i jeans, który jest bohaterem odcinka.




Poduszki jaśki i domki. Domki były TUTAJ. Staram się powoli zmieniać tekstylia u dziewczyn, żeby tworzyły jakąś całość dlatego domki dostały nowe fasady ;-). Jeden już trochę doroślejszy, jakby nastolatkowy. Przy drugim wykorzystałam haft, który był na spódnicy, do tego trochę sznurka i gotowe ;-).






Nie planowałam robić karuzeli nad łóżko dla starszej. Okazało się, że nastolatce tak bardzo spodobała się KARUZELA SIOSTRY, że poprosiła o własną. Nad jej łóżkiem miał zawisnąć układ słoneczny... ale jesteśmy tu po to, żeby spełniać marzenia ;-). Układu porządnego jeszcze nie mam (tylko taki 2D). Mam pomysły. Jak będzie ładny to myślę, że nastolatka się skusi. Póki co gwiazdy...




Szycie było dość proste, ale też pracochłonne. Zszywanie kawałków, dopasowanie ich, żeby jak najmniej materiału stracić wymaga cierpliwości. Jestem bardzo zadowolona z efektu. Dodatki w pokoju dziewczynek są w kolorach niebieskich, granatowych i czerwonych. Jeans ładnie zgrał się z obecnymi już. Dzięki temu, że poszłam w serię, denim nie zniknął w pokoju dziewczynek, ale jest całkiem widoczny.  Myślę, że jeszcze go wykorzystam. Dziś sporo zdjęć. Jakoś nie udało mi się dodawać wpisów, jak powstawały kolejne rzeczy.


Dobrego tygodnia Drodzy Czytelnicy. Słońce jakby zagląda w niedzielne okna. Ratujecie się jakoś przed tą ponurą i deszczową?



wtorek, 3 listopada 2015

DIY - Jak zrobić zegar na ścianę.

Uwielbiam zegary. Nie wiem, czy miałam tak od początku, czy jak już wiele rzeczy, przejęłam od Drogiego M. Wiem na pewno, że przysposobiłam od Niego miłość do maślanki, ale czy zegary... Uwielbiam tykanie zegara. W jednym miejscu naszego mieszkania nakładają się tykania trzech zegarów, dyskoteka prawie ;-). Brakowało nam jednego w pokoju dziennym, nad czym mój mąż bardzo ubolewał. Nie zgadzałam się na zakup bo miałam plan, który w końcu zrealizowałam. 


Kto podgląda blogi wnętrzarskie z pewnością zauważył jak dziewczyny twórczo przerabiają tarcze zegarów. Mam tu na myśli papierowe tarcze, które z łatwością można wyjąć i wydrukować inną. Najczęściej zastępują je tarczami z inną trzcionką lub jakąś grafiką. Ja pokusiłam się o zegar od początku i jak widać, nie jest to skomplikowana sprawa. Natomiast efekt szalenie mi się podoba. Póki co pozostawiam surowy, bo nie mogę się zdecydować, podoba mi się taki i pasuje do osłonek na kwiaty. 





Mój zegar powstał z deseczek skrzynkowych. Deseczki oczyściłam, a następnie skleiłam i zbiłam gwoździkami. Na środku gotowej tarczy mąż wywiercił otwór. Natomiast mechanizmu użyłam ze starego zegara.




To tyle jeśli chodzi o ogólny pogląd na zegar. Poniżej kilka uwag, które być może przydadzą się jeśli ktoś skusi się na swój własny zegar. A na końcu inspiracje z Pinterest.

Mechanizm do zegara można bez problemu kupić na allegro. Ich cena to 6 - 20 zł. Przy zakupie należy zwrócić uwagę na kilka rzeczy:

1. Istnieją dwa rodzaje mechanizmów, co dla niektórych jest szalenie ważne. Jak pisałam tykanie wskazówek uwielbiam, ale nie wszyscy tak mają... Tak więc możemy nabyć: mechanizm płynący (bezgłośny) lub skokowy (tykający).

2. Długość gwintu, czyli sprawdzamy jaka jest grubość materiału przez który przechodzi mechanizm. Są gwinty na 5 mm, 11 mm i 16 mm. Wszystko zależy od materiału przez który ma gwint przejść. Tak łopatologicznie: mechanizm z miejcem na baterie (cała czarna "skrzyneczka") mamy z tyłu tarczy, przez tarczę przechodzi gwint, na który nakładamy wskazówki z przodu tarczy. W przypadku zegarów z tarczą papierową używany jest mechanizm bez gwintu. Takie zegary są w obudowach. I w takich łatwo wymienić tarcze.

3. Długość i rodzaj wskazówek. Zależą od wielkości tarczy. Trzeba zwrócić uwagę, żeby były odpowiedniej długości.

4. Można zakupić mechanizm z zawieszką lub bez (zdjęcia mechanizmów powyżej). To zależy jaki mamy na niego plan. Wykonanie zawieszki samodzielnie może być kłopotliwe, bo tarcza przez mechanizm odstaje od ściany ok. 2 cm. Gdy zawieszka jest na mechanizmie problemu nie ma. 

Tyle jeśli chodzi o mechanizm. Parę słów o tarczy. Wspomniałam o szybkiej metamorfozie tarczy w gotowych zegarach. TUTAJ możecie zobaczyć jedną, bardziej klasyczną i pobrać za darmo kilka rodzajów przygotowanych tarcz. 

edytowano 7 lipca 2016 roku

W tym miejscu zamieściłam kilka zdjęć z zegarowymi inspiracjami. Poczytałam jednak o prawie autorskim i zdjęcia zlikwidowałam. Zostawiam Was z kilkoma linkami, jeśli macie ochotę to klikajcie. Polecam wpisanie w wyszukiwarkę lub Pinterest hasła w jęzku polskim i angielskim.

Tymczsem kilka pomysłów w punktach:

1. Drewniana deska spożywcza jako tarcza.
2. Podkładka korkowa do garnków jako tarcza, nie potrzebna jest wtedy wiertarka do wiercenia otworów, wystarczy śrubokręt.
3. Tablicowa tarcza (pomalowana farbą tablicową). Myślę sobie, że odpowiednio duży mógłby stać się tablicą do planowania dnia :-). Przywodzi mi trochę na myśl taki z Harrego Pottera, co to pokazywał gdzie przebywa każdy z domowników. Taki analogowy GPS rodzinny ;-).
4. Wszelkie malunki i decoupage na tarczach mile widziane lub proste grafiki, które proponowałam Tutaj.


sobota, 31 października 2015

Czas. Zegar.

Bez hałasu, który nie pozwala zastanowić się choć przez chwilę.  Bez chichotu zagłuszającego myśli biegnące ku Tym co odeszli. W zamyśleniu, NIE w smutku. W ciszy, NIE otchłani. Kilka moich myśli poplątanych. Zupełnie nie obiektywnych, bardzo SUBIEKTYWNYCH.



"Mamy czas, czas nie goni nas" (Arka Noego).  Są rzeczy ważne i ważniejsze. Są rzeczy na które zawsze jest czas. Niedawno usłyszałam, że przeprowadzono badania. Podobno (nie znam żródła tych badań) na pytanie o wspomnienie najszczęśliwszego czasu w życiu większość ludzi mówiło o tym, kiedy w domu były małe dzieci. Choć tyle w tym czasie obaw, zmartwień i trosk, to o ile więcej szczęścia (skoro wynik jest jednak na plus). Takie stwierdzenia (badania) stawiają mnie dziś do pionu. Nie przegapić Rozmów, Zwierzeń, "Mamo, czy mogę Ci poczytać?". Pierwszych kroków, zakochanych oczu. Nacieszyć się, nie na zapas, nie dla wspomnień. Nacieszyć się chwilą do granic możliwości, być szczęśliwą w tej chwili.



Zbieram myśli, dobre rady i doświadczenia. Napisano kiedyś do mnie: "Wszyscy mamy tyle samo czasu". Było mi głupio, bo zadałam pytanie, które teraz tak bardzo często słyszę: "Skąd Ty masz czas na to wszystko". Zapamiętałam. To ode mnie zależy na co wykorzystam czas, którego wszyscy mają tyle samo. Co za sprawiedliwość! Czy rozpocznę dzień dobrze? Czy w będę miała dziś wysprzątane mieszkanie i obiad z deserem? Czy może ogarnę wszystko trochę i coś uszyję, albo pomaluję? Albo nie! Spacer! Taki długi i wrócę do domu zatrzymując się dłużej przed drzwiami żeby zdjąć błoto z kół wózka. Telefon: "Mogę przyjść, pogadać chcę". Przyjdź. 
Każda opcja jest dla mnie dobra, każda może poprowadzić szczęśliwie dzień.



"Przepraszam, za ten bałagan, przed chwilą sprzątałam...". W przedpokuju sterta butów wywalonych z szafy, jakieś skarpetki (zdjęte  ze stóp), dziecko z gołymi stopami, klocki, a to wszystko stało się gdy na chwilę zszedł mi z oczu (Jacek, 14 miesięcy)... "Proszę się nie przejmować, gdy są dzieci trzeba się z tym liczyć" odpowiada mi doświadczona mama, która przyszła odebrać swoją córkę z wizyty u naszej. Odnaleźć się we własnej rzeczywistości. Mogę spędzić cały dzień na odnoszeniu rzeczy na swoje miejsce i zmywaniu podłogi. Tymczasem lepiej jest dla mnie pogodzić się (zaakceptować ;-) z życiem jakie mam - nieogarniętym. Jestem szczęśliwa :-).



A jak Wy stoicie dziś z czasem Drodzy Czytelnicy?
 W miejscu od dawna?
 Przecieka przez palce?
 W chwili zatrzymania?
 W oka mgnieniu?
 Życzę Wam dziś czasu odpowiedniego na wszystko. Pozdrawiam.


