Ostatnio rozmawiałam z moją dobrą znajomą o stylu dzieci. Jej córka chodzi do klasy z moją Heleną. Mają w klasie dziewczynkę, która jak dla mnie, ubiera się fantastycznie. I moja córa i córka znajomej także uważaja, że ich koleżanka ma fajny styl. I obie pękałyśmy ze śmiechu opowiadając sobie jak nasze córy wychodzą czasem ubrane do szkoły :-) Na CHOINKĘ, ale nie taką wystylizowaną... Oglądałam ostatnio trochę sesji dziecięcych z różnych firm odzieżowych. Świetne stylizacje: proste, stonowane ubrania, ale moje dzieci nie chcą takich nosić. I to nie jest kwestia pieniędzy. Oczywiście nie stać mnie na szorty za 200 zł ze wspomnianych kolekcji, ale wiele potrafię uszyć. Poza tym mamy fajne ubranka z drugiej ręki (ze sklepów czy po dzieciach znajomych). Spokojnie mogę stylizować moje dzieci... no właśnie... na dorosłych? Uszyłam niedawno tuniki, pokazywałam je TUTAJ. Powstały pod wpływem oglądanych sesji. Moje dziewczyny powiedziały, że są super, tylko one chcą kolorowe, najlepiej w kwiaty i z księżniczkami, albo rowerem też kolorowym :-)))). Nie walczę z tym. Myślę sobie, że to teraz jest czas na eksperymenty. Wolałabym, żeby nie nosiły różowych kabaretek jako dorosłe kobiety, no to kiedy? No TERAZ.
Nagadałam się, więc pora na drugą spódnicę. Ta na blogu już była, ale w zdecydowanie innym wydaniu :-) To część stroju Tauriel z balu karnawałowego. Uszyłam ją z myślą o codziennym wykorzystaniu i muszę przyznać, że dziewczyna chętnie ją nosiła. Dlatego dziś pokażemy ją w takim właśnie wydaniu codziennym. Widzę, że Helena nabiera powoli własnego stylu, mimo "choinkowych wpadek". Najchętniej wybiera teraz wygodne ubrania sportowe, ale lubi spódnice. Tę lubi bardzo, jest wygodna. Została uszyta na zakładkę i nie krępuje ruchów. Zakładka jest duża, zarówno część wierzchnia jak i wewnętrzna dochodzą do biodra. Dzięki temu nawet porywisty wiatr nie odsłania czego nie powinien. Poprosiłam ją, żeby założyła tę spódnicę do zdjęć i coś do tego. Sama się ubrała, bardzo mi się podobało to zestawienie. W takich momentach wierzę, że znajdzie swój własny styl, nie narzucony przeze mnie. Mam nadzieję, że i mi się będzie podobał :-) No i cóż... trzeba pamiętać, że nawet na czerwonym dywanie zdarzają się wpadki ;-)
I jeszcze nowy mieszkaniec naszego domu pozujący do zdjęć :-) Frajda, tak się zwie świnka morska Heleny. Bardzo miłe i kontaktowe zwierzątko :-)
śliczne!!! :)))
OdpowiedzUsuńDzięki. Muszę przyznać, że wyjątkowo udane i często noszone egzemplarze :-)
Usuń