czwartek, 23 marca 2017

Szafa mamy. Wiosenna bluzka i taka zwykła.




Do mojej szafy dołączyła wiosenna bluzka w liście. Jako, że moje zdolności artystyczne są równe, bądź bliskie 0, postanowiłam wykorzystać stemple. Nie, to nie jest fałszywa skromność. Nie potrafię rysować ani malować. Nawet proste drzewo, czy inna grafika to problem dla mojego mózgu i dłoni. Tak, potrafię zrobić wiele rzeczy, które gdzieś tam o sztukę mogą zostać posądzone, ale to raczej rzemieślnictwo. Wracając do tematu bluzki. Wszelkie moje doświadczenia z malowaniem i stemplowaniem tkanin zawarłam TUTAJ. Wykorzystałam farbę do tkanin. Wiem, że jest bardzo wytrzymała, bo w ten sam sposób i ten sam motyw wykorzystałam na TYM obrusie, który jest często prany. Mam wrażenie, że zupełnie nic nie stracił po tym czasie. Dodam, że był także namaczany w wybielaczu. Reasumując: uszyłam bluzkę z białej bawełny i ozdobiłam ją stemplami z liści. Koniec.






I jeszcze ta zwykła z tytułu. Biała miękka bawełna, krojona w całości z rękawami. Lubię. Chustę, mojej igły, można zobaczyć w poprzednim wpisie.



Serdecznie Was pozdrawiam i miłego popołudnia życzę.


sobota, 18 marca 2017

Szafa mamy. Dodatki.




Tak jakby boho... mi wyszło na tym zdjęciu... 
Chusta. Uszyłam sobie jakiś czas temu lnianą chustę. Czułam, że będzie fajna. Nie byłam jednak pewna tego lnu (IKEA) bo jest dość sztywny. Wystarczyło kilka prań i mam mięciutką i milutką lnianą chustę, szarą. Chciałam trochę większą, ale miałam już końcówkę materiału i nawet musiałam go zszyć na środku. Z drugiej strony chusta jest lżejsza i wygodniejsza, jednak nie lubię za dużo oplątów wokół szyi... Noszę bardzo często. Butów nie uszyłam. Piszę o tym, bo jestem już podejrzewana o produkcję drewnianych zegarków :-) Jednakże buty to także nowy nabytek. Rozglądałam się za takimi chyba z 1,5 roku. Nie noszę butów na obcasie i miałam dużo wątpliwości co do ich użyteczności, ale są bardzo wygodne i nawet doganiam w nich mojego 2,5-latka :-). Na zdjęcie załapały się z moją poduszką i chustą, bo wszystkie mają frędzelki, ja nie wiem o co mi chodzi z tymi frędzelkami.


Torba. Dawno tego nie było. Wczoraj uszyłam, dziś zrobiłam jej zdjęcia i opublikowałam wpis. Skąd entuzjazm? Pewnie z tej nowej torby właśnie. Już dawno nie byłam tak zadowolona z efektu swojej własnej pracy - szycia. Oczywiście sprawdzę to dopiero doświadczalnie, ale to już kolejna torba, którą szyję dla siebie. Uszyłam ze wszystkim co mi odpowiadało w poprzednich i bez tego, co mi w nich nie pasowało. Stąd moje zadowolenie i przypuszczenie, że to udany egzemplarz. W ubiegłym roku uszyłam dwie torby, a jeszcze wcześniej taką na plażę. No i dżinsowa torba marzyła mi się od dawna. Miałam nawet jedną próbę, ale za dużo w tej torbie się działo, wykorzystują ją  raczej moje dzieci i dobrze sprawdza się na wyjazdach. I na podstawie tych wszystkich już wiedziałam jaka ma być torba idealna. Metoda prób i błędów, najlepsza z najlepszych :-).  


No i ten dżins - to moje stare spodnie. Okazały się idealne na recycling, żadnych kieszeni, zbędnych przeszyć i piękny kolor... Tak w ogóle, to nawet mi na rękę ta dziwna pogoda.... trudno mi będzie rozstać się z czarnym, wełnianym kapeluszem ;-). Kupiłam go na zimę i świetnie się sprawdził. Teraz też jeszcze noszę, to wełna, więc gdy ma grzać to grzeje, a jak nie to nie ;-). No ale za długo już w nim nie pochodzę.