P.S. Informacje o zegarze, który zrobiłam z desek skrzynkowych będą w kolejnym wpisie. 

środa, 28 października 2015

Rośliny w moim domu część 1.

Zdecydowanie pomagają mi przetrwać tę ponurą i nieświąteczną część jesieni. Tej wiosny wyjątkowo  rozrosły się i wydobrzały. Odżyły po zimie i nieproszonych gościach. Rozpocznę od najnowszego nabytku, który mogliście już na blogu zobaczyć. Przeniosłam go tutaj i powtarzam co napisałam wtedy. Monstera tudzież Filodendron. Od dawna czyhałam na tę roślinę. Wielki, zaniedbany nieco, krzak stoi w holu szkoły. Jedyne co mnie powstrzymywało przed wejściem w posiadanie, to fakt, że roślina rozrasta się do sporych, nieprzewidywalnych kształtów. No cóż. Pewnego dnia gdy zbyt długo czekałam w holu na córkę nie wytrzymałam. Zapytałam o zgodę i przyniosłam do domu. Na razie stoi we wodzie. Muszę donicę odpowiednią zakupić. Jak widać na zdjęciu motyw Monstera pojawił się także w wydaniu drewnianej podkładki na stół i gałek meblowych. Gałki na razie czekają na meble... 




Historia roślin zwisających. Zostałam nimi zainspirowana blogiem Llooki, a dokladnie wpisem o retro roślinach.  Muszę przyznać, że przy okazji przygotowywania tego wpisu zajrzałam tam znów i nasze retro rośliny mocno się pokrywają :-). W każdym razie gdy przeczytałam tamten wpis nagle przez głowę przebiegły mi szybko: pokoje u babci na wsi ( Asparagusy kilku odmian), charakterystyczny cytrynowy zapach gdy latem robił się przeciąg i firanki wzbudzały zapach z Geranium (zwanej przez babcię Anginki). I jeszcze werandowy, zwisający  Cisus... A Bluszcz owija płot mojego rodzinnego domu.


U mnie dołączyła jeszcze trawa i moja dziecinna fascynacja gdy pojawiały się pędy, na których wyrastały nowe roślinki. 

Cisus i Zielistka.

Fascynujące młode okazy. Zielistka także zakwitła i wydała nasionka.


Asparagus, który zachwycił mnie delikatnymi kwiatkami tej wiosny.
Paproć pięknie rozrosła się po zimowej zapaści.


Geranium rozsiewa zapach w kuchni.

Myślę, że dla stałych czytelników moje wyznanie nie jest zagadką. Mamy w domu sporo sakraliów, a ich duża część to pamiątki z podróży, które dostajemy także od rodziny i przyjaciół. Długo nie miałam pomysłu ma figurki Maryjne. Stały sobie na szafie i kurzyły się, aż wpadłam na genialny (!?) pomysł poustawiania ich między roślinami, tu i tam. Przypatrz cie się Maryii z Guadelupe. Ramka to moje dzieło. Obrazek naklejony jest na tkaninę. Bardzo mi się podobał, ale zupełnie nie miałam pomysłu na ramkę, która podkreśliłaby jego urok. Według mojej subiektywnej opinii wyszło dobrze :-). Ramka z desek skrzynkowych, oczywiście. 






Największą część mojej kolekcji roślinnej stanowią Sukulenty. Od dawna są moją pasją. Pisałam na ich temat pracy licencjacką a później magisterską. Gdy mieszkaliśmy w malutkim mieszkaniu nie mogłam pozwolić sobie na dużą ilość roślin. Miałam wtedy kilka doniczek. Tutaj mogliście zobaczyć je na blogu. A było to ponad 10 lat temu. Teraz sukulenty opanowały blogosferę. Pojawiają się wszystkich wnętrzach. Dlatego ja dziś pokażę tylko moje staruszki, ich dzieci i jednego wariata.

Moje staruszki, Grubosze. Są ze mną ponad 10 lat. Ulubione.

Moja szkółka sukulentów. Tutaj rosną i uczą się jak być
dużymi i silnymi sukulentami, odpornymi na suszę.

Wariat. Rośnie jak chce... Wiele razy przycinałam,
przesadzałam, mówiłam, prosiłam i nic. No to dostał osłonkę
wysoką, która go nieco ujarzmiła, ale i tak rośnie jak chce.
Chyba nawet zakwitł?

Na zakończenie niestandardowa roślina domowa. Kasztanowiec. Zasadziliśmy go dla moich niedowiarków małych. Wyrażały bezsens spadających jesienią kasztanów, poza działalnością typu "ludziki z kasztanów", oczywiście. I zapodały spojrzenie typu "niemożliwe" gdy zapewniałam, że z takich wyrastają potężne drzewa. Nasze drzewko na razie zupełnie niepotężne, ale jakże miłe dla oka.


Serdecznie Was  pozdrawiam. Jak dobrze, że słońce jeszcze wróciło....