O moim stołku pisałam TUTAJ, mogliście go zobaczyć tuż po zmontowaniu, bez obróbki i pomysłu. Postał sobie trochę taki, po czym został wyszlifowany, a następnie z lekka postarzony metodą wyczesania drucianą szczotką. Ostatecznie zdecydowałam się pomalować go bejcą w kolorze dębu i nawoskować. Teraz wygląda tak i nie wyobrażam sobie życia bez niego ;-). Najbardziej cieszy mnie to, że mój mąż lubi stołek tak samo jak ja :-). Wieczorem ustawiamy go na balkonie, siadamy i patrzymy na miasto z 10 piętra. Jak stare dobre przed chatą na wsi, tylko trochę (!) inaczej. A jak już opił się woskiem (stołek, nie mąż) zabrałam go na balkon i zrobiłam małą ustawkę ;-).
I już zawsze będzie pamiątką bardzo trudnych dniach dla mojej rodziny. Był terapią na pędzące myśli i strach. Czy to dziwne zbierać takie pamiątki? Czy ja wiem, tak wyszło, dla mnie to nie był zły czas. Tak już jest, w trudach przychodzą też dobre doświadczenia, choćby bliskości i jedności. Pozdrawiam Was w tych coraz krótszych i bardziej nostalgicznych, jesiennych dniach. Podobno ulubioną porą roku dla człowieka jest ta, w której przychodzi na świat. Mój miesiąc właśnie nadchodzi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Na moim kameralnym blogu zaczęło pojawiać się dużo spam'u... Zdarzyło się nawet, że przedostał się przez zabezpieczenia bloggera i został opublikowany jako komentarz. Stąd moja decyzja o moderowaniu komentarzy. Dziękuję za każdy niespamowy komentarz :-).