Szczegóły, czyli sprawa najważniejsza. Po pierwsze podszewka. Uwielbiam kolorowe podszewki w torbach i nie tylko. Sama noszę nudny szary, biały i niebieski, oraz mniej nudny - różowy. Dlatego uwielbiam kolorowe podszewki. Ta może nie jest jakaś szalona, ale zawsze kratka :-) Po drugie zamek. W takich dużych torbach (45cm na 60 cm), zamek nie jest konieczny i raczej rzadko z niego korzystam, ale bywało, że mi go brakowało. Zastosowałam zamek rozdzielczy. Gdy jest całkowicie rozpięty nie przeszkadza, a gdy jest potrzebny, to jest. Natomiast nie wszyłam zamka do kieszeni wewnętrznej. Nigdy z niego nie korzystałam. I jeszcze rączki. Nareszcie! Udało mi się kupić szeroką 4cm, naturalną, bawełnianą taśmę. Powszechnie dostępne są takie sztuczne, błyszczące i do tej pory z takich właśnie korzystałam. Gdy w końcu spotkałam w hurtowni taśmę bawełnianą nie było przeszkodą, że musiałam kupić od razu 50m... Nie wiem kiedy ją wykorzystam, zwłaszcza, że prawdopodobnie torbę idealną już mam... Jedyna nadzieja w mojej kobiecości i powszechnie znanym przysłowiu "Toreb i dzieci nigdy za wiele", czy jakoś tak ;-).




Dopijając 3 kawę pozdrawiam serdecznie w to sobotnie popołudnie. 


niedziela, 12 marca 2017

Z zimowego snu obudziły się stwory...




Nie, nie będę pisała, że wśród tych stworów jestem ja, że ciężkie przedwiośnie, że ogarnąć się nie mogę. Wręcz przeciwnie. Dzieje się bardzo dużo i do sms-a, którego pisałam w piątek do mojej imienniczki nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak dużo. Tak więc nie ma mnie na blogu, bo czasu już brakło. Dzieje się jednak sporo i robi się całkiem sporo. Mam nadzieję wkrótce uzupełnić braki. Zobaczymy. Ostatnio poczytałam jednak o tym przedwiośniu i zmianach zachodzących w organizmie na skutek wydłużającego się dnia. Wniosek jest jeden: nie należy przeginać i naszemu "nosicielowi" duszy pomagać. Dziś jednak nie o tym. Z pierwszymi promieniami wiosny zaczęłam ogarniać to, czego nie ogarniam od kilku tygodni, a nawet miesięcy. Dokończyć, dokończyć, dokończyć, mówi mi wszystko dookoła. Miałam nadzieję, że w tym czasie zabiorę się za NOWE, ale jednak dokończyć ciągle woła moja głowa. Zaczęłam od koszyczka z pracami do szycia. I tam od kilku tygodni leżał niedokończony breloczek, dzieło moje i córki oraz niedokończone nowe ubranko dla przytulanki dziecka numer 3. 



Kilka lat temu, a dokładnie TUTAJ, moje dziewczynki zaprojektowały sobie maskotki. I wtedy uszyłam każdej z nich po jednej, a pozostałe projekty odłożyłam na kiedyś. Moja młodsza córka nie dawała mi spokoju do teraz... Obie uznałyśmy jednak, że fajnie będzie zrobić z projektu breloczek, zwłaszcza, że projekt uwzględniał hak na ogonie. Projekt został nieco zmieniony, ale podobieństwo jest i to nieprzypadkowe. Stwór został nazwany Spiki, i to się nie zmieniło przez te 3 lata...







W koszyku "niedokończone" stwór spotkał drugiego stwora - gołego... Niedobrze... Otóż Krokodyl zmienił swoje wymęczone, dziurawe, kraciaste ubranko na śliczny i twarzowy (?) kraciasty ;-) przyodziewek. No nic, zmiana jest zasadnicza. Dostał też nowy plecak. Jest gotowy na podróże: małe i duże.







Na przedwiośniu dokończyliśmy rodzinnie jeszcze jedną ważną sprawę. Odwiedziny w nowym domu naszych Przyjaciół. Z tej okazji do życia został powołany jeszcze jeden stwór. Stwór - maskotka - poduszka - przytulak. Kurczak? Sowa? Bocian? Zdania były podzielone. Jaki jest? Każdy widzi!



Takie to stwory obudziły się u nas na wiosnę. Jest kolorowo i wesoło. Serdecznie Was pozdrawiam i dużo zdrowia życzę!