Zamówienie na strój motyla zostało złożone już we wrześniu! I było bardzo precyzyjnie. Szczerze mówiąc byłam pewna, że ze trzy razy będą zmiany, ale pomylilam się. Otóż starsza siostra zaczęła przynosić z biblioteki szkolnej po kilka książek z cyklu "Martynka". Bardzo miła literatura dziecięca z przyjemnymi ilustracjami. W jednej z książeczek Martynka szykowała się na bal przebierańców i poszła z mamą wypożyczyć strój do teatru. Jedną z propozycji było przebranie za motyla, którego skrzydełka ukrywały się w rękawach. Martynka nie wybrała tego stroju, ale Maria owszem! Powiedziała mi, że chce być takim motylem, nie może mieć skrzydeł na plecach tylko w rękawkach. Przez te kilka miesięcy miałam różne pomysły na przygotowanie tego przebrania, ale gdy zobaczyłam styczniową Burdę wiedziałam, że to jest to! Strój idealnie pasował do naszej małej blondynki. Był wygodny i nie stwarzał problemów. Proszę Państwa: Oto Motyl!
-Mamo, ja Im nie powiem, że to Ty uszyłaś (mowa o dzieciach w przedszkolu).
-Dlaczego?
-No nikt mi nie uwierzy!
Sukienkę a'la motyl uszyłam na podstawie Burdy 1/2013 (wykrój nr 148). Wprowadziłam zmiany na potrzeby przebrania. Motyla sukienka jest krótsza niż orginalna i ma nieco zmieniony kształt rękawów. Bardzo dobrze mi się szyło ten model, który należy do "łatwych" w/g skali Burdy. Po uszyciu małpki ("dla średnio zaawansowanych") z poprzedniego wpisu to był tzw. "pikuś". Powoli zaczyna mnie ciągnąć do szycia ubrań dla dzieci i nie tylko. Mam już kilka planów :-) Sukienka, którą szyłam to ta na małej dziewczynce na zdjęciu.
Zdjęcia pochodzą ze strony Burda.pl
Jak widać na zdjęciach potrzebne rzeczy nie były trudne do zdobycia. Można wykorzystać druciki, którymi często przymocowane są zabawki w kartonikach. Prawdobodobnie wszystkim znany klej Magic jest niezastąpiony w tego typu pracach. Jego największą zaletą jest to, że po wyschnięciu jest przeźroczysty. Myślę, że zdjęcia pokazują co i jak. Po krótce. Najpierw skręciłam druciki na zadawalającą mnie długość. Zadbałam o to, żeby ostre końce były od góry, a nie od strony główki dziecka. Od strony główki robiłam "pętelki" żeby je później nasunąć na opaskę. Na górną część (na te ostre końcówki) nawinęłam gąbkę. Wykorzystałam gąbeczki z poduszek wyprutych z koszuli. Można użyć też gąbeczki takiej do zmywania czy kąpielowej. Gąbeczki dość mocno nawinęłam (wcześniej wycięłam paseczek gąbki o szerokości 1,5cm) na druciki, porządnie podkleiłam i spięłam klamerką żeby dobrze się zamocowały. Nie nadawałam im idealnie kulistego kształtu. Kuliki uformowałam później, nawijając na nie paski pociętej tkaniny. Nawijając te paseczki często je podklejałam. Robiłam wszystko etapowo, czekałam, żeby klej zasychał i stabilizował całość. Pomagałam sobie klamerkami i szpilkami. Najpierw okleiłam kulki a później drucik. Gdy dojechałam do "pętelki" nasunęłam czułki na opaskę, "dokręciłam" druciki, zawinęłam tkaniną i przykleiłam końcówki. Gdy dobrze wyschły poobcinałam niteczki z postrzępionej tkaniny na drucikach i kulkach. Na koniec zasmarowałam jeszcze wszystko lekko klejem, żeby nic się nie zsunęło podczas użytkowania i nie strzępiło. Fajnie, bo można zrobić czułki pod kolor stroju i dla różnych owadów ;-)
Pozdrawiamy wiosennym trzepotem skrzydeł z rękawków :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Na moim kameralnym blogu zaczęło pojawiać się dużo spam'u... Zdarzyło się nawet, że przedostał się przez zabezpieczenia bloggera i został opublikowany jako komentarz. Stąd moja decyzja o moderowaniu komentarzy. Dziękuję za każdy niespamowy komentarz :-).