Zimową porą zachciało mi się takiego naszyjnika otulacza. Wspominałam już o mojej nowej miłości do laleczki dziewiarskiej i zachwytu nad jej możliwościami. No to je wykorzystałam do mojego dzieła. Poza tym wykorzystałam tutorial z bloga by piegowata na kulki celem uzyskania jakże popularnych i uroczych kwiatków typu Tilda :-)
Syrop z cebuli.
Niektórzy znają go doskonale z dzieciństwa inni nigdy o nim nie słyszeli. Dla jednych miłe wspomnienie i słodki smak, dla innych zmora czasu jesienno-zimowego. Dla mnie objawienie tej infekcji ;-)
Oczywiście znałam go z dzieciństwa, stosowałam jako dorosła, ale zawsze równocześnie z innymi lekami, jako wspomagacz. Tym razem jednak leczyłam się tylko nim. Poza tym cytryna, miód i imbir. Wspaniała jest także Mikstura na przeziębienie, ale niestety tym razem nie mogłam poradzić sobie z czosnkiem. I moje przeziębienie rozpoczęło się kaszlem, syrop z cebuli wydawał się lepszym rozwiązaniem. Działa jednak nie tylko na kaszel. Poradził sobie z gorączką (38 stopni, której nie miewam), bólem gardła, a nawet zatokami: czułam jak odblokowuje nos. Jak poczułam się lepiej już po jednym dniu to zaczęłam szukać informacji w sieci. Oczywiście polecam samodzielne zgłębianie tej tajemnej wiedzy, ale tak ogólnie: syrop działa przeciwbakteryjnie, przeciwwirusowo i wykrztuśnie. W sieci można znaleźć fragmenty z publikacji naukowych. Wyczytałam, że składniki zawarte w soku z cebuli zabijają prątki gruźlicy! W licznych komentarzach pojawiały się opinie, że obyło się bez antybiotyku nawet w przypadku zapalenia oskrzeli! Oczywiście pod kontrolą lekarza, w przypadkach gdy stosowanie antybiotyku było niewskazane.
Składniki:
- cebula
- 2-3 łyżki cukru
Cebulę pokroiłam w kostkę i przesypywałam cukrem. Zostawiłam aż cebula puści sok (3-4 godziny). Ważna informacja: syrop należy stosować jak lekarstwo: 3-4 razy dziennie po łyżce stołowej. W przypadku dzieci: 2-3 razy dziennie po małej łyżeczce. Ważne, bo zbyt duża ilość soku z cebuli może podrażnić wątrobę. Takie dawkowanie jest wystarczające i daje rezultaty :-) Gdy cebula daje dużo soku i pijemy go dłużej niż jeden dzień to syrop należy przechowywać w lodówce. Zazwyczaj zużywałam jedną cebulę na dzień, ale ta którą kupił mój mąż (na zdjęciu) dawała sok na dwa dni. Nie mam pojęcia co to za cebula, mam nadzieję, że nie chińska ;-)
Jak już wczytałam się w to cebulowe panaceum to dowiedziałam się, że można je też przygotować na bazie miodu (zamiast cukru). Można także dodać plastry cytryny (poprawi smak). Ja z sentymentu przygotowywałam klasycznie :-)
W dniu, w którym zagorączkowałam prawie nie jadłam. Jedyne na co miałam ochotę to pomarańcze (czyli prawdopodobnie potrzeba witaminy C). Normalnie po całym dniu picia syropu z cebuli i jedzenia pomarańczy powinna boleć mnie wątroba... Nie bolała, natomiast czułam się lepiej i lepiej. Czasem dobrze jest posłuchać tego co nam organizm podpowiada.To nieprawdopodobne, że bardzo często to wystarczyłoby. To prawda, że po tygodniu naturalnego leczenia nadal miałam kaszel, oczywiście znacznie mniejszy, ale leczenie trochę trwa. Z pewnością dłużej niż klasyczne leczenie w takich przypadkach. Pewne jest jednak także to, że odporność nabyta w ten naturalny sposób (walki) daje długą dobroczynną moc :-)
Kapuśniak z prażochami :-)
W naszym domu króluje lekka, szybka kuchnia jednogarnkowa. Na talerzach zazwyczaj mamy makarony, ryże i kasze, pieczone warzywa lub mięso. A jednak... Jak tylko zaczęłam wracać do zdrowia zachciało mi się kapuśniaku z prażochami :-) Dla niektórych to Prażuchy, dla innych Gamza, a nawet Psiocha :-) Co region to inna nazwa. Choć byłam przekonana, że to potrawa pochodząca z łódzkiego okazało się, że znana jest w wielu regionach Polski. Myślę, że można ją śmiało zaliczyć do klasycznej kuchni polskiej. Znacie? Nie jadłam od lat. Jak mi się zachciało!
Najpierw próbowałam wybić sobie potrawę z głowy, bo nie zdrowo... Później uznałam, że skoro tak bardzo wsłuchiwałam się ostatnio w swój organizm, to taka ochota coś oznacza (kiszona kapusta to znów witamina C)... Po czym doszłam do wniosku, że wcale nie taka niezdrowa... Zupa - same warzywa w tym kapusta kiszona... Darowałam sobie wszelkie dodatki i zasmażki. Prażochy, no tu mamy pyszny, podsmażony boczek, ale z pewnością nie jest to dodatek bardziej zabójczy niż frytki, które przecież od czasu do czasu... Cóż więcej: było pysznie i tego właśnie mi było potrzeba w ramach rekonwalescencji ;-)
Kapuśniak.
Taka zwykła, dobra, pożywna, polska zupa. Idealna na zimę. Kwaśna, ale nie za bardzo. Ciekawa odmiana po klasycznych warzywnych. I świetna alternatywa dla zup wczesnej wiosny, gdy na świeże warzywa trzeba jeszcze poczekać. Cieszę się, że do niej wróciłam po latach.
Składniki:
- Pęczek warzyw (marchewka, pietruszka, seler, por)
- 3 małe ziemniaki
- ok.500 g kapusty kiszonej
- 1 ząbek czosnku
- 1 liść laurowy
- 2 ziarenka ziela angielskiego
- 1,5-2 litry wody
- sól, pieprz
- podsmażony boczek pokrojony w kostkę (opcjonalnie)
Przygotowanie:
Warzywa pokrojone w kostkę wrzuciłam do wody i zagotowałam razem z przyprawami (ostrożnie z solą, kapusta kiszona wzmaga odczucia smakowe, lepiej dosolić zupę pod koniec gotowania). W tym czasie pokroiłam trochę kiszoną kapustę i gdy wywar warzywny zagotował się dołożyłam ją. Całość gotowałam około godziny.
Prażochy.
Najczęśniej widywane w towarzystwie kapuśniaka, ale także gulaszy lub jako samodzielne danie popijane kwaśnym mlekiem. Wiele lat temu robiłam te kluchy, ale od dziś w ramach tradycyjnej kuchni będę je robiła częściej. Zostały wpisane do ZESZYTU , a trafiają do niego tylko te rzeczy, które chcę regularnie mieć na talerzu ;-) Co bardzo ważne: rodzinie także smakowały. Nawet Najstarsza (jedyny wybredny, co do jedzenia, członek naszej rodzinki) zajadała się tym polskim cudem ;-) (na kapuśniak nie zdecydowała się). Mamy kilkoro znajomych obcokrajowców. Czasem uczę się czegoś polskiego, żeby móc ugotować dla nich właśnie. Bardzo się cieszę, że nabyłam umiejętność przygotowania kolejnej potrawy. Cieszę się, bo to szalenie proste i bardzo polskie danie.
Składniki:
- 1 kg ziemniaków
- 3-4 łyżki mąki pszennej lub ziemniaczanej*
- 300 g wędzonego boczku
- sól
Przygotowanie:
Ziemniaki obrałam, pokroiłam w ćwiartki i zagotowałam, posoliłam wodę. Gotowałam około 15 - 20 minut, tak, że ziemniaki były jeszcze lekko twarde. Odlałam większość wody (szklankę tej wody zostawiłam, może się przydać). Zostawiłam 2 cm wody na dnie garnka z ziemniakami i posypałam je mąką). Przykryłam garnek i dogotowywałam ziemniaki do miękkości (około 10 minut) sprawdzając czy się nie przypalają. W razie potrzeby można podlać wodą. Ważne jest, że mąka w tym czasie "zaparza się", nie jest surowa. Gdy ziemniaki są miękkie odlewam ostrożnie resztkę wody. Następnie ciężka robota. Biorę w rękę pałkę do ucierania ciasta i zagniatam ziemniaki z mąką na jednolitą masę. Dość długo i cierpliwie. Powstanie klejąca masa. Gdyby była za gęsta można dodać niewielką ilość wody odlanej z ziemniaków.
Na patelni smażę pokrojony w kostkę boczek. Gdy uzyskam już skwarki łyżkę stołową moczę tłuszczykiem ze skwarków i oddzielam nią kawałki masy ziemniaczanej tworząc kluchy :-) Kładę kluchy na patelnię ze skwarkami i chwilę podsmażam. Tak lubimy. W większości przepisów uformowane kluski kładzie się na talerz i polewa skwarkami. I to wszystko.
P.S. Tak przeczytałam na koniec ten wpis i uznałam, że można jeszcze przytoczyć polskie przysłowie: "W marcu jak w garncu". Dziś u mnie wszystko; dzierganie, leczenie i gotowanie... mam nadzieję, że to przeżyliście ;-)
Karolo, naszyjnik pięknie wydziergany. Odkąd zobaczyłam te laleczki i obręcze dziewiarskie w Tchibo mam pewien pomysł na "zrób sobie sam" ;-) na realizację czasu jednak brak. Niestety syrop z cebuli srogo mnie ostatnio zawiódł, ojć, nie tylko on, rosół, syrop z sosny itp. inne domowe sposoby też :-( A już sama nazwa "prażochy" brzmi smakowicie, prawie jak fast food ;-)
OdpowiedzUsuńLubię takie szydełkowe "conieco", bo jak przysiadam na kanapie i film oglądam, to tym mogę się jeszcze dodatkowo zająć ;-)
UsuńNiestety tak bywa, że domowe sposoby nie wystarczą... Mi ledwo wystarczyło cierpliwości na te "domówki". Zwolennikiem antybiotyków zdecydowanie nie jestem, ale jakieś chemiczne p/zapalne czy wykrztuśne z pewnością zadziałają szybciej. Jestem w tej chwili 2 tygodnie od początku infekcji i jeszcze jakieś resztki mnie trzymają... ale ciesze się, że dało radę naturalnie. Zdrówka życzę :-)