Nasza stajenka. Zupełnie zwyczajna. Kamienna grota, pustynia, pasterze, zwierzęta. Niebo z wielką gwiazdą, z dala nadchodzą królowie, Józef, Maryja i na końcu Jezus. Zupełnie nie wiedziałam o czym napisać w ten świąteczny jeszcze czas. Nie było szaleństwa, choć pracy sporo. Raczej spokojnie i w zamyśleniu. Bez zamieszania zakupów, choć wieloma metrami papieru do pakowania prezentów. Przeżywając stary, a jednak całkiem nowy etap. Na końcu narodził się Jezus... Narodził się we mnie zupełnie zwyczajnej. Tej w trampkach, nie w elegancki botkach. Tej, która przesoliła świąteczną pieczeń. Tej z dłońmi, które mimo świąt haczą szorstkością o wełniany szalik. Tu jest Jego miejsce narodzenia. Niekomfortowa grota za miastem... Narodził się tam, gdzie potrzeba światła. Żeby rozegnać ciemność błędnego myślenia. Żeby nadać ważność i majestat...
Tajemnica Bożego Narodzenia.... Prawdziwa i napełniająca pokojem. Nie tam daleko, pod wielką gwiazdą, ale tutaj blisko, bliziuteńko, JEST.
Tego przekonania Wszystkim Wam Życzę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Na moim kameralnym blogu zaczęło pojawiać się dużo spam'u... Zdarzyło się nawet, że przedostał się przez zabezpieczenia bloggera i został opublikowany jako komentarz. Stąd moja decyzja o moderowaniu komentarzy. Dziękuję za każdy niespamowy komentarz :-).