piątek, 30 sierpnia 2013

Wakacyjna stolarnia pod świerkiem. Biurka.

Dziś ostatnia część mojej meblowej działalności. Biurka. Te także staną w pokoju dziewczynek. Mam nadzieję, że razem z komódkami i innymi elementami stworzą ładną całość.

Małe biureczko. Przed i Po. W tym biurku wymieniliśmy blat na sosnowy (półka 1,8cm 40cm, 100cm, Leroy Merlin 35 zł) Pozostałą część biurka pomalowałam na biało. Oczywiście przed tym dokładnie oczyszczona i podklejona gdzie trzeba. Uchwyt ceramiczny z Leroy Merlin za 11 zł. Myślę, że zostanie zmieniony, bo coś mi nie pasuje. Zobaczymy.





Biurko większe dla uczennicy trzeciej klasy. Biurko dla uczennicy miało być zakupione w IKEA, o takie: 

zdj. pochodzi z IKEA.pl

Opowiadałam jednak  Komuś o mojej stolarni ;-) i ten Ktoś powiedział, że ma biurko, które po odnowieniu wpisze się w mój zestaw :-) Biurko bardzo ładne, z sosnowym blatem i frontami szuflad. Pozostałe części były ze sklejki. Pomalowałam je na biało. Nie zdecydowaliśmy jeszcze jakie uchwyty zamontować. Póki co tymczasowe gałki z półek, o których pisałam TUTAJ. I muszę przyznać, że podoba mi się bardziej, niż to powyżej, które wydawało się idealne...   





Podsumowanie. 

W mojej wakacyjnej stolarni pod świerkiem powstały: STÓŁ, DWIE KOMODY i biurka. 



Ile kosztowało zrobienie i renowacja tych mebli? Krótkie podsumowanie. O szczegółach (wymiary półek i miejsce zakupu) można poczytać we wpisach dotyczących poszczególnych mebli.
Blat na stół: 35 zł
Blaty na komody: 63 zł
Blat na biurko: 35 zł
Tylne ścianki komód: 6 zł
Farba biała: 72 zł (2,5l)
Lakier: 23 zł (0,75l)
Szpachlówka: 8 zł
Papier ścierny: ok. 20zł
Wkręty i śruby ok. 10 zł
Wałki, pędzelki, kuwetka malarska ok. 30 zł
Uchwyty: 13 zł + 11zł = 24 zł (zostaną jeszcze dokupione uchwyty do biurka i stołu)
Razem: 326 zł
Zostały mi jeszcze farba, lakier, szpachlówka, papier ścierny, które zostaną wykorzystane przy remoncie. Opłacało się :-)


Wakacyjna stolarnia pod świerkiem.
 
Na zakończenie mojego krótkiego cyklu zdjęcie pracowni ;-) 






poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Wakacyjna stolarnia pod świerkiem. Komody.

Komody to był pierwszy pomysł na odnowienie mebli. Stół (który można zobaczyć TUTAJ) i biurka (pokażę wkrótce) to już następstwo tych właśnie prac. Komódki to było też największe wyzwanie. Jak to często bywa w tego typu pracach okazuje się, że jest więcej roboty niż wydawało się na pierwszy "rzut oka".




Odnotowałam następujące fazy w tej renowacji mebli (tu nastąpi częściowy opis prac i rodzaju mebli, które zostały poddane odnowieniu):

Faza 1: Entuzjazm.
Recycling daje dużą satysfakcję. Mały koszt - duży efekt. Postanowiłam przerobić stare kuchenne szafki wiszące na dwie półeczki - komódki dla moich dziewczynek. Półeczki na ich osobiste "przydasie". Obie nie mogą uwierzyć i co jakiś czas pytają co mają tam trzymać ;-)

Faza 2: O....O....
Roboty jest dużo więcej niż myślałam. Okazuje się, że szafki są w gorszym stanie niż wydawało się . Trzeba je porządnie oczyścić, a ubytki i niepotrzebne dziurki zakleić szpachlówką (będzie o niej na końcu). Bolały ręce i kręgosłup bo wszystko wycierałam ręczne papierem ściernym. Używałam papieru ściernego o grubości 180 (na pierwsze ścieranie) i 400 (wyrównanie). Nie wystarczyło lekkie przetarcie, miejscami sklejka "rozchodziła" się. Trzeba było ją podklejać. Przyznam, że rozkręcone szafki nie wyglądały zachęcająco. Do tego Tata, który nie wierzył w powodzenie całej akcji...

Faza 3: Do roboty!
Prace nad szafkami trwały ok. 2tyg. Oczywiście można było uwinąć się w tydzień. Miałam świadomość, że jeśli ich nie zrobię to ich nie będzie, bo póki co nie kupimy nowych półeczek... Tak więc codziennie powolutku robota szła do przodu. Malowanie było miłe acz długotrwałe. Fronty szafek były ciemne i potrzebowały aż 4 warstw białej farby. Oszlifowanie (ręczne oczywiście) blatów i nóg z drewna sosnowego to była już czysta przyjemność. O użytych materiałach napiszę na końcu.


Faza 4: Zmęczenie.
Był taki dzień: wszystkie części szafek, stołu i biurek wyniosłam z garażu i przygotowałam do malowania (większość ostatni raz). To właściwie była już końcówka prac, a z pewnością najłatwiejsza i najprzyjemniejsza. I przyszedł kryzys. Usiadłam piłam kawę i zastanawiałam się czy było warto.... Za materiały użyte to napraw i wykonania mebli coś już można było kupić, a reszta przyszłaby z czasem...

Faza 5: "Wyszło nieźle" (Tata :-)
Oczywiście warto było. Mam spójny i prosty w formie zestaw mebli. Dokładnie! taki jaki chciałam, bez namiastek i ustępstw na rzecz kosztów. Wszystko od razu (kto tego nie lubi) i jakby nie liczyć opłacało się. Nie napiszę tutaj: chwila pracy i masz co chcesz. Pracy było dużo, koszty były także. Wiele warstw białej farby, lakieru, metry papieru ściernego itp. itd. Jest też satysfakcja i dużo radości z czystej fizycznej pracy...




Do sesji pozowały stwory i potwory, które wyszły z mojej pracowni. Są też dywaniki o których pisałam TUTAJ. I jest Lili, rybka Marysi. Już wkrótce pokażę biurko, na którym będzie stało akwarium nowej przyjaciółki :-)



Przed i Po

Tak, jak pisałam do komódek wykorzystałam stare, kuchenne szafki. W ostatniej chwili zrobiłam zdjęcie "przed". Szafka na zdjęciu miała już odkręcone fronty ;-) To charakterystyczne meble z lat 70-tych. Bardzo prosta "puedłkowa" wręcz forma. Jakiż potencjał w nich drzemie...
 


Za kulisami, czyli co? gdzie? za ile?

Podobnie jak w przypadku stołu, zamontowałam blaty, żeby nadać półce "komodowy" charakter. Kosztorys w skrócie:
Blat: półka sosnowa 1,8cm  40cm 200cm  (przecięta na pół) (Leroy Merlin, 63 zł)
Nogi: kantówka 4cm 5cm 240cm (pocięta na nogi o dł. 20cm każda) (Castorama, 13 zł) 
Tyły szafek: płyta (Leroy Merlin 6 zł za 2 szt., przycięte na miejscu)
Uchwyty: ceramiczne 3,10 zł za sztukę (Leroy Merlin)
Farba i lakier: 72 zł (2,5l), 23zł (0,75l) więcej TUTAJ
Szpachlówka: 8 zł (sklep z lakierami samochodowymi)

Jak już wspomniałam, wszelkie ubytki, dziurki itp. zaklejałam szpachlówką. Zdaje się, że samochodową, ale działała dobrze ;-) Z pewnością są takie specjalne do renowacji mebli, ale nie sprawdzałam. Potrzebną ilość masy miesza się z odrobiną utwardzacza. Nakłada na ubytek, a po godzinie wyrównuje papierem ściernym. Później już tylko malowanie.


Szpachlówka

- Co robisz? (Mąż)
- A nic, tak sobie szlifuję. (Żona)
- Ja wiem co Ty robisz.
- .....??
- Ty wąchasz drewno, ja Cię znam.
- :-) :-) :-)


sobota, 10 sierpnia 2013

To i Tamto. Żółty.

Dziś To i Tamto nieco rozbudowane ;-) W pewien pochmurny letni dzień (taki jak dziś) poszłam z dziećmi do ogrodu i zauważyłam, że ogród jest modny ;-) Kiedy słońce mocno grzeje, wszystko jest słoneczne. Jednak w ten pochmurny dzień coś zwróciło moją uwagę... Okazało się, że podobnie jak we wnętrzach w obecnym sezonie ogród przybrał się elegancką i nieprzesadzoną plamą żółci. Jak gustowne i modne zewnętrze ;-) Sami zobaczcie.






Pozdrawiam słonecznie.




ZapiszZapisz

wtorek, 6 sierpnia 2013

Wakacyjna stolarnia pod świerkiem. Stół.

Jestem cała przejęta odsłoną mojej drugiej wakacyjnej pracowni ;-) Tego lata zajmowałam się przerabianiem a czasem nawet renowacją mebli ;-) Wszystko oczywiście na własny użytek. Zanim zostaną przewiezione na miejsce docelowe sesja w ogrodzie. Dziś pokazuję mebelek, który jest dla mnie szczególny. Stół.



Uchwyt do szuflady "pożyczyłam" od innych mebelków. Szuflada bez uchwytu była jakaś "łysa" i do zdjęcia ma zastępczą gałeczkę ceramiczną.



W planach mam taki oto uchwyt z IKEA:

zdj. pochodzi z IKEA.pl

A dlaczego mebel to taki szczególny? Otóż będzie to mój osobisty stół do pracy (hobbystycznej raczej) :-) Jest dokładnie taki o jakim marzyłam. Prosty. Nie mogę uwierzyć, że w końcu jest... i jest taki mój...


 

Przed i Po

Na początku wspomniałam, że meble odnawiałam, więc winna jestem Przed i Po ;-) Muszę przyznać, że stół "przed" to nie jest dokładnie ten sam stół co "po", ale taki sam ;-) czyli standardowy stół kuchenny z lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia. Stół z przeszłością, przy którym obiady jadał mój drogi Mąż. To jest najfajniejsze w odnawianiu mebli - ich przeszłość, która pozostaje i związana jest z konkretnymi wspomnieniami...


Za kulisami, czyli co? gdzie? za ile?

Pomyślałam, że odpowiem na te pytania, może kiedyś, komuś przydadzą się podobne informacje. Zmianie uległ blat stołu. I tutaj na scenę wkracza mój Tato. Wykonywał On zadania grubszego kalibru. Zrobił i zamontował blat. Nowy blat to sosnowa deska o wymiarach  1,8cm 30cm 200cm  (Leroy Merlin, ok. 35 zł) przecięta na pół i sklejona. Ostatecznie blat ma wymiary 60cm na 100cm, został wydłużony o 10 cm w stosunku do starego stołu. Początkowo planowałam przykleić te deski do starego blatu, ale ten był już mocno wygięty więc z pomocą Taty udało się wymienić go na nowy. Oczyszczanie i malowanie to już moja broszka. Do oczyszczania używałam papieru ściernego: na pierwsze ścieranie użyłam papieru o grubości 180, na wyrównanie 400. Nogi i szufladę malowałam białą farbą, którą widać na zdjęciu poniżej (Leroy Merlin, ok. 72 zł za 2,5 l). Nie wiem ile farby potrzeba na taki stół. Kupiłam dużą puszkę z myślą o wszystkich mebelkach, które planowałam odnowić. Natomiast do malowania blatu użyłam lakieru (Leroy Merlin, ok. 23 zł za 0,75 l). Lakier bardzo fajny, rzeczywiście (jak obiecuje producent) drewno nie zmieniło barwy i jakby wyostrzył się obraz sęków. Blat malowałam wielokrotnie. Kilka razy pomiędzy kolejnymi warstwami przecierałam papierem 400, żeby był gładki. Zobaczymy jak będzie zachowywał się po jakimś czasie użytkowania. Oczywiście na poczatek musiałam zakupić też wałeczki i pędzelki do malowania. Używałam wałeczków 5 i 10 cm.


P.S. Stolarnia pod świerkiem. Nie mam oczywiście do dyspozycji profesjonalnego warsztatu. Tata nie jest stolarzem. Większość prac wykonywana była na podwórku pod świerkiem. Świerk jest gigantyczny! Wymknął się spod kontroli. Kilka dolnych gałęzi zostało wyciętych bo zajmował już sporą część podjazdu. Dzięki temu dorosła osoba przechodzi pod nim dość swobodnie. W słoneczne dni daje cień. Ciekawostką było dla mnie to, że chronił też od deszczu. Gdy Tata mi powiedział, że nawet podczas ulewy pod świerkiem jest sucho to nie wierzyłam za bardzo. I rzeczywiście był taki dzień. W kaloszach, w strugach deszczu szlifowałam swoje szafki pod świerkiem... Byłam przeszczęśliwa....

Prawie stolarz ;-) (przy czym prawie robi wielką różnicę ;-)


sobota, 3 sierpnia 2013

Spodenki na lato.

W ramach przygotowań do lata i wakacji uszyłam takie szorty. Pierwsze z nich powstały z konieczności. Jak zwykle upał przyszedł nagle, a dziecko jechało na wycieczkę szkolną. Wyjęliśmy karton z letnimi rzeczami i niespodzianka (nie aż taka duża) dziecko urosło... No to usiadłam do maszyny i o 7.00 dziewczyna gotowa była na przygodę ;-) Wykrój pochodzi z Burdy 7/2002. Niestety nie mogę sprawdzić teraz jaki to model. W oryginale były to długie letnie spodnie dziewczęce.




I spodenki w akcji. Bardzo wygodne i cały czas noszone i prane :-)





Z pozdrowieniami