niedziela, 5 czerwca 2016

Małe radości. Odkrywanie nowych smaków.

Przyznam szczerze, że szalenie się zdziwiłam jak bardzo poszerzyły mi się horyzonty, nie tylko smakowe, gdy zdecydowaliśmy się na dietę bezmleczną u syna. Dziś nie będzie przepisów, a tylko smaki, które mnie zachwyciły i oszołomiły. Ostrzegam jednak, że to bardzo subiektywny odbiór i jestem postrzegana jako osoba, której smakują dziwne rzeczy... "Dziwny smak miało. Tobie pewnie by smakowało" słyszałam już kilka razy od Męża mojego. Zainteresowani? No to zapraszam, prawdziwy miks smaków. Zejdźcie z karuzeli.

Lody na bazie kaszy manny. Przepis pochodzi z książki "Qmam Kaszę". Uratowały mnie, a właściwie mojego syna. Bardzo proste, chwila pracy plus mrożenie, a smak? Pyszny sorbetowo kremowy. Na zdjęciu z mrożonymi owocami leśnymi. Samo mleko ryżowe ma smak.... no ryżowy. Nie nachalny. W kawie mocno wyczuwalny, w naleśnikach i gofrach zupełnie nie. W lodach pomaga mu kasza manna i w smaku i w konsystencji.



Kasza z botwiną i pieczarkami. To także danie z książki "Qumam kaszę". Kupiłam botwinę, bo jak tu nie kupić i zastanawiałam się co z nią zrobić, gdyż pogody na chłodnik nie było. Przez myśl przemknęło mi zdjęcie z książki i popędziłam do warzywniaka po pieczarki. Powiem szczerze, że dla reszty rodziny miałam wersję awaryjną obiadu, bo nie mogłam zebrać w jeden smak: pieczarków, botwiny, kaszy i jeszcze kilku składników. Danie zniknęło z talerzy z dokładnkami. Nigdy nie wpadłabym na taki pomysł....



Karob. To dla mnie odkrycie 37 - lecia.... Absolutnie uwielbiam. Zapytana: co wolę karob czy kakao? długo myślałabym nad odpowiedzią. Uważany jest bowiem za odpowiednik kakao. Owszem, nadaje ciemny kolor potrawom, ale nastawiając się na jego odpowiednictwo można się zawieść. Można o tym przeczytać na Jadłonomii przy okazji wpisu na kapitalne ciasto bananowo-karobowe. Ciasto genialne zwłaszcza, że jest bez mleka i jajek! Tymaczasem karmelowo słodkawy smak i zapach karobu powalił mnie. Towarzystwo idealne dla bananów. To smak, który poczułam kiedyś w zdrowych batonach morelowych z Dobrej Kalorii, ale nie potrafiłam go zidentyfikować.



Czekolada z daktyli. Ta też jak olśnienie. Wypróbowane zarówno z czarnym gorzkim kakao jak i w/w karobem. Kolejna rewelacja z Jadłonomii. Nie chcę pisać zupełnie jak Nutella, bo to nie prawda. Wiem, że przez nastawienie wiele rzeczy traci na smaku. Dlatego warto spróbować, a jeść można niemal bezkarnie. Prosta do bólu: namoczone daktyle zmiksowane z kakao. Na chleb, na ciasto, na suchego wafla, na palec. Na zdjęciu w towarzystwie kruchej babeczki  z mąki owsianej (nie sądziłam, że babeczka wyjdzie, a powinnam, bo przepis na kruche z "Qmam kaszę" ;-).



Lody bazyliowe. Gdy zobaczyłam w Zoo budkę z lodami bazyliowymi z czekoladą to nie mogłam się doczekać kiedy wyjdę od nietoperzy, a że dzieciom nietoperze bardzo się podobały to deser był bardzo wyczekany. Jak to możliwe, takie lody? Właśnie takie! I jako miłośnik smaków dziwnych nie przestawałam o nich myśleć od czasu, gdy je spróbowałam. Kombinowałam, jakby tu po tygodniu znów do Zoo jechać ;-). Z pomocą przyszedł wujek Google, który zaprowadził mnie na bloga mania pieczenia. Lody przepyszne: lekkie i orzeźwiające. Nie smakują jak pesto ;-) Nie smakują jak miętowe, ale to coś w tym klimacie. I muszę potwierdzić, że autorka pisze prawdę, lody rzeczywiście nie zamarzają "na kamień" jak robią to zazwyczaj domowe lody. Wystarczy im chwila (5 min.) wyjęcia z zamrażalki, żeby swobodnie nakładać je łyżką do lodów formując zgrabne kulki, czyli podobnie jak w przypadku tych kupnych. Na dzień dzisiejszy to moje ulubione lody!



