poniedziałek, 29 kwietnia 2013

To i Tamto. Wiśniowa kola.




- Mamo, zobacz wyglądam dziś jak wiśniowa koka kola :-)
-Ding! (zrobiło mamie)



Edit: Niestety za sprawą tej komercyjnej nazwy na moim małym blogu zaczęło pojawiać się dużo spam'u. Strasznie mnie to wkurza i mam nadzieję, że spolszczenie nazwy pomoże. Jeśli nie to usunę post. Zaczęłam nawet moderować komentarze, bo spam przedostawał się przez zabezpieczenia... 

czwartek, 25 kwietnia 2013

Granatowa spódnica.

Granatową spódnicę dla Heleny chciałam uszyć już dawno. Trudno o zwykłą granatową spódnicę, a tak ładnie wygląda z białą bluzką i aksamitką :-) Dziś prezentujemy ją w wersji z nutką marine. Szyłam ją na urodziny o których pisałam TUTAJ. Tam też można zobaczyć co kryje się w zielonym zawiniątku :-)





I jak zwykle dla zainteresowanych: Za kulisami :-)


Inspiracją dla tej spódnicy była Burda 2/2013. Nie korzystałam z wykroju szyłam na tzw. oko ;-) Spódnica ma pasek, ale z gumką. Moje dzieci (pewnie nie tylko) najchętniej noszą takie ubrania. Pasek jest dla elegancji, a gumka w środku dla wygody (zanim pojawią się bioderka trzymające wszystko na miejscu ;-)  Muszę przyznać, że trochę mi zajęło ułożenie zakładek. Jak widać dla rozweselenia całości zrobiłam przeszycia a'la "zapomniałam zdjąć fastrygi". Wszyłam także kieszenie. Szeroka spódnica bez kieszeni, to już nie jest to ;-) 

Karolina
ZapiszZapisz

niedziela, 21 kwietnia 2013

Matematyka królową nauk.

Taki dumny tytuł wpisu a tu... krowa. Co ma wspólnego krowa z matematyką? Okazuje się, że akurat ta krowa bardzo dużo. Już kiedyś pisałam jak to otwierają mi się oczy na zastosowanie matematyki w szyciu. Wtedy chodziło o wyliczenie zużycia materiału. Dziś będzie o tym, że świat można opisać matematycznie. Zaczynałam to rozumieć na studiach, gdy pokroje liści kazano nam rysować na papierze milimetrowym. W tym projekcie chyba zrozumiałam o co chodzi tak w ogóle. Oczywiście nie potrafiłabym tego zrobić, ale chyba w końcu zobaczyłam, że to możliwe. Rozpocznę od krowy dla 2c (drugiej ce) :-) Dostałam taki piękny krowi materiał i zamówienie. Krowa potrzebna na gazetkę tematyczną. Materiał podklejony był cienką gąbeczką, ja dodatkowo podszyłam całość białą bawełnianą tkaniną i przeszyłam na łatach, żeby wszystko trzymało się razem. Rogi, uszy, morda i kopytka są z filcu, ogon z bawełnianego sznurka. Oczy zrobiłam z dużych białych guzików, na które naszyłam mniejsze, czarne guziki. I jeszcze żółty filcowy kwiatek :-) 



Jako, że gazetka ma być na tematy mleczne i mlekopochodne nie mogło zabraknąć organu mlecznego. I nie byłabym sobą gdyby ów organ nie był w kratkę ;-)



 Słów kilka o królowej :-)

