Jak już piszę na blogu o kulinariach to przygotowuję cały cykl o.... I tym razem tak miało być, ale uznałam, że mam wyjątkowo dużo do powiedzenia, więc dziś będzie prawie tylko o awokado ;-) Pana Awokado poznałam podczas tych Wielkanocnych świąt i cóż mogę powiedzieć? Jest wspaniały i taki ZIELONY :-) Zajadałam się kanapkami z domową, pieczoną szynką i awokado i nie mogłam uwierzyć, że przeżyłam 34 lata bez tego smaku ;-)
Pasta z awokado.
W poniedziałek, z samego rana dostałam świeży (domowy) razowy chleb zawinięty w ściereczkę. Od zaprzyjaźnionych sąsiadów dostałam :-) Od kilku dni miałam w lodówce dojrzałe awokado. W domu miałam także gorączkujące dziecko. Poniedziałek trwał dalej: przychodnia, lekarz, szkarlatyna, antybiotyk i... blender, awokado, oliwa sól, pieprz. I przekonanie, że przecież wszystko będzie dobrze, dziecko wyzdrowieje. Smak awokado towarzyszył mi do wieczora :-) Tak, jest dobrze, a rzeczony poniedziałek właśnie się kończy...
Składniki:
- dojrzałe awokado
- 1 łyżka oliwy
- sok z cytryny (lepiej limonki)
- sól, pieprz
- natka pietruszki
- kolendra
- jajko
- czosnek
Przygotowanie:
Awokado obrać ze skórki, przekroić, wyjąć pestkę i skropić sokiem z cytryny. Wszystkie składniki rozgnieść widelcem lub zmiksować w blenderze. Nie miksowałam mocno, w mojej paście można wyczuć kawałki owocu. Do pasty dodałam troszkę natki z pietruszki. Nie będę rozpisywała się na temat samego owocu czy pochodzenia pasty. Ta występuje także jako guacamole, ale nie jestem pewna czy pod tą nazwą nie kryje się konkretny skład (min. kolendra) więc nie używam jej (tej nazwy). W internecie znajdziemy bardzo dużo różnych wersji past. Bardzo dobrze zebrane informacje można przeczytać np. TUTAJ. Można wymyślać i dobierać smaki w zależności od upodobań i zawartości lodówki :-) Ja zazwyczaj próbuję i próbuję a moim ulubionym zostaje ten z najmniejszą ilością składników :-)
Kopytka smażone na głębokim tłuszczu.
A co jeszcze do pasty z awokado? Zazwyczaj widać ją w towarzystwie czipsów itp. A ja proponuję smażone kopytka. Ech... to też historia :-)
Wiele znajomości, przyjaźni czasem niektórych chwil spędzonych z nimi, kojarzę z konkretnym smakiem lub zapachem. Bardzo wiele i bardzo mocno. Za każdym razem kiedy czuję ten konkretny smak czy zapach jestem myślami z tymi osobami, czasem tylko wtedy bo nasze drogi rozeszły się. Jest mocny zapach kawy z ekspresu, ale tylko latem. Są ciasteczka owsiane i pasta jajeczna. Jest pizza z szynką i rukolą. Jest pomidorowa z ryżem i zapiekanki z pieczarkami i żółtym serem na kajzerkach. Jest kurczak po prowansalsku i chleb ze śmietaną i cukrem... Jestem przekonana, że smażone kopytka będą przywoływały w pamięci To Sąsiedztwo :-) A że są wspaniałe (sąsiedzi i kopytka) to często będę o nich myślała ;-)
Nie znałam wcześniej tych kluseczek w smażonej postaci. Jadałam takie tylko gotowane. Jestem przeszczęśliwa (czasem tak niewiele trzeba) bo pierwszy raz robiłam kopytka i wyszły! Przepis od mamy, ze wskazówkami sąsiadki.
Składniki:
- Ugotowane ziemniaki, przeciśnięte przez praskę lub dobrze rozgniecione.
- Mąka pszenna (ilości składników zostaną wyjaśnione w tekście)
- jajka (2 sztuki na około 1 kg ziemniaków)
- sól
Przygotowanie:
Może i można inaczej, ale ten sposób, który pokazała mi mama podoba mi się tak bardzo, że nie mam zamiaru niczego przeliczać :-) Ziemniaki należy lekko ubić łyżką w garnku czy misce i wyrównać. Następnie podzielić na 4 części (zaznaczyć nożykiem, czy łyżką linie na krzyż), jedną z tych części wyjąć i przełożyć na pozostałe robiąc w ten sposób trójkątny dołek na... mąkę! Dołek wypełnić mąką pszenną i to jest właśnie potrzebna ilość mąki :-) Przełożyć wszystko na stolnicę, dodać jajka i sól i zagnieść ciasto. W razie potrzeby dosypać mąki. Ciasta nie można zbyt długo wyrabiać. Mama mi powiedziała, że przy długim wyrabianiu ciasto znów robi się luźne i można dosypywać i dosypywać mąki, co nie wpłynie dobrze na smak kopytek. Następnie odkrawać po kawałku ciasta, rękoma formować waleczek o średnicy ok. 2 cm i ciąć go pod kątem na 1 cm kawałki tworząc w ten sposób kształt kopytek :-) Takie surowe kluseczki smażyć na głębokim tłuszczu do zarumienienia.
"Opowiedz mi o smaku chleba razowego z pastą z awokado, albo nie mów nic..."
(Dubska) - Można posłuchać TUTAJ.
To powód mojej radosnej tęsknoty do smaku pasty z awokado :-) Taka sobie piosenka. No lubię, lubię... Piosenkę i ludzi z którymi można pogadać o paście z awokado czy podobnych "sprawach". O abonamencie i pogodzie można pogadać ze wszystkimi... Chodzi mi o to, o czym mówił Kubuś Puchatek: "Bo z nimi (reszta bandy ze Stumilowego Lasu) mogę robić wszystko, ale tylko z Tobą Krzysiu mogę robić nic" :-)
Karolina
Bardzo wiele osob gdy słyszy "z awokado" to skrzywia minę, ale pasta z tego owoca jest przepyszna:) intryguje mnie p z bakłażana, ktorej jeszcze nie jadłam. Ja polecam żółtą sałatkę ( kotlet) ser, cebulka, tuńczyk, majonez, kukurydza, male oderwanie od pasty jajecznej. Podpłomyk jest mi znany jako indyjski chleb Chapati. Świetny blog :))
OdpowiedzUsuńTak, wiem. Dla wielu temat past jest fuuu ;-) A ja właśnie wczoraj zajadałam się jajeczną z kiełkami rzodkiewki :-) Sałatka do wypróbowania! Dzięki za odwiedziny i miłe słowa :-) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń