środa, 2 kwietnia 2014

O artystycznych tęsknotach, czyli grafiki w toalecie ;-)


Witajcie w kwietniu :-) Tak sobie myślę, że niemal każdy miał przez chwilę chęć być lub żyć jak artysta, w szerokim rozumieniu tego statusu. Ja miałam. Na szczęście większości ta chęć mija ;-) W szyciu i innych działaniach ręcznych zaspokoiłam tę tęsknotę w przypadku mojej osoby, jak widać nie była aż za wielka ;-) Malować nie potrafiłam nigdy. A teraz, gdy zabrałam się za te proste grafiki, jestem przeszczęśliwa i nie interesuje mnie w ogóle czy innym się podobają ;-) Rodzina zdaje się tolerować ;-), a czasem nawet zachwycać (córka zdecydowanie marzy o malowanych t-shirtach :-). Zapach farby i pędzel to dla mnie wielka przyjemność. Oczywiście robię najpierw szkic, a pomysłu szukam często w sieci, więc sztuka to żadna, ale przyjemność duża. To był wstęp do moich kolejnych grafików. Tym razem na bielonym drewnie farbą akrylową.


Waszym oczom Drodzy Czytelnicy ukazała się nasza mała toaleta. Nie jestem miłośniczką płytek po sufit, ale takie zastaliśmy i remontu w najbliższym czasie nie planujemy. Grafiki z pewnością zauważyliście. Jeden to wymowny obrazek człowieka w spokojnym zasiedzeniu pod drzewem :-). Dzieci śmieją się, że to czarownica. Z tej deseczki jestem wyjątkowo dumna, bo sama ją przygotowałam. Tak, tak :-). Otóż były sobie dwie surowe, nieoszlifowane deski,które dotarły do naszego domu jako element opakowania zmywarki. Każdą z nich przecięłam (piłą ręczną) na pół i te cztery już deseczki skleiłam klejem typu wikol. Dalej oszlifowałam (szlifierką oscylacyjną) na gładko i tadam! Zostało malowanie. Co za robota ;-)


Drugi rysunek na lustrze. Lubię bardzo to lustro :-). Ramę, czyli po prostu drewniany blat o wymiarach 60 cm na 80 cm zamówiliśmy u stolarza razem ze STOŁEM. Później oddaliśmy ją do szklarza i ten przykleił nam do niej ładnie oszlifowane lustro. Kilka razy upewniając się, że od góry ma zostać tyle miejsca... i jeszcze telefon, czy aby nie na środku ;-))). Wisiało takie przez pół roku, aż tej wiosny dokończyłam dzieła, które od początku tak właśnie miało wyglądać. Jest szerokości półeczki, którą w toalecie zastaliśmy i bardzo tu pasuje. I jak powszechnie wiadomo lustro powiększa optycznie takie mikro wnętrza. Na półeczce znalazły miejsce kamienie z podróży, które dostaliśmy. Są piękne i malownicze z odciskami i resztkami muszli.


 
Do pobielenia drewna użyłam białego impregnatu. Taki sam efekt uzyskamy malując drewno białą farbą techniką suchego pędzla. Malowanie impregnatem jest jednak łatwiejsze. Kolor równomiernie rozprowadza się, nie powstają mazy, bardzo przyjemne malowanie. Impregnat daje piękną, idealnie matową powierzchnię i dodatkowo zabezpiecza drewno. Nadaje się wyłącznie do malowania surowego drewna. To wersja akrylowa tegoż impregnatu, nie posiada silnego zapachu i spokojnie można jej używać w pomieszczeniach.


Taka mała toaleta, tak dużo zdjęć ;-). Tak wyszło. Mam nadzieje, że nie zamęczyłam. Czuję wiosnę, tak na serio. Dokańczam niedokończone. Skreślam kolejne "do zrobienia" (jak to lustro). Ciekawe jak długo to potrwa. Na razie się cieszę i wyciągam kolejną rzecz ;-) Pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Na moim kameralnym blogu zaczęło pojawiać się dużo spam'u... Zdarzyło się nawet, że przedostał się przez zabezpieczenia bloggera i został opublikowany jako komentarz. Stąd moja decyzja o moderowaniu komentarzy. Dziękuję za każdy niespamowy komentarz :-).