2c trochę się naczekała na krowę. Najpierw nie miałam czasu, później nie wiedziałam jak się za nią zabrać a jeszcze później to zapomniałam o biednej krowie zupełnie. Miałam taki rysunek krowy. Problem w tym, że rysunek był wielkości 12cm × 9cm a zapotrzebowanie było na krowę 54cm × 40cm. Tak więc wszystkie pomiary mnożyłam przez 4,5. Zdolności plastyczne 0 (moje). Mogłabym kogoś poprosić o taki rysunek, ale musiał być też na tyle prosty żebym mogła go uszyć. I tu zacznie się opowieść matematyczna. Podzieliłam krowę na prostokąty, w których były pojedyncze części. W jednym był tułów, ale bez nóg. Nogi miały swoje prostokąty. Głowa także była w kolejnym prostokącie. (Zdaje się, że wpisywałam fragmenty krowy w prostokąty). Następnie te prostokąty przeniosłam na duży arkusz. Później odwzorowywałam to, co jest w każdym prostokącie. Mierzyłam np. w którym miejscu prostokąta zaczyna się i kończy łuk tułowia i łączyłam punkty w łuk. Tam gdzie była noga mierzyłam w którym miejscu jest jej zagięcie, zaznaczałam i łączyłam punkty. I tak krok po kroku mym oczom ukazała się sylweta krowy. Nie jestem pewna, czy wiadomo o co chodzi, ale nie potrafię jaśniej. Dzięki tej metodzie mogłam znacznie uprościć rysunek do szycia i zachować wszystkie proporcje zwierza. I tak bez zdolości plastycznych. Z ekierką i linijką w ręce narysowałam krowę. Użyłam jeszcze cyrkla do organu mlecznego ;-) Wspaniała, prawda? Ta matematyka, no i krowa też niczego sobie.


Tutaj gotowe już szablony na krowę i jej akcesoria ;-)



Zostając w temacie matematyki będzie anegdotka z naszego zeszytu ze złotymi myślami dzieci. Tym razem dialog z najstarszą (lat 7) w trakcie odrabiania lekcji z matematyki. 


-Mama, a co sobie myślisz jak patrzysz na 23? (Ha, lat 7)
-??? (Mama)
-Ja sobię myślę, że jest w ciąży. 40 i 50 biegną w maratonie. A 30 i 40 są w sobie zakochane i 19 i 20 też. A 26 jest modelką.
-To ja sobie to zapiszę, Kochanie :-) (Mama)

Karolina (biolog, jakby ktoś się zastanawiał ;-)

wtorek, 16 kwietnia 2013

W pogoni za wiosną i żeby te plusy...

Najstarsze dziecię ma jeszcze kwarantannę. Trzeba ją izolować od skupisk ludności, żeby nie złapała jakiejś innej bakterii czy wirusa. Ona sama już dawno nie zaraża. Mamy duże szczęście bo zamieszkując "poznańską szuflandię" tuż pod nosem mamy łąki. Mieszkają na nich nawet bażanty, no to korzystamy. Dzieci prawie poszalały z nadmiaru słońca, przestrzeni i tlenu ;-) Zdjęcia z telefonu, nie planowaliśmy sesji, ale...



Relacja z niedzielnego spaceru znalazła się na blogu nie bez przyczyny :-) Na młodszych dzieciach można zobaczyć torby z mojej pracowni w akcji :-) A ja miałam na sobie spódnicę, którą uszyłam trzy lata temu i ciągle ją noszę. Tak ją lubię, że zapomniałam, że sama ją szyłam ;-) Spódnica ze starej (!) Burdy 5/2003, model 122. Spódnica z czterech klinow, dość łatwa i szybka do uszycia. Chyba, że szyjemy z materiału w paski i chcemy, żeby te ładnie schodziły się na szwach... wtedy szyje się nieco dłużej... I muszę przyzać, że wyszło mi całkiem nieźle, co widać na zdjęciu na murku. Moje dziecko mnie tak usadziło ;-) i akurat dobrze ujęło zszycie klinów. Minus spódnicy jest taki, że potrzeba na nią dużo (około 4m) materiału. 

  


"Rozchodzi się jednak o to, żeby te plusy nie! przysłoniły wam minusów." 
To cytat z "Misia", oczywiście i odnosi się do stolicy kapitalistycznego państwa i jego plusów ;-) Dziś widziałam na boisku przed szkołą dzieci podczas tzw. "ogólnorozwojówki" no i mi się przypomniało. Jak pierwsze ciepłe dni wiosny wyzwalały w naszych nauczycielach wuefu chęć wdrożenia nam zdrowego trybu życia. To było straszne. Po przezimowaniu (pokątnym) na zatłoczonych salach gimnastycznych nagle brali nas na boisko (w najlepszym przypadku, bo chodziłam do L.O. w samym centrum miasta i wtedy przeganiano nas do parku miejskiego. Być może to była jakaś akcja poprawiania krążenia u... staruszków spacerujących tam przed obiadem...) i kazali biegać, skakać, latać, pływać... Nadal jestem wkurzona bo przez takie zrywy nie znosiłam... no właśnie... SPORTU! Cieszę się, że to się zmieniło, że zrozumiałam to na czas, nie tylko teoretycznie a co ważniejsze: moje dzieci uwielbiają ruch. To było primo po pierwsze wiosenne nie ;-) Primo po drugie to zauważyłam, że bardzo lubię prowadzić auto w skórzanych rękawicach ;-) a dziś było już na nie za ciepło :-) Tak, postanowiłam zamarudzić. Co byś człowieku nie robił i tak Ci mówią, że Polacy to marudny naród, no to dziś uległam stereotypom ;-) Polką jestem, całą sobą :-)


...eee tam trawa zielona... gdyby na boso można było po niej chodzić
to byłoby coś ;-)

Karolina, która bardziej niż skórzane rękawice lubi długie, fruwające spódnice :-)


niedziela, 14 kwietnia 2013

91. Fo Pa czyli minął rok a o niej ani słowa....

Dziś zapodaję 91 wpis na moim blogu a dokładnie rok temu rozpoczęłam KRÓLIKAMI i jakoś poszło :-) Nie przypuszczałam, że pisanie bloga sprawi tyle przyjemności. Trochę się nauczyłam i odświeżyłam kilka znajomości podając swój "nowy adres". Dziś będzie o maszynie, na której szyję wszystkie prezentowane tutaj rzeczy. Wpis o maszynie? Tak, tej maszynie należy się wpis, bo nie ma jej w internecie! Nie ma jej w internecie, a istnieje ;-) Tak, jestem przeszczęśliwa, że ją mam i że tak doskonale się spisuje. Moja maszyna to jakieś holendrskie cudo, wyprodukowane w zakładzie czy fabryce Huiskes, a model to Einer № 303. Maszyna wiekowa, bo opcja zyg-zag nazwana została deluxe :-) Myślę, że ta dama jest w moim wieku, czyli przekroczyła trzydziestkę. 




Maszyna tym wspanialsza, że została mi podarowana przez cudowną osobę :-) I jest to moja pierwsza własna i osobista maszyna, bo wcześniej zawsze szyłam na jakiejś pożyczonej :-) Myślę, że teraz moi czytelnicy zrozumieli, dlaczego poświęcam jej ten rocznicowy wpis :-) Poza tym, że jest taka wyjątkowa to jeszcze jest ładna, prawda? Ma charakter i nie sposób nie zauważyć jej wyjątkowego podobieństwa do radia :-) Posiada zaledwie kilka plastikowych elementów (przyciski) cała jest metalowa i drewniana. Z "dzisiejszych czasów" ma zamontowany silnik. Stary przepalił się, jednym z powodów przepalenia był prawdopodobnie ten, że ponad 10 lat stała nieużywana. Cieszę się szalenie, że jest moja, i że mogę na niej szyć. Nie bardzo pociągają mnie nowoczesne śmigacze. Jedyne o czym cicho marzę jest overlock. Doszłam jednak do wprawy w dokładnym zabezpieczaniu brzegów zyg-zakiem deluxe ;-) więc marzę bardzo cichutko ;-)



Co jeszcze po roku blogowania? Nie będę przytaczała statystyk, bo nie są ważne (nie są też wysokie). Ważne jest to, że do mnie zaglądacie :-) Cieszę się z miłych słów i z tego, że mogę dzielić się z Wami moją pasją szycia i gotowania. Cieszę się, że korzystacie z przepisów i czasem uśmiechacie rozpoznając siebie w moich poplątanych myślach :-) Nie wiedziałam, nie planowałam (i nadal tego nie robię) jak blog ma wyglądać i w jakim zmierzam kierunku. Nie wiem co tu będzie i jak długo zostanę. 



















Dziękuję za odwiedziny i dobrego tygodnia życzę. Karolina