Wybrałam się ostatnio na spacer. Taki spacer - spacer. Nie przy okazji zakupów czy odbierania dzieci ze szkoły. Poszłam na łąkę, którą od dwóch lat widzę z naszego południowego okna. Widziałam tam kiedyś przemykającą sarnę (te nieużytki mają połączenie z lasem, przez tory kolejowe...). Widziałam pożar zarośli i akcję gaśniczą. Ostatnie dwa wpisy powstały właśnie tam. Tym razem wybrałam się żeby podziwiać przyrodę. Zabrałam dziecko i aparat ;-). Dlaczego tam i dlaczego podziwiać i dlaczego brzózka na ruinach? Ta łąka to obraz tzw. sukcesji wtórnej. Są na niej poprzewracane betonowe słupy, góry betonowej płyty i chyba nawet fragmenty asfaltu. Generalnie nie jest to miejsce sprzyjające grom i zabawom, ale przyrodniczo zachwycające. Nie wnikałam w historię tego miejsca, ale z pewnością kilkanaście lat temu nie było tam NIC poza bałaganem, o którym wspomniałam. Dziś na gruzach i żwirze buja rościnność.
Podczas zdjęć z dziewczynami uświadomiłam sobie, że rosną tam moje ulubione zioła: Dziurawiec, Wrotycz, Nostrzyk i Wiesiołek, a za chwilę strzelą w niebo Dziewanny. Nie potrafię odpowiedzieć, dlaczego są ulubione. Bynajmniej nie mam problemów z wątrobą (Dziurawiec). Podziwiam pięknie uformowane kępy traw, które mają niewiele wspólnego z równiutko przystrzyżonymi trawnikami. I kilka gatunków kończyny, na której trudno złapać ostrość. I tak się jakoś zadumałam nad tym pięknem i siłą przyrody, która wyrosła na NICZYM. Skoro trawa może, to co dopiero CZŁOWIEK...
P.S. "Brzózka na ruinach" to tytuł wiersza (Leopold Tyrmand), w którym drzewko rosnące na ruinach domu w Warszawie daje nadzieję powracającej tam po wojnie rodzinie.
Pozdrawiam serdecznie Drodzy Czytelnicy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Na moim kameralnym blogu zaczęło pojawiać się dużo spam'u... Zdarzyło się nawet, że przedostał się przez zabezpieczenia bloggera i został opublikowany jako komentarz. Stąd moja decyzja o moderowaniu komentarzy. Dziękuję za każdy niespamowy komentarz :-).