- Chi, chi, chi - Zachichotała wesoło. Zupełnie jak kiedyś.... Kiedy zamiast kłaść się spać wyciągała maszynę do szycia. Dzieci, dom, wiek (?!!) wszystko się zmienia. Łóżeczko przed 22, a słoneczko (nawet cztery) nieco po 6. Gdzie te noce zarwane przy stukocie maszyny... Jedno z najmilszych wspomnień szyciowych: noc 30 maja / 1 czerwca 2013 roku kiedy do 3 nad ranem szyła przytulanki z okazji Dnia Dziecka. I ta wczorajsza: miła mglista noc, kwiaty i kolorowe motyle, ciepła herbata, równy stukot maszyny... A to wszystko za sprawą miłej blondynki, która wcale nie jest taka pokorna i cicha na jaką wyglada (już ja takie znam ;-) i jej siostry, ta ma błysk w oku.
Schowała maszynę do szycia, rozwiesiła pranie, ucałowała 4 główki i tuż po północy (zupełnie jak Kopciuszek) wróciła do siebie. Jakie życie takie szaleństwo... Zupełnie zwyczajne, trochę nudne? A jednak: kolorowe, z motylami, śmiechem i ciągłym zamieszaniem :-))
P.S. Zapomniałam zrobić zdjęcia torebki w środku, a torebka już u nowej właścicielki. Podszewka jest w baaardzo kolorowe motyle :-).
Dobrego tygodnia Drodzy Czytelnicy:-)
Śliczne są! Dziękujemy!
OdpowiedzUsuń