Lawenda. Tak myślę, że w naszej polskiej kuchni lawenda pojawia się od niedawna. Kojarzona jest raczej z kosmetykami i odświeżaczami. Sama używam proszku do mycia twarzy z lawendą. Tymczasem to bardzo przyjemna przyprawa. Charakterystyczna, o mocnym smaku, dlatego nie używam jej dużo. Mnie osobiście odpowiada, choć myślę, że może powodować skojarzenie spożywania mydła ;-). Jeśli nie mam świeżej używam suszonej, do nabycia w aptece.



Ciasteczka lawendowe. "Chodziły" za mną od dawna. Przepis pochodzi z książki "Słodkie" Elizy Mórawskiej (autorki bloga White Plate). W przepisie podane są świeże kwiaty, ja miałam tylko suszone, ale i tak są pyszne. Zwyczajne maślane z delikatną, świeżą lawendową nutką. No ja lubię.



Bezy lawendowe. Przyznam szczerze, że konsystencja bez i smak lawendy przywołuje nieco wspomnienie mydełka, ale całkiem smacznego ;-))).



Kostki bulionowe. Tak, kostki bulionowe znalazły się w moim zestawieniu. Wegańskie i ekologiczne. Nie szukałabym takich gdyby nie... dieta bezmleczna.... Te kostki są... smaczne, ładnie zielone i pachną . Czuć lubczyk, pietruszkę. Normalne? A jednak nie! Nie znałam takich. Rzadko używam kostek, tych zdecydowanie częściej. Zawsze do przygotowania ryżu na sypko (gotuję go w bulionie).



Smalec wegetariański. Ten zostawiłam sobie na deser ;-). Niestety nie posiadam zdjęcia, smalec zjedliśmy  migiem, razem z bochenkiem świeżego, domowego chleba i dwoma słoikami ogórków. Teraz nie pora na smalec, więc zdjęcia nie będzie ;-). Jeśli Was zainteresowałam odsyłam do wspominanej już Jadłonomii. Smalec zrobiony z fasoli, ale pozostałe składniki i przyprawy sprawiają, że smak jest wyjątkowy. Pasta? Moim zdaniem to coś więcej, bo nawet Ci z mojej rodziny, którzy za pastami nie przepadają wcinali za smakiem. Mój mąż stwierdził, że może nie smakuje jak smalec z mięsa, ale nie powiedziałby też, że to fasola. Przyznam, że za klasycznym smalcem nie przepadam, dlatego z chęcią wypróbowałam ten. Niesamowite, jak proste składniki i kilka przypraw dają takie smaki. Zdecydowanie polubiłam eksperymenty w kuchni, byle były proste ;-).



Na zakończenie podsumowanie :-).  Kilka dni temu byliśmy w przedszkolu na Dniu Mamy i Taty. Śpiewa grupa ponad 20 dzieci, a mój mąż mówi, że Janek śpiewa i nie fałszuje..... Wiedziałam, że słyszy oddzielnie instrumenty, ale, że jeden głos wyłapie. Lata pracy i praktyki, ale chyba nie do końca Mu wierzyłam. Tymczasem obiad, a ja mówię, że jednak nie darzę kolendry taką miłością jak Karol Okrasa. Dodałam ją do mięsnego farszu w pierogów i czułam, że jakoś mi nie gra. Oczywiście nikt z rodziny nie czuł kolendry tylko mięso. Wczoraj wieczorem zrobiłam ciasto drożdżowe i wyraźnie czułam zapach piekących się płatków owsianych, które dodałam do kruszonki. Lata praktyki i pracy. Skoro tyle lat coś łączymy, potrafimy też rozłączać i wiemy, co nam fałszuje ;-).
Chyba dopiero po tych ostatnich kulinarnych wojażach zrozumiałam (!) film Ratatuj, zwłaszcza moment, gdy szczurek Remi siedzi z patykiem, na którym ma przypieczonego przez piorun grzybka i próbuje nazwać smak, który powstał i wtedy zaczynają się jego problemy gdyż uznał, że potrzebuje jeszcze szafranu...

Serdecznie Was pozdrawiam i dobrej niedzieli życzę




2 komentarze:

  1. Jakiś czas temu stałam się wegetarianką...był to początek mojej miłości do kuchni roślinnej :) w życiu nie pomyślałabym, że jest tak bogata w smaki i aromaty, a ta niezliczona ilość zaskakujących kombinacji i do tego bardzo prosta 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak właśnie: prosto, smacznie i rozmaicie do tego, zwłaszcza teraz. Wegetarianką nie jestem, ale gdybym jednego dnia miała zdecydować co znika z mojego talerza rośliny czy mięso, nie zastanawiałabym się nawet chwili. Pozdrawiam :-)

      Usuń

Na moim kameralnym blogu zaczęło pojawiać się dużo spam'u... Zdarzyło się nawet, że przedostał się przez zabezpieczenia bloggera i został opublikowany jako komentarz. Stąd moja decyzja o moderowaniu komentarzy. Dziękuję za każdy niespamowy komentarz :-).