Tak już jest, że kulisy są bardziej interesujące kiedy efekt jest już znany. Nie każdy może wyobrazić sobie obiecanki cacanki projektanta ;) Tak więc dziś, po oficjalnej publikacji mojego projektu kilka migawek o tym jak powstał Leonard, mój pupilek ;) Umieszczam wpis trochę roboczy, blog to mój pamiętnik dotyczący szycia, więc dlalczego nie? Pierwszy Leonard jest, no cóż... zielony... Własciwie to miało go nie być. Znalazłam jakiś materiał nie bardzo i próbowałam na nim wykroje, wypychałam, sprawdzałam. Później jak patrzyłam na jedna łapę, tułów z nogami, jako taką grzywę to sobie pomyślałam, co mi szkodzi:) I jak w życiu, nawet z nieciekawego materiału wychodzą Lwy, a że zielone... W moich planach i projektach Leonard zaczął powstawać 14 lutego 2011 roku. Całość ogarnęłam jakieś dwa miesiące później. I właściwie dopiero teraz powstala, że tak się wyrażę, pierwsza kolekcja Leonard :) Kiedyś będę miała swoje małe atelier i On też tam będzie:)
Trzecie zdjęcie powyżej to już oczywiście nowa kolekcja ;) Natomiast, jak widać poniżej bluza Leonarda No 1 jest ometkowana, a to znak, że powstała dopiero teraz :)
P.S. Jako, że mam dwie córki nie ma możliwości żeby nie powstała żeńska odmiana Lwa. Natura to natura, choćby i martwa;) Proszę bardzo oto Lwica Longina, dla przyjaciół Lonia. Powstała dla koleżanki z przedszkola z okazji urodzin, tuż po zielonym Leo. Zdjęcia kiepskie, ale ślad po tej Pani jest więc nie ma co się tłumaczyć;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Na moim kameralnym blogu zaczęło pojawiać się dużo spam'u... Zdarzyło się nawet, że przedostał się przez zabezpieczenia bloggera i został opublikowany jako komentarz. Stąd moja decyzja o moderowaniu komentarzy. Dziękuję za każdy niespamowy komentarz :-).