"Szczerze mówiąc Sherlocku, to patrząc na tę pogodę przestaję wierzyć, że słońce jeszcze kiedyś wyjdzie" powiedział Dr Watson do Sherlocka Holmesa w 21 odcinku filmu. No to ja też tak dziś mam... Ciasto czekoladowe i książka może pomóc.
Nie przez przypadek to ciasto i to nazwisko. Przepis pochodzi z książki Pana Grzegorza Kasdepke: "Romans palce lizać". O książkach za chwilę, na początek ciasto typu brownie. Przepisów w sieci nie brakuje, ja sama korzystałam z kilku. Są lżejsze i cięższe, bardziej lub mniej gorzkie. Ciasto dla miłośników zakalców (brownie wygląda trochę na zakalec, ale wcale nim nie jest). Wbrew pozorom jest dość delikatne (w konststencji) i rozpływa się w ustach. Browni, które dziś proponuję kojarzy mi się z określeniem ziemiste, nie jest słodkie, jest chyba dość... wytrawne, sama nie znam odpowiedniego określenia. Z pewnością moje ulubione, podobnie jak mojej najstarszej córki.
"Czarno wszędzie, słodko wszędzie przepis na brownie" ze strony 92.
Poniższy przepis jest niemal cytatem z książki Grzegorza Kasdepke "Romans palce lizać".
Składniki:
- 3 tabliczki gorzkiej czekolady
- 1,5 kostki masła
- 1,5 szklanki cukru
- 6 jajek
- szczypta soli
- 1/4 szklanki mąki
- 6 łyżek kakao
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
1. Masło z czekoladą rozpuścić (do garnka z gotującą wodą włóż drugi, mniejszy z czekoladą i masłem). Poczekaj aż wystygnie.
2. Utrzyj jajka z cukrem i szczyptą soli.
3. Dodaj mąkę, kakao i proszek do pieczenia. (Ja te składniki mieszam najpierw w oddzielnej miseczce.)
4. Wymieszaj masę z rozpuszczoną czekoladą i masłem.
5. Wlej do foremki wyłożonej pergaminem.
6. Wstaw do piekarnika rozgrzanego do 190 stopni na 20-30 min. (Ja swoje piekę około 50 min., to pewnie zależy od piekarnika).
* Można jeszcze dołożyć kalorii ( co w przypadku tak ciemnego i wietrznego stycznia wydaje się uzasadnione) i dodać masę krówkową na ciasto przed pieczeniem.
I mamy ciasto. Lekko klejące, mocno czekoladowe, nienachalnie gorzkie, delikatnie chrupiące i spękane na wierzchu. Polecam.
Przy okazji ciasta postanowiłam napisać słów kilka o jednym z naszych ulubionych pisarzy dziecięcych. Moim zdaniem część książek Pana Grzegorza Kasdepke jest podobnie nieoczywista dla dzieci jak to ciasto wśród deserów... A ja lubię takie "zakręty smakowe". Pomogły nam oswoić mity, zmniejszyć ilość pytań "a co to znaczy?..." Poruszyły tematy, które trudno poruszyć samemu, choć otaczają i zadają pytania. Najpierw o książkach bardziej dziecięco typowych. Niektóre znalazły się w kanonie szkolnych lektur. Podczas czytania tych książek przez Helenę z Jej pokoju dochodził głośny, szczery śmiech, to cudowne! Do dziś w nasze ręce nie wpadła "Kacperiada", choć to najbardziej znana, czy nawet pierwsza (?) książka autora. Do zdjęć nie zapozował jeszcze "Detektyw Pozytywka", bo nie mogłam go znaleźć w biblioteczce dzieci (już jest - posprzątałam...). Dla miłośników Sherlocka Holmesa i podobnych detektywów jak znalazł. Naprawdę nie trzeba przeszukiwać literatury skandynawskiej, mamy detektywa na własnym podwórku ;-).
"Niesforny alfabet" to pierwsza w całości samodzielnie przeczytana książka przez Helenę. Jak widać na zdjęciu poniżej autor zastosował częściowo pismo obrazkowe :-). Dzięki temu książkę czyta się szybko i daje dużo satysfakcji początkującemu czytelnikowi. Nasz egzemplarz jest cudownie zmęczony przez przewracanie kartek małymi paluszkami :-).
Do dziś Helena przekazuje wiedzę tajemną (zaczerpniętą z książki "Kocha, lubi, szanuje, czyli jeszcze o uczuciach") swojemu młodszemu rodzeństwu. Pan Grzegorz pisze, że na smutek pomaga coś słodkiego ("ale nie za dużo, smutek często atakuje ludzi, którzy źle się odżywiają" ), albo ruch (smutek najlepiej odgania się na świeżym powietrzu"), i jeszcze kilka sposobów, każdy znajdzie swój. Bardzo pomocna książka w temacie uczuć. Napisana w formie historyjek, które mają miejsce w przedszkolu. Pani Miłka, Rezolutny Bodzio, Rozalka i inni, to bohaterowie kilku książek Pana Grzegorza.
Słów kilka o tych nieoczywistych historiach. Taki wygodny wyraz sobie wybrałam, bo nie wiem jak je określić... Myślę, że niektóre książki lepiej przeczytać najpierw samemu, mogą spowodować trudne pytania i poważne rozmowy. Dzieci widzą rzeczy, które wydają się dla nich niewidoczne. Słyszą rzeczy, które wydawałoby się nie zostały wypowiedziane przez dorosłych. Niektóre rozumieją, innych nie rozumieją, niektóre rozumieją opacznie. Wszystkie te sytuacje mogą powodować i powodują strach, czy smutek. Pan Kasdepke w opisywanych przez siebie historiach "wyłapał" niektóre sytuacje, sprawy, trudności, które nas otaczają, a o których nie wiadomo jak rozmawiać z dziećmi. Do naszej biblioteczki trafiły: "Poradnik hodowcy aniołów", wspomniana "Romans palce lizać", czy "Horror, czyli skąd się biorą dzieci". Większą część ostatniej stanowi zabawna historia nieporozumień. Przedszkolaki, które dowiedziały się, że ich Pani ma w brzuchu dziecko są przerażone. Powstaje pytanie: jak ono się tam dostało? Odpowiedź jest jedna: ich Pani jedno połknęła i z pewnością połknie kolejne... Ostatni rozdział to już nie bajka. To prosta, rzeczowa i zgodna z naturą odpowiedź na pytanie: skąd się biorą dzieci. Gwarantuję, że na tym się nie skończy i padną pytania. Jako rodzice wcześniej czy później musimy się z nimi zmierzyć. Jeśli nie wiemy jak zacząć ta książka może być pomocna.
Na zakończenie mój pomocnik kuchenny, który "wziął" się prawie pięć miesięcy temu ;-). Od 1 stycznia ma własnego zęba (!) zaraz będzie miał drugiego. Potrafi pełzać (jakem matka czwartego dziecka, tak pierwszy raz to widzę ;-). Nie wije się, czy porusza "jakoś", ale pełza. Najpierw idą nóżki, więc dupka podnosi się do góry, po tym rączki ciągną do przodu. Jak gąsienica, która pędzi z kocyka do dywanu, bo lubi poznawać go organoleptycznie....
Wszystkie zdjęcia są listopadowe, wtedy nie udało mi się przygotować wpisu. Właściwie to zapomniałam, że miałam taki w planach, ale przypomniało mi się dziś, bo upiekłam ciasto czekoladowe. Dzień był tak samo ciemny i pochmurny jak w listopadzie. Tylko wiatr dziś większy.
Serdecznie pozdrawiam i dobrego tygodnia wszystkim życzę. I koniecznie zjedzcie coś pysznego tego niedzielnego wieczoru, żeby Was wiatr nie porwał jutro :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Na moim kameralnym blogu zaczęło pojawiać się dużo spam'u... Zdarzyło się nawet, że przedostał się przez zabezpieczenia bloggera i został opublikowany jako komentarz. Stąd moja decyzja o moderowaniu komentarzy. Dziękuję za każdy niespamowy komentarz :-).