wtorek, 29 października 2013

Jesień wierszem malowana.

To tytuł szkolnego przedstawienia. W ciepły jesienny wieczór, w kraciastej spódnicy dumnie maszerowałam na szkolną aulę. Świetne przedstawienie: wiersze, piosenki, deszczowe tańce.... było pięknie. Dzieci tak urosły... Helenka chciała ubrać się jesiennie i chyba się udało. Na początek beret - kiedyś mój. Ostatnio podczas przeprowadzki wyjęłam moje berety (sztuk 5). Helena była nimi zachwycona i teraz ona przejęła beretową pasję ;-) Był czas, kiedy to było moje ulubione nakrycie głowy. Jeden z kolekcji (zielony) miałam haftowany. Pamiętam, że planowałam ozdobić wszystkie, ale nie pamiętałam dlaczego skończyło się na tym jednym. Teraz sobie przypomniałam. Bardzo ciężko i powoli haftuje się wełnę, trudno przechodzi przez nią igła. Ten został ozdobiony na potrzeby przedstawienia :-) Czas: 3,5 godz...



I spełnione marzenie Heleny - dłuuuuuga spódnica. Czas beretów był dla mnie także czasem długich spódnic i to dokładnie takich. Uwielbiałam je - długie, proste z szeroką falbaną na dole. Takie a'la Maria Skłodowska - Curie. Jaka matka taka córka? Bywają chwile, kiedy nie mogę się nadziwić jak bardzo jest do mnie podobna.... Pomarańczowe ponczo (także moje, sprzed lat) i kropelka elegancji, czyli biała koszula dopełniają jesienną stylizację. No i były jeszcze korale z jarzębiny. Wyglądała ślicznie i ciepło :-) Taka właśnie jest Droga Helena...



Na zdjęciach tego nie widać więc jeszcze kilka słów. Spódnica w pasie ma wszyty pasek, a w pasku jest guma Sprawdzone rozwiązanie: dzięki temu, że jest pasek można spokojnie wpuścić bluzeczkę i całość wygląda ładnie. Gumka sprawia, że spódnica jest wygodna i jak to mówią "rośnie z dzieckiem". W pasku zamontowałam też szlufki. Przez które przełożyłam taką szarfę zakończoną liśćmi :-) Miałam oczywiście niebywałą radość z szycia :-)


 Na zakończenie: mglisty poranek na 10 piętrze... Zachwycam się każdego dnia...



Ciepło i jesiennie pozdrawiam


4 komentarze:

  1. Ach, widzę, że u Was nie byłoby problemu z pomarańczowymi ubrankami na taki Dzień Marchewki ;-) Piękna, złota ta tegoroczna jesień i ta tutaj jesienna panienka :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie możemy się nacieszyć tą jesienią :-) Tak, u nas różu i pomarańczy masz ci dostatek ;-) Świetny pomysł z tym Dniem Marchewki :-) Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Cudowni widok masz za oknem :) Mnie też wzięło na jesienne dzierganie i uwaga, uwaga nauczyłam się w końcu szydełkować, dokładnie w sobotę, a we wtorek już miałam gotowe swoje pierwsze szydełkowane rękawiczki. Można się nieźle wkręcić w takie dzierganie... ;)
    P.s ostatnio natchniona rozmową z Tobą o chlebie, w końcu upiekłam swój pierwszy chleb w żeliwnym garnku, wyszedł super ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, dzierganie niemal zawsze łączy się z uzależnieniem ;-) przynajmniej w fazie początkowej :-) Widok za oknem - jest za co DZIĘKOWAĆ. Chleb widziałam oczywiście :-) Rzeczywiście piękny. I zapach chleba w domu...bezcenny... Garnek żeliwny jest świetny. Ja wszystko w nim robię, wszystko co się piecze. Żałuję tylko, że nie mam takiego po babci :-) Pozdrawiam.

      Usuń

Na moim kameralnym blogu zaczęło pojawiać się dużo spam'u... Zdarzyło się nawet, że przedostał się przez zabezpieczenia bloggera i został opublikowany jako komentarz. Stąd moja decyzja o moderowaniu komentarzy. Dziękuję za każdy niespamowy komentarz :-).