niedziela, 27 listopada 2016

1 2 3 4 - Świecznik adwentowy i powrót epoki betonowej.


Bardzo powoli dojrzewam do rodzinnego kalendarza adwentowego, co roku pojawiają się nowe i ciekawe pomysły, może za rok... Oczywiście nie chodzi mi o kalendarz, w którym są prezenty, czy słodycze, ale coś ciekawego, budującego rodzinę i klimat nadchodzących Świąt. Jest na przykład taki pomysł, żeby ułożyć zadania / zajęcia dla całej rodziny, wiecie, pieczenie pierniczków, robienie dekoracji itp. Teoretycznie pomysł bardzo dobry, w praktyce... jak dla mnie zaplanować na 4 tygodnie choćby jedną czynność dziennie to stres i jakieś poczucie no napiszę to: zniewolenia... Podkreślam TO MOJE SUBIEKTYWNE ODCZUCIA. Pieczemy pierniczki, lukrujemy je, ozdabiamy mieszkanie, zawieszamy światełka, robimy to wszystko, ale zaplanować działanie dzień po dniu, z moją 4 dzieci wydaje mi się karkołomnym zadaniem, okupionym niedopełnionymi obietnicami i poczuciem winy... No dobra, jak już się wytłumaczyłam z kalendarzy to przejdę do czegoś, czego nie robiłam do tej pory, a w tym roku owszem i to nie bez powodu: świecznik / wieniec adwentowy. 

Taaadaaammm:




Dlaczego do tej pory nie robiłam takich wieńców / świeczników? Otóż nigdy nie byłam miłośniczką świec, może czasem, gdzieś, okazjonalnie, bardzo okazjonalnie. I tak byłoby pewnie do tej pory gdyby nie.... pszczoły. Jakiś czas temu wypatrzyłam stronę internetową ze świecami z wosku pszczelego i zamarzyłam o nich. Swoją drogą przypomniała mi się teraz jedna taka świeca, którą Ktoś, kiedyś przywiózł z "niebylejakiej" podróży... Kontynuując zatem: wysłałam kochanego Męża na zakupy  do pszczelarza. I wszystko się zmieniło, w moim podejściu do wieczorów przy świecach, nie tylko tych romantycznych. Nie potrafię chyba tego tak prosto wyrazić, ale jest dla mnie coś magicznego w tych naturalnych świecach. Poza tym, że nie dymią, delikatnie pachną (zapachowych nie znoszę!!!) najważniejszy jest fakt ich powstawania i pochodzenia. Sprawiają mi ogromną przyjemność. Tak czytam to, co napisałam i nie wyjaśniłam chyba niczego... tak po prostu mam. Świece z wosku pszczelego, to dla mnie zupełnie inna historia niż parafinowe, stearynowe, czy jakie tam jeszcze, choćby najlepsze, najbardziej niedymiące i najpiękniej wyglądające. Im starsza jestem tym bardziej ciągnie mnie do natury i nic na to nie poradzę. Kocham ich żółty, zupełnie niebiały kolor i wygląd, to że do szarego betonu pasują gorzej niż białe i w ogóle je uwielbiam i odpalam wieczorami. 



I na koniec powrót do betonu. Świecznik 1 i 3 powstał ponad rok temu. W zakładce BETON możecie zobaczyć wszystkie moje wypociny z tamtego czasu. Wtedy były to próby, zarówno praktyczne, dzięki czemu powstał wpis DIY - betonowe ozdoby, jak i wizualne. Czy te ozdoby spodobają mi się i zostaną, czy schowam po kilku tygodniach? Otóż po 1,5 roku stwierdziłam, że podobają mi się, że lubię, że świecznik adwentowy potrzebuje jeszcze dwóch części składowych. Jako, że nawet tea light można zakupić z wosku pszczelego dostosowałam świeczniki do nich właśnie. Każdy świecznik z innej beczki, tak mi się podoba i całkiem praktyczne to rozwiązanie, w zależności od tego, jaką świecę mam ochotę zapalić wybieram sobie świecznik, tak na co dzień, poza adwentem, także.

Efekt: krzywe świece na nierównych świecznikach stoją dumnie na nieidealnym pieńku, no ślicznie po prostu :-).



Miłego wieczoru Drodzy Czytelnicy.


P.S. Jeżeli podglądaliście moje poczynania fotograficzne, Natalia ogłosiła wyniki. Żadne z moich zdjęć nie znalazło się w podsumowaniu, ale warto było i czekam na kolejne wyzwanie. Jeśli macie ochotę obejrzeć zdjęcia najlepszych to TUTAJ.

2 komentarze:

  1. U nas kalendarz adwentowy funkcjonuje od wielu lat i chociaż dzieci są już duże (najstarsza 21 lat), nadal na niego czekają. Ponieważ generalnie nikt nie ma czasu, wymyślamy rzeczy bardzo proste (pieczenie pierniczków to zbyt ambitne, jak dla mnie) np. krótki nocny spacer najbliższymi ulicami albo robienie sobie nawzajem (losujemy kto komu) kanapek-portretów w ramach kolacji albo oglądanie jednego albumu z dawnych wakacji. Chodzi o to, żeby to nie było czasochłonne. A obawy przed poczuciem zniewolenia czy też przymusu doskonale rozumiem i nie są mi obce w przypadku różnych rytuałów i świąt. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie tego typu "zadania" zaczynają do mnie przemawiać ;-) Cieszę się, że nie tylko mnie dopadają te świąteczna/rytualne odczucia... To trudne, ale tak mam i tyle...

      Usuń

Na moim kameralnym blogu zaczęło pojawiać się dużo spam'u... Zdarzyło się nawet, że przedostał się przez zabezpieczenia bloggera i został opublikowany jako komentarz. Stąd moja decyzja o moderowaniu komentarzy. Dziękuję za każdy niespamowy komentarz